1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura
  4. >
  5. „Iwona, księżniczka Burgunda” w Teatrze Jaracza w Łodzi

„Iwona, księżniczka Burgunda” w Teatrze Jaracza w Łodzi

Teatra Jaracza w Łodzi, fot. Greg Noo-Wak
Teatra Jaracza w Łodzi, fot. Greg Noo-Wak
Każda moja wyprawa teatralna poza Warszawę kończy się ciekawym artystycznym przeżyciem. Nie inaczej było w przypadku najnowszej premiery w Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi. Na swoją wersję gombrowiczowskiej „Iwony” zaprosiła Agata Duda-Gracz.

Sama pani reżyser zapowiedziała, że spektakl powstał z jej prywatnej potrzeby zmierzenia się z największym dla niej polskim dramaturgiem. A Iwona miała być demaskującą granice obłudy księżniczką, której każdy gest, reakcja lub jej brak urasta do rangi symbolu.

Duda-Gracz nie dokonała żadnych skrótów w tekście, skupiła się na interpretacji i rytmie. A ten, wybijany sprawnie dzięki muzyce Mai Kleszcz ( Elvis Artysta Celebrujący)  i Wojciecha Krzaka (Walenty) ze śpiewanymi tekstami reżyserki, że Gombrowicz nabrał innej, jeszcze bardziej wyrazistej formy. Wykorzystanie motywów tańca, kroczenia, rytualnych gestów starannie zakomponowanych na tle ascetycznej scenografii, rysowanej światłem dało bardzo teatralny, chwilami mistyczny wręcz, efekt. Gombrowicza nie ma co poprawiać, ale można i należy Go doprawić po swojemu . I na to odważnie zdobyła się Agata Duda-Gracz. Jej teksty i kostiumy(mężczyźni grający także role dam dworu w odsłaniających  torsy koszulach czy wręcz zarękawkach) to wyraźna pieczęć twórczej osobowości. Reszta należy do Gombrowicza. I do dwójki wybijających się aktorów, Króla-Ireneusza Czopa, i Szambelana - Mariusza Jakusa. Oni w moim przekonaniu najlepiej czują w tym spektaklu gombrowiczowską frazę, potrafią się nią bawić, dystansując się i skupiając na niuansach tekstu równocześnie. Finałowa scena , której szczegółów nie zdradzę (bo warto przekonać osobiście) daje im możliwość totalnego obnażenia. Podniesienia i upadku obu postaci – mistrzów obłudy i gry konwenansami.

Królowa- Milena Lisiecka, obdarzona wspaniałym scenicznym emploi rodem z filmów Felliniego dopiero w tym momencie dorasta do kunsztu swoich kolegów. Jej rozpad osobowości, lęki i obsesje, którym pozwala sobą zawładnąć, dają porażający efekt. Słaniająca się i potargana, umazana szminką rozpaczliwie broni swej pozycji i kobiecości. To jest coś! Na takie sceny czeka się w teatrze. Młodzi aktorzy są bardzo sprawni technicznie  i niebywale dynamiczni. Precyzyjna reżyseria wyznacza im granice, poza które posunąć się nie powinni, i oni przestrzegają tej reguły. Niestety w całej tej misternej konstrukcji niknie sama Iwona. Jej brak też coś znaczy, ale chyba nie o to reżyserce chodziło. Pamiętam Marię Peszek i Małgorzatę Rudzką w tej roli. Ich milcząca obecność była tak męcząco intensywna, że sama chciałam tamte Iwony chwilami zamordować. Ale nie potrafiłam równocześnie oderwać od nich wzroku. Może to kwestia czasu i łódzka Iwona - Iwona  Dróżdż – Rybińska z czasem dojrzeje i nabierze siły i scenicznego wyrazu. Iwona to wszak jedna z najtrudniejszych ról do zagrania nie tylko w tym spektaklu. Ale w ogóle w teatrze. Jednym słowem – zachęcam do wizyt w Łodzi!

„Iwona, księżniczka Burgunda”  Witold Gombrowicz, reżyseria Agata Duda-Gracz, premiera 19 stcyznia 2014,  Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze