1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Inteligencja emocjonalna – trzeba wiedzieć co się czuje

– Nie mamy wpływu na to, co czujemy. Ale możemy się uczyć rozróżniać to, co czujemy, i decydować, co z tym zrobimy – mówi Katarzyna Tallar, trenerka inteligencji emocjonalnej. (Fot. iStock)
– Nie mamy wpływu na to, co czujemy. Ale możemy się uczyć rozróżniać to, co czujemy, i decydować, co z tym zrobimy – mówi Katarzyna Tallar, trenerka inteligencji emocjonalnej. (Fot. iStock)
Co sprawia, że jednym życie płynie gładko, mają przyjaciół, dobre związki, odnoszą sukcesy, a innym idzie jak po grudzie? To kwestia umiejętnego zarządzania emocjami, twierdzi Grażyna Tallar, trenerka ucząca inteligencji emocjonalnej.

Zacznijmy od podstaw: co to właściwie jest inteligencja emocjonalna?
Najprościej mówiąc, jest to umiejętność radzenia sobie z emocjami własnymi i innych ludzi. Czyli rozpoznawanie ich i właściwe odczytywanie, korzystanie z nich i zarządzanie nimi. Tylko dzięki inteligencji emocjonalnej możemy rozumieć, co się dzieje w naszych relacjach z innymi. Np. dlaczego się właśnie z kimś pokłóciliśmy albo dlaczego kolega w pracy zareagował tak czy inaczej. Mamy możliwość aktywnego wpływania na własne życie: rozwiązywania konfliktów, wygrywania negocjacji, zdobycia dobrej pracy, zatrudniania właściwych ludzi...

Jedni potrafią to robić lepiej, inni gorzej. Ta zdolność nie jest wrodzona, możemy się jej nauczyć?
Pewien poziom inteligencji emocjonalnej mamy wrodzony, ale nie tylko można, wręcz trzeba ją ćwiczyć, rozwijać, podobnie jak ćwiczymy intelekt, pamięć. Niestety, mamy tendencję do deprecjonowania roli emocji w naszym życiu. To wielki błąd. To wysoki poziom inteligencji emocjonalnej, nie intelekt, decyduje o tym, czy czujemy się szczęśliwi. Również, jak udowadniają najnowsze badania, w sferze zawodowej, w biznesie. Emocje mają wpływ na wszystko, a zwłaszcza na podejmowanie decyzji.

Dlaczego pani się tym zajęła? Nie jest pani psychologiem...
Studiowałam biznes. Odnosiłam przez wiele lat sukcesy w Kanadzie i Stanach, pracując w branży samolotowej. Doskonale się wpisywałam w ten niesłychanie zmaskulinizowany, autokratyczny świat. Jednak gdy zmieniłam branżę, poniosłam klęskę emocjonalną oraz jako menedżer. Nie mogłam zrozumieć, co tu nie działa. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że ludzie mogą inaczej myśleć, inaczej działać, inaczej widzieć te same sprawy. Byłam zbyt arogancka, ostra, wymagająca. Widziałam błędy we wszystkich, tylko nie w sobie. Dopiero kiedy poszłam na szkolenie z inteligencji emocjonalnej, wszystko się zmieniło. Już po pierwszym teście pomyślałam, że jestem u wróżki. Wszystko się zgadzało. Choć niektóre stwierdzenia mi się bardzo nie podobały. Na przykład to, że jestem agresywna, a nie asertywna, jak lubiłam o sobie myśleć. Ale pierwszy stopień pracy nad sobą to akceptacja tego, co jest, bez owijania w bawełnę i upiększania, ale też oczerniania siebie. Dopiero kiedy naprawdę poznamy siebie, swoje talenty, ograniczenia i motywacje, mamy szansę znaleźć dla siebie odpowiednie miejsce w życiu, aktywnie zmieniać świat wokół, by jak najlepiej w nim funkcjonować.

Podoba mi się to podejście: nie chodzi o to, by zmieniać siebie, dostosowywać się do wymagań, lecz o to, by uświadomić sobie, kim jestem, i do tego dostosować resztę.
Jeszcze niedawno psychologowie głównie radzili, by zmieniać siebie. Ale po co, kiedy możemy wykorzystać tę samą energię do odkrywania własnych talentów? Każda cecha, gdy jest uświadomiona, może być silną stroną. Odkrycia naukowców pokazują, że wykorzystując wrodzone cechy, będąc w zgodzie z naszym naturalnym sposobem przyswajania wiedzy, uczymy się szybciej. Nie musimy się tak bardzo wysilać, by coś zapamiętać, jeśli robimy to tak, jak lubimy, i gdy temat nas fascynuje. Każda nowa informacja tworzy nowe połączenia neuronowe. Emocje wzmacniają je. Czasem nie pamiętamy, co robiliśmy parę dni temu, a pamiętamy emocjonalne sytuacje sprzed lat. Stają nam przed oczami, czujemy je w ciele. Zapachy, dźwięki – wszystkie zmysły, które były zaangażowane, pomagają nam pamiętać. A to części składowe emocji.

Zdanie, które mi utkwiło z pani książki „ABC inteligencji emocjonalnej w praktyce”: zupełnie czym innym jest myśleć o emocjach, niż je przeżywać.
W uczuciach jesteśmy świetnymi teoretykami. Gorzej z praktyką. Ludzie nie wiedzą, co się w nich dzieje, nie potrafią wyrażać uczuć. Podobno zaledwie 20 procent ludzi może się poszczycić tak zwaną równowagą emocjonalną: są świadomi tego, co czują, i reagują z odpowiednim natężeniem emocjonalnym. Bo co prawda nie należy ukrywać emocji, ale też nie należy nimi epatować. Emocje trzeba wyrażać w sposób odpowiedni do sytuacji i z pełnym szacunkiem dla drugiego człowieka. Inteligencji emocjonalnej nie da się nauczyć z książek. Tak samo jak pływać czy jeździć na nartach. Możemy siedzieć i dyskutować, ale w końcu trzeba założyć te narty i zjechać. Tylko my sami możemy odkryć, jacy jesteśmy, jak widzą nas inni, jakie mamy prawdziwe motywacje, jak manipulujemy innymi. Ja naprawdę nie podejrzewałam, że jestem tak krytyczna w stosunku do ludzi, nawet kiedy nic nie mówiłam. Dopiero na ćwiczeniach to do mnie dotarło.

Emocje wyrażamy nie tylko słowami, ale również ciałem.
Wyraża je nasza postawa, twarz, ruchy, gesty. Wchodząc do pokoju, wnosimy nasze emocje. I ludzie je odbierają. To się dzieje poza naszą świadomością. My nic nie robimy, tymczasem nasze ciała, mózgi prowadzą ze sobą dialog. Możemy być nieświadomymi ofiarami tego dialogu. Np. myślimy, że chcemy pogadać, ale jesteśmy spięci i zdenerwowani, z czego nawet nie zdajemy sobie sprawy – nasz rozmówca wyczuje to już, zanim się odezwiemy, i zareaguje na ten nasz stres, a nie na to, co mówimy. I np. będzie chciał jak najszybciej skończyć rozmowę, bo uzna, że zachowujemy się agresywnie. My z kolei zinterpretujemy to pewnie tak, że on nas z jakiegoś powodu nie lubi. I nieporozumienie gotowe. Tak z grubsza wygląda emocjonalny model rozmowy – to jest rodzaj wiru, jedna emocja nakręca drugą często zupełnie wbrew naszym intencjom.

Mamy na to wpływ?
Nie mamy wpływu na to, co czujemy. Ale możemy się uczyć rozróżniać to, co czujemy, i decydować, co z tym zrobimy. Przede wszystkim zaś tego, że udawanie nie ma sensu. Często myślimy: „Niby wszystko poszło dobrze, ale jakaś dziwna była ta rozmowa”. Intuicja? Tak, czyli nic innego jak wysoka inteligencja emocjonalna. Udawana serdeczność jest wyczuwalna, nieprzekonująca. Nie ma sensu tracić na coś takiego energii. Nasze emocje i tak się rozpoznają. Podstawą dobrej komunikacji jest otwartość na drugiego człowieka i szczerość. Trzeba wiedzieć, co się czuje i jaką mamy motywację. Oraz jaki jest nasz prawdziwy cel. Często wydaje się nam, że próbujemy do czegoś przekonać partnera, że chodzi nam o konkretną sprawę. Tymczasem chodzi nam o to, by mieć rację, by wygrać. Po prostu. Albo żeby nie wyjść na kogoś głupiego. Ważną częścią składową inteligencji emocjonalnej jest samoocena. Im niższa, tym bardziej jesteśmy depresyjni i skłonni do krytyki. W rozmowie chcemy mieć rację, bo chcemy się dowartościować, sami sobie udowodnić, że jesteśmy lepsi. A to utrudnia komunikację, odcina od ludzi, więc pogłębia tylko ową niską samoocenę. Żeby podnieść swój poziom inteligencji emocjonalnej, czasem trzeba zmienić system wartości. Ja musiałam przyznać, że choć jestem osobą inteligentną, co uważałam za najważniejsze, w wielu sprawach sobie nie radzę. Bo inteligencja nie jest gwarancją sukcesu życiowego.

W jaki sposób możemy lepiej poznać siebie?
Na zajęciach proponuję testy i ćwiczenia, które to umożliwiają. Osobowości jest tyle, ilu ludzi, ale wystarczy wiedzieć, który typ w nas dominuje. Każdy z typów osobowości ma inne potrzeby. Nie ma ludzi gorszych i lepszych czy osobowości złych i lepszych. Natomiast są źle obsadzone stanowiska, źle dobrane związki. Ekstrawertyk, niezależny wizjoner będzie kiepsko pracował w samotności, podliczając liczby i wkładając do segregatorów papiery. Dla takich osób to więzienie. Tymczasem ktoś introwertyczny, znajdujący poczucie bezpieczeństwa w powtarzalności, sprawdzi się w takiej pracy i będzie spełniony. Gdyby miał być konferansjerem, żyłby w ciągłym stresie. Wbrew pozorom wiele osób tak żyje. Nie w zgodzie ze sobą, tylko spełniając czyjeś ambicje albo po prostu: bo taka im się trafiła praca.

Podstawą jest wzięcie odpowiedzialności za siebie, swoje zachowanie i swoje szczęście, nieobwinianie świata i innych ludzi za niepowodzenia. Wychowują nas w takiej wyuczonej bezradności: ktoś mi coś zrobił, mam pecha, coś się na mnie uwzięło. Inni ludzie nie są wystarczająco mądrzy, by zrozumieć, co mam na myśli. Ale gdy uznam, że to moim zadaniem jest tak przedstawić sytuację, aby ktoś inny mnie zrozumiał, wszystko się zmienia. W momencie, gdy przejmujemy kontrolę, stajemy się panami swojego losu. To klucz do szczęścia.

Grażyna Tallar, strateg biznesowy, międzynarodowa konsultantka w dziedzinie zarządzania zasobami ludzkimi (HR), pionierka szkoleń inteligencji emocjonalnej w Polsce i w Kanadzie. Autorka wielu książek z tej dziedziny, m.in. popularnego podręcznika „ABC inteligencji emocjonalnej w praktyce”. Stworzyła i promuje system zatrudniania pracowników 3D Recruitment. Prowadzi warsztaty dla biznesu i kadry zarządzającej, współpracuje z wieloma firmami, m.in. Business Training Group z Torunia.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze