1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

Blue Jasmine - recenzja filmu

mat.pras.Kino Świat
mat.pras.Kino Świat
„Blue Jasmine” zaczyna się od zabawnej sceny w samolocie, która rzuca światło na charakter oglądanego przez nas filmu. Będzie zabawnie, trochę dramatycznie i bardzo neurotycznie – czyli klasyka według Allena

[embed]https://youtu.be/iVMeFbsqO5g[/embed]

Tytułowa Jasmine (grana przez Cate Blanchett) to kobieta z tzw. wyższych sfer, która przez lata pławiła się w luksusie u boku przystojnego finansisty (Alec Baldwin). Wkrótce jednak okazało się, że mąż trafił za kratki w wyniku popełnionych machlojek, a Jasmine, ogołocona ze wszystkiego przez komorników i wierzycieli, uciekła ze snobistycznego Nowego Jorku do San Francisco, gdzie mieszka jej siostra, przedstawicielka klasy robotniczej. Allen buduje znaną historię „od pucybuta do milionera” tylko w drugą stronę. Pokazuje, jak trudno milionerce odnaleźć się w świecie wiecznych pucybutów.

Wizyta Jasmine u jej siostry Ginger (rewelacyjna Sally Hawkins, którą pamiętamy z „Happy Go Lucky”) przypomina trochę fabułę słynnego „Tramwaju zwanego pożądaniem”, gdzie przyjeżdżająca w odwiedziny do siostry Blanche wprowadza spora zamieszania w spokojnym życiu państwa Kowalskich. Podobnie i tu: Ginger, rozwódka z dwójką dzieci, zamierza sobie ułożyć życie z mechanikiem Chili, ale jej spokojne życie stanie pod znakiem zapytania, gdy w drzwiach stanie ubrana w Chanel i taszcząca walizki z logo Louis Vuitton Jasmine.

Allen buduje swój film na dwóch płaszczyznach. Z jednej strony widzimy zmagania Jasmine w nowej – biednej i prostackiej, jak na jej standardy – rzeczywistości. Kobieta szuka pracy, chodzi na wieczorowe kursy, a chwile załamania nerwowego tłumi alkoholem mieszanym z xanaksem. Z drugiej strony Jasmine wraca myślami do scen z bogatej i szczęśliwej przeszłości, kiedy jeszcze nie podejrzewała, jak los z niej zadrwi. Jednak sielskie obrazki zaczynają ustępować scenom, które doprowadziły ją do miejsca, w którym w końcu się znalazła. Czy rzeczywiście nie wiedziała o machlojkach męża? Czy przyczyniła się do jego upadku? Czy jest ofiarą czy sprawcą? Te sceny budowane są z napięciem charakterystycznym dla świetnego filmu Allena „Match Point”.

Świat przedstawiony w „Blue Jasmine” budowany jest na przeciwieństwach. Wyniosła i elegancka Jasmine różni się jak dzień od nocy od swojej prostolinijnej, tanio ubranej siostry Ginger. Allen zderza świat bogatej socjety z ubogimi „dołami”. I zdaje się karać swoją bohaterkę w sweterku Chanel za jej beztroskie życie na nowojorskiej Park Avenue. Jasmine stała się zakładniczką własnego bogatego życia, własnej fantazji na temat świata, mężczyzn, idealnej siebie i wersji życia pod tytułem „I żyli długo i szczęśliwe”. Gdy fantazyjna bańka pęka, Jasmine nie może się odnaleźć - patrzmy na kobietę na skraju załamania nerwowego. Ale gdy w filmach opowiadających podobną fabułę upadek bohatera jest punktem wyjścia do żmudnej drogi powrotnej  - na szczyt lub jego własnego człowieczeństwa, tak w przypadku Jasmine obserwujemy tylko upadlającą równię pochyłą. Jakby Allen pokazywał, że fantazje, którymi żyjemy, są silniejsze od rzeczywistości, a my stajemy się ich zakładnikami na dobre.

Jednak nawet jeśli tak jest, to droga przez piekło, jaką Allen funduje Jasmine, nie pozwalając jej się podnieść choć na chwilę, jakby mówił: „nie będzie repety ze szczęścia”, jest trochę mizoginiczna. Reżyser zdaje się czerpać sadystyczną radość z pokazywania rozedrganej i udręczonej Cate Blanchett z wiecznie rozmazanym makijażem, a jednocześnie nie pozwala nam lepiej poznać swojej bohaterki. To trochę nieuczciwe zagranie, niczym sprzedawanie bajeczki o złej siostrze Kopciuszka, gdy nie wiemy tak naprawdę, jakie są jej motywy, a znamy jedynie winę. To zdecydowanie lepszy od ostatnich produkcji Allena, ale daleko mu do świetnego „Match Point”. Czekamy na powrót wielkiej formy mistrza.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze