Rzecz rozgrywa się w uroczej sielankowej atmosferze angielskiej wsi. Życie bohaterów filmu Frearsa upływa w rozsypanych wśród zielonych wzgórz domkach z kamienia porośniętych zielonym bluszczem.
Dla dwóch umierajacych z nudów nastolatek to miejsce to zapadła dziura, dla gości tutejszego pensjonatu pracy twórczej – azyl ciszy i spokoju. Frears kreśli portrety bohaterów z charakterystyczną dla siebie ostrością. Tytułowa Tamara po powrocie do rodzinnej wioski miota się wśród nierozpoznanych emocji, wspomnień z dzieciństwa i niejasnych oczekiwań wobec przyszłości. Jej romansowe wyskoki obserwuje z zaciśniętymi zębami przystojny i odpowiedzialny Andy, z którym przed laty była związana. Ale Andy zarabia na życie jako robotnik rolny, o ileż atrakcyjniejszy wydaje się gwiazdor rockowy, w którym kocha się rzesza angielskich nastolatek. Najboleśniej zresztą dostaje się od reżysera celebrytom. Jeszcze okrutniej obchodzi się on z egocentrycznym autorem kryminałów, nagminnie zdradzającym żonę draniem. Zabawne dialogi i komediowe sytuacje niepostrzeżenie prowadzą nas ku krwawemu rozwiązaniu, które z kolei płynnie przechodzi w happy end godny prawdziwej komedii romantycznej. Pysznie się to ogląda.
Tamara Drewe, Wlk. Brytania 2010, reż. Stephen Frears, wyk. Gemma Artreton, Luke Evans, Dominic Cooper, dystr. Gutek Film