1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. REKLAMA

12 kroków do spełnienia marzeń. Krok 10: Droga na sam szczyt

fot.123rf
fot.123rf
Podczas realizowania marzeń dochodzisz do etapu, gdy góra, na którą wchodzisz staje się stromą, skalistą ścianą. Aby się na nią wdrapać trzeba zaopatrzyć się w „sprzęt do wspinaczki wysokogórskiej”. Ani przez moment nie możesz przestać w siebie wierzyć albo dopuścić myśli o poddaniu się. To jest najtrudniejszy test.

Zobacz Krok 1: dobrze opracuj cel!, Krok 2: podziel swój cel na etapy!, Krok 3: wizualizacja, Krok 4: zaczynasz działać, Krok 5: Zwycięstwo motywuje, a porażka uczy, Krok 6: Mów głośno i wyraźnie o swoim marzeniu, Krok 7: Wsłuchaj się w to, co mówi Wszechświat, Krok 8: Konsekwentnie idź do przodu, Krok 9: Wypłacz po drodze swoje porażki

Abyś lepiej zrozumiała o czym piszę, opowiem Ci jak wyglądał ten odcinek drogi w realizacji mojego marzenia.

Marzenie, które realizowałam przy pomocy schematu „Słonia je się po kawałku” to była praca w moim zawodzie w Nowym Jorku. Gdy już pokonałam wszystkie poprzednie etapy i znalazłam się prawie na mecie – wszystko było już tak pewne, że jedyne na co czekałam to happy end. Znalazłam się tuż przed metą... I nagle życie postanowiło mnie przetestować, czy aby na pewno pragnę tego co mi się wydaje.

Wszystkie poprzednie etapy świetnie przerobione. Życie w Paryżu zamknięte. Wymarzone mieszkanie w nowojorskim lofcie znalezione. Poprzez różnych znajomych z Europy udaje mi się nawiązywać nowe kontakty towarzyskie. Poznaję miasto, które nigdy nie śpi (jak śpiewa Frank Sinatra). Jedyne na co czekam to zakończenie formalności w działach kadrowych w Publicis NY gdzie już zaraz będę pracować. I pewnego pięknego poranka otrzymuję oficjalną informację, że mój niedoszły szef odszedł z firmy, a co za tym idzie wszystkie jego decyzje kadrowe zostają cofnięte... Przyznam szczerze, że się załamałam.

To wszystko przez co przeszłam, to wszystko co osiągnęłam runęło w jednej minucie. Zadzwoniłam do mojej coach, opowiedziałam jej co się stało i co od niej usłyszałam? „Teraz musisz udowodnić, że naprawdę chcesz tego, co przez tyle miesięcy wpisywałaś na swojej wstążeczce jako etapy”. I niedbale dodała: „Czy jest tylko jedna agencja reklamowa w Nowym Jorku?” Zostawiła mnie z tymi dwoma zdaniami. Byłam na nią wściekła. Jak mogła. Tyle godzin u niej spędziłam. Tyle pieniędzy jej zapłaciłam za sesje i teraz, gdy potrzebuję, ona po prostu tak mnie zbywa? Kompletnie załamana, sama w mieście, o którym marzyłam i w którym znalazłam się po półrocznej walce… odrzuciło mnie w jednym momencie. A ja dla niego zostawiłam wszystko. Dokładnie tak się czułam. Stałam się ofiarą wszystkiego co się wydarzyło. Weszłam pod kocyk i zaczęłam ryczeć. Zanosząc się wyrzutami do całego świata spojrzałam na coś tak strasznie zniszczonego, wytartego, bez koloru, oplatającego mój nadgarstek. I do dziś pamiętam jak zaczęły do mnie powracać konstruktywne myśli. Skoro tyle przeszłam, skoro tylu przeciwnościom dałam radę to co? Będę teraz tak leżeć i się nad sobą użalać? Jeżeli ta wstążeczka wygląda tak jak wygląda, a jej wygląd odzwierciedla etap, na którym jestem w docieraniu do upragnionego celu, to JA mam się teraz poddać? Wrócić do Paryża?

Wstałam, włączyłam komputer wpisałam „agencje reklamowe w Nowym Jorku” w Google, wyskoczyła niekończąca się lista. Do mojej „styranej zrealizowanymi etapami” wstążeczki dołożyłam nową z wpisem „wysyłać 30 CV dziennie”. Po jakimś [niespełna] półtora miesiąca miałam pracę, nie w Publicis, lecz w StrawberryandFrog.

To co mi się przydarzyło to jest właśnie dotarcie pod tą skałę, nachyloną pod kątem 90 stopni do powierzchni ziemi, na którą teraz Ty będziesz się wspinała. I nie będzie łatwo. Będziesz się ześlizgiwać, potykać, spadać, obijać. A to wszystko po to, by coś gdzieś tam na górze sprawdziło, czy naprawdę chcesz tego o czym marzysz. Jeśli marzenie będzie kaprysem, odpadniesz od ściany. Powiesz: nie dam rady… i jeżeli tak czujesz, to pogódź się z tym, bo to nie jest to. Jeśli jednak chociaż najmniejsza cząstka Ciebie mówi: dam radę, to podnieś się, nie przejmuj siniakami, i pomyśl, jak daleko doszłaś. Zacznij powolną wspinaczkę od innej strony. A najważniejsze jest to, że będziesz tyle razy próbować, aż dojdziesz do celu.

Dziś wiem, że zrobiłam to wszystko nie dla Nowego Jorku, ale dla siebie. Myślę, że dlatego miałam swoją ścianę, by sobie to właśnie uświadomić. Zdobywałam szczyt dla siebie. Czym była w tym wszystkim wstążeczka Manueli? Niczym innym czym jest ChouChou – kotwicą, która swoim stanem odzwierciedlała ile pracy już włożyłam w moje i tylko moje marzenie. I właśnie w momencie załamania trzymała mnie przy postanowieniu dotarcia na szczyt.

Kamila Kubiak jest absolwentką Wydziału Grafiki na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Pracowała w najlepszych agencjach reklamowych świata w Paryżu, Nowym Jorku, Moskwie i w Warszawie. Jest laureatką wielu międzynarodowych nagród m. in. Cristal Award w Nowym Jorku. W 2010 roku porzuciła świat reklamy, by rozpocząć pracę nad długometrażowym filmem animowanym, którego jest pomysłodawcą, scenarzystą i współreżyserem. Jest właścicielką marki ChouChou Like Me, która ma swoje korzenie w coaching’u i pomaga innym realizować ich marzenia i osiągać cele.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze