Wczoraj do Warszawy przybyli z kurtuazyjną wizytą Książę Albert wraz z małżonką - księżną Charlene.
Goście z Monako spotkali się z polską parą prezydencką w ramach wspierania przez oba kraje procesów demokratycznych w Afryce Północnej, zwłaszcza w Tunezji. Jest to pierwsza wizyta głowy państwa Monako w Polsce.
Para książęca to gorący kąsek dla paparazzi na całym w świecie, co związane jest po pierwsze z osobą księcia Alberta, a po drugie, ze skandalem, jaki wybuchł rok temu, tuż przed ceremonią zaślubin młodej pary.
Książę Albert znany jest w świecie show-biznesu jako utracjusz i kobieciarz, którego częściej widywano w prywatnych klubach i kasynach niż na dyplomatycznych spotkaniach głów państw. Wszystko miało ulec zmianie, także zabawowy styl życia 50-letniego księcia, gdy ogłosił on, że zamierza poślubić rodaczkę, piękną pływaczkę Charlene. I wszystko w tej bajce o kopciuszku mogłoby się pięknie skończyć, gdyby nie wiadomość, jaka obiegła świat na kilka dni przed ślubem, że pan młody spodziewa się właśnie nieślubnego potomka. Podobno Charlene trzykrotnie próbowała uciec z Monako, by nie doszło do ślubu, załamana skandalem. Zaciągnięta przed ołtarz, została okrzyknięta przez opinię publiczną "najsmutniejszą panną młodą".
I choć od pamiętnego ślubu książkę Albert przestał być bohaterem towarzyskich anegdot, to o Charlene trudno powiedzieć, żeby związek małżeński jej służył.