1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

Pieta Kim Ki-Duka - recenzja

mat. prasowe
mat. prasowe
Zobacz galerię 4 Zdjęcia
"Pieta", zdobywca Złotego Lwa na zeszłorocznym festiwalu w Wenecji, od jutra na ekranach.

</a>

Fani Kim Ki-Duka, którzy pamiętają jego wcześniejsze filmy, jak subtelny "Wiosna, lato, jesień, zima... i znowu wiosna", czy tajemniczy "Pusty dom", mogą się srodze rozczarować. Już w pierwszych scenach swojego najnowszego obrazu koreański reżyser daje nam jasno do zrozumienia, że nie zamierza cackać się ani z bohaterami filmu, ani z widzami. W "Piecie" odmalowuje kwestię winy i odkupienia bardzo brutalną kreską. Choć winni sami wymierzają sobie karę, nie są w stanie odkupić swoich grzechów. A skrzywdzonym i tak nikt nie pomoże.

"Pieta" zaczyna się sceną masturbacji głównego bohatera, by chwilę później przenieść nas do zakładu metalowego, gdzie ów bohater połamie pewnemu nieszczęśnikowi ręce. Masturbujący się i wymierzający okrucieństwo to Kang-do, przedstawiciel firmy windykacyjnej. Namawia ubogich mieszkańców dzielnicy Cheonggyecheon, pracowników małych zakładów metalurgicznych, do płacenia składek ubezpieczeniowych na wypadek utraty ręki lub nogi w pracy, a gdy ci nie płacą regularnie lub nie spłacają zaciągniętych u niego pożyczek, osobiście pozbawia ich kończyn. Kang-do reprezentuje wszystko, co okrutne, brzydkie, brudne i złe w koreańskiej kinematografii, a Kim Ki-duk świadomie zdaje się nawiązywać w scenach przemocy do rodzimych horrorów. I choć pierwsza połowa filmu upływa pod znakiem wszelakiego okrucieństwa, specjalnie nie sympatyzujemy z ofiarami Kang-do. Świat przedstawiony jest niczym z ponurego koszmaru: pomiędzy wieżowcami widać zbudowane jak lepianki, rozwalające się sklepiki, warsztaty rzemieślnicze oraz przemykających zaimprowizowanymi uliczkami - niczym miejsce szczury - ludzi. Oni też są chciwi, okrutni i źli, różni ich od Kang-do to, że są słabi. Każdy dzień windykatora wygląda tak samo: masturbuje się, konsumuje i poniża kolejnych nieszczęśników.

Do czasu, gdy na jego drodze staje tajemnicza kobieta, która twierdzi, że jest jego nigdy niewidzianą matką. Jej niepokojący wygląd - czerwona sukienka, czerwone usta - stoją w takim kontraście do obskurnej szarości scenerii, że także na niej Kang-do wyładowuje, nagromadzoną latami, agresję. Coś się jednak zaczyna zmieniać: w jego zachowaniu, w jego traktowaniu innych, w kolorystyce przestrzeni. Obecność matki wypełnia pustkę życia bohatera, nagle nabiera ono sensu, nagle staje się coś warte. I tu pojawia się rys moralizatorski filmu Kim Ki-Duka - kiedy nagle zyskujemy coś cennego, o czym już nawet nie śniliśmy, nagle uświadamiamy sobie, jak niewyobrażalna stanie się dla nas tego utrata. A także - jak w przypadku Kang-do - jak bardzo na to nie zasłużyliśmy. Kiedy światu, przynajmniej pozornie, zostaje przywrócony jakiś porządek, powracają stare reguły, jak kwestie zbrodni i kary, winy i miłosierdzia. W tytułowej "Piecie" jednak to nie nad głównym bohaterem zlituje się matka - tu Ki-Duk wprowadza suspens, który ponownie wytrąci widza z równowagi. Reżyser w swoim najnowszym dziele mierzy się z okrucieństwem nie do przyjęcia i z zemstą, która nikomu nie przyniesie ulgi. Mocne kino, które na długo zostaje w pamięci.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze