1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. REKLAMA

Fundacja Arton prezentuje prace Jolanty Marcolli

Zobacz galerię 10 Zdjęć
W SOHO Factory Fundacja Arton prezentuje kolejną wystawę przywracającą historii sztuki niezwykle ciekawą artystkę sztuki konceptualnej. Do 14 lutego możemy oglądać, po trzydziestu latach milczenia, wybrane prace Jolanty Marcolli.

W SOHO Factory Fundacja Arton prezentuje kolejną wystawę przywracającą historii sztuki niezwykle ciekawą artystkę sztuki konceptualnej. Do 14 lutego możemy oglądać, po trzydziestu latach milczenia, wybrane prace Jolanty Marcolli.

Katarzyna Wąs: Fundacja Arton wykonuje pracę niemalże archeologiczną. Jednak większość artystów, których prezentujecie istnieje w jakimś stopniu w historii sztuki. Jolanta Marcolla wydaje mi się całkowitym odkryciem. Jak na nią trafiłaś?

Marika Kuźmicz: Kilka lat temu pracowałam nad zbiorową wystawą poświęconą fotografii lat 70. Wypożyczałam prace bezpośrednio od artystów, przeprowadzałam dużo rozmów, zależało mi na tym, żeby dotrzeć do zatartego przez czas obrazu ówczesnej awangardy. Chciałam scalić różne wersje tego obrazu, pokazać go w pełni i w złożoności jednocześnie. Wówczas jedyną pracą Jolanty Marcolli, która funkcjonowała w obiegu sztuki był jej film „Kiss” z 1976 roku. Zobaczyłam film i zaczęłam wypytywać.

Nie wiedziałaś zatem zupełnie czego możesz się spodziewać. Co mówiły o niej osoby, które znały ją osobiście?

Dowiedziałam się tylko, że współtworzyła Galerię Sztuki Aktualnej, że od początku lat 70. działała we Wrocławiu. Pytałam o nią uczestników wystawy, wszyscy ją znali i pamiętali, ale jakoś nikt nie wiedział, gdzie konkretnie jej szukać. Znalazłam numer telefonu na jej stronie internetowej, na której były tylko ilustracje książek dla dzieci. Do momentu naszego spotkania nie byłam pewna czy spotykam się z właściwą osobą.

Brzmi to jak spotkanie po latach ze znakiem rozpoznawczym w formie czerwonego goździka na stoliku. Jak wyglądało wasze pierwsze spotkanie?

Na spotkanie artystka przyniosła rzecz niezwykłą i potwierdzającą jej tożsamość ☺: autorskie portfolia, które zawierały wybór prac. Były to fotografie, wglądówki - mniejsze od kopii wystawowych, ale wykonane tak samo, jak oryginały, często w formie pracochłonnych kolaży. Albumy były przygotowane bardzo starannie, pod każdym względem, także typograficznym. Autorka filmu „Kiss” i ilustratorka książek z bajkami była tą samą osobą. Na początku lat 80. zaprzestała działalności w obszarze sztuki awangardowej, pracowała jako ilustratorka, zresztą dostała za swoją pracę wiele nagród. Ze zdumieniem stwierdziłam, że pamiętam z mojego dzieciństwa kilka książek z jej rysunkami.

Czy długo musiałaś namawiać ją do pokazania jej prac po ponad trzydziestu latach przerwy?

Współpracujemy od kilku lat, dokładnie od 2010 roku. Po wystawach zbiorowych, które kuratorowałam, w których uczestniczyła Jolanta Marcolla, wiedziałam, że będę chciała zaprosić ją do współpracy przy wystawie indywidualnej. Od 2011 roku pracujemy nad jej archiwum. Wystawa była więc naturalnym etapem tego procesu.

Kim w takim razie jest, a w zasadzie kim była, Jolanta Marcolla?

Wolę mówić o tym kim Jolanta Marcolla jest.

Jest jedną z kilku artystek w Polsce, która w połowie lat 70. pracowała z wideo, robiła filmy. Tworzyła prace, które trudno jest sklasyfikować, zaszufladkować, bo były i są bardzo oryginalne na tle ówczesnej produkcji artystycznej. Z jednej strony są wyrazem refleksji konceptualnej, zadają nadal aktualne pytania o to, czym jest fotografia, o to, jaką pełni rolę w życiu społecznym. Z drugiej jednak, co nie było częste, są obdarzone dużym ładunkiem krytycznym w odniesieniu do rzeczywistości i podejmują refleksję feministyczną.

Marcolla jest kimś, kto w 1970 roku przyjechał na studia z Zielonej Góry do Wrocławia z mocnym postanowieniem, by poświęcić się malarstwu. Malarzem był także jej ojciec.

… a stało się coś zupełnie innego.

Jolanta Marcolla miała 19 lat kiedy znalazła się we Wrocławiu i bardzo szybko dojrzała jako artystka. Zarzuciła malarstwo, zaczęła eksplorować fotografię, film, wideo. Jej prace i teksty z początku lat 70. świadczą o niezwykle wysokim poziomie świadomości młodej dziewczyny, która musiała wykazywać się nie tylko talentem i pracowitością, ale też wielką determinacją. Robienie filmu wiązało się z koniecznością zdobycia kamery, z realizacją samodzielnego montażu.

Dlaczego wybrała akurat Wrocław?

Wrocław wybrała trochę przypadkiem, ponieważ tam studiowała już polonistykę jej starsza siostra. W tamtym czasie Wrocław był jednym z trzech ważnych ośrodków sztuki awangardowej w Polsce. Działa Galeria pod Mona Lizą, którą prowadził charyzmatyczny Jerzy Ludwiński. Tu odbyło się Sympozjum Wrocław 70, fundamentalne zdarzenie dla polskiej sztuki konceptualnej. Działali Natalia LL, Andrzej Lachowicz, z którymi współpracował wówczas artysta i teoretyk, Jan Świdziński. Już wcześniej grunt dla tych działań przygotowała Grupa Wrocławska, artyści tacy jak Zdzisław Jurkiewicz. Właśnie w tamtym momencie dokonywało się, po raz kolejny, przewartościowanie pojęć takich jak: „sztuka”, „artysta”… Brzmi to nieco patetycznie, ale tak było.

W jakim kontekście mówicie o sztuce Marcolli?

Moja praca przypomina wywoływanie fotografii, ale wywoływanie jej częściami. Potrzeba czasu, żeby pojawił się cały obraz. Dlatego, kiedy mówię o sztuce Marcolli, to przede wszystkim widzę potrzebę przywołania dla niej kontekstu faktycznego. Z kim tworzyła swoją grupę, z kim współpracowała, z kim uczestniczyła w wystawach zbiorowych, gdzie miała wystawy indywidualne. Po ustaleniu tych faktów, naturalnie wynika kontekst. Marcolla była w latach 70. artystką znaną w środowisku i wystawianą zagranicą. Moje działanie nie jest siłową próbą wprowadzenia do obiegu prac kogoś, kto tworzył w samotności, w domowym zaciszu, ale ponownego pokazania prac kogoś, kto był świadomym artystą, współtworzącym aktywnie świat sztuki.

Jak swoją sztukę traktowała Jolanta Marcolla?

Ona i Zdzisław Sosnowski, w ramach działalności grupy Galeria Sztuki Aktualnej, interesowali się kwestiami takimi jak problem odbioru sztuki. Zakładali, że dzieło powstaje dopiero wtedy, gdy pojawia się jego odbiorca, który „naprojektuje” na pracę własne refleksje czy doznania. Marcolla mówiła językiem tamtego czasu, nadając swoim pracom rys postkonceptualny, a tekstom paranaukowy charakter. Myślę, że chciała być odbierana, przede wszystkim jako artystka analizująca naturę mediów, ich wpływu na nasze życie.

Marcolla odcina się od szufladkowania jej sztuki jako feministycznej. Jednak w jej pracach wyczuwalna jest wyjątkowe połączenie subtelności i kobiecej siły. Mam wrażenie, że prace te są bardzo współczesne, inne od prac artystek które tworzyły w tym czasie. Jak jej sztuka odbierana była w latach 70.?

Żeby mówić o odbiorze, muszę trochę uogólnić. Uogólniając, nie sądzę, żeby wątki feministyczne, które w tej chwili są widoczne dla mnie czy dla ciebie, dla innych osób z naszego pokolenia, które zobaczyły wystawę „Własny pokój”, były tymi, które przede wszystkim dostrzegała ówczesna publiczność. W tamtym czasie nadal bardzo ważne było to, aby sztuka miała aspekt działania badawczego, naukowego. Takim językiem mówiła też Marcolla. Jest to widoczne w jej tekstach z tamtego czasu, nielicznych, ale bardzo dobrze napisanych, esencjonalnych.

Mimo to tytuł wystawy “Własny pokój” jest bardzo intencjonalny. Zwracasz nim uwagę na dodatkowy aspekt jej sztuki.

Tak, ponieważ jest jednak w nich coś jeszcze. Są one uniwersalne, aktualne, kobiece. Możemy się w nich przejrzeć, zobaczyć siebie, usłyszeć pytania, które stawiamy sobie dziś. Myślę, że czterdzieści lat temu, kiedy powstały, nie wybrzmiały w pełni, wyprzedziły swój czas. Teraz mają szansę wybrzmieć. One same i postać tej artystki to rzadka okazja do zadania ponownie pytania o rolę kobiet w sztuce w latach 70. w Polsce. Okazja, której nie wolno zmarnować.

Na wystawie prezentujecie kilka zdjęć i filmy. Reszta prac jest do obejrzenia na waszej stronie internetowej. Czy możesz powiedzieć kilka słów o tym jak działa repozytorium?

Repozytorium Fundacji Arton powstaje stopniowo od 4 lat. Pracujemy nad archiwami artystów. Udostępniamy na nim materiały, które zdigitalizowaliśmy. Dostęp do wglądówek na stronie jest bezpłatny. Repozytorium jest częścią pracy, o której mówiłam wcześniej, to odsłanianie obrazu świata sztuki, który jest częściowo zatarty, niewidoczny. Oczywiście nie jesteśmy w stanie zdigitalizować wszystkiego, dokonuję pewnych wyborów. W 2015 roku w Repozytorium pojawią się nowe nazwiska i kilka tysięcy nowych skanów. Jeżeli nasze plany uda się zrealizować, to w kolejnym roku będzie ono miało zupełnie nową formę, bardzo interesująca dla odbiorców.

Będziemy czekać na kolejne odkrycia Artonu z niecierpliwością.

Jolanta Marcolla “Własny pokój” 10.01-14.02.2015 Fundacja Arton, SOHO Factory pawilon 16 ul. Mińska 25, 03-808 Warszawa

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze