1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. REKLAMA

Kino to wspólna wyprawa. Jaką rolę pełnią filmy i bajki w wychowaniu?

Rodzic jest przewodnikiem, ale też towarzyszem. Zaprasza do kina, ale jednocześnie jest pół kroku za dzieckiem i pozwala mu eksplorować świat. Fajnie, jeśli jest partnerem do komentarza. Trochę jak w sparingu – dziecko czuje, że może na rodzicu trenować, bo nie będzie tylko porządkował jego wiedzy, ale zostawi mu przestrzeń na szukanie siebie. A potem to wspólnie omówią – mówi Anna Seweryńska, psycholog.

Kino jako sposób spędzania czasu z dzieckiem? Czy to dobra forma wspólnych spotkań?

Nie chodzi tu o samo oglądanie. To, co jest fajne, to wspólna wyprawa. Ciekawe jest na niej już tylko to, że często to dzieci sugerują i proponują repertuar albo komentują propozycje rodziców. To one prowadzą.  Najwartościowsze jest jednak to, co wydarza się później, po seansie. I właśnie tu bardzo ważną rolę do odegrania ma rodzic. To, co się wydarzy, zależy od tego, na ile da się porwać tej wspólnej wyprawie z dzieckiem i na ile będzie ciekawy tego, co jego dziecko zobaczyło i przeżyło w kinie i co z tego ma. Czy będzie potrafił zainteresować dziecko, odpowiednio nakierować jego talenty i wesprzeć zainteresowania, czy będzie potrafił zainspirować go bohaterem z ekranu. Właśnie po to idzie się wspólnie do kina. Inaczej dostaniemy tylko tyle, że mija nam jakiś czas. Zapalają się światła, wychodzimy z kina i wracamy do domu. Tyle.

Wyjście do kina „tak po prostu” to za mało?

Z punktu widzenia bycia z dzieckiem nic się złego nie dzieje. Pytanie czy tak chcemy żeby po prostu mijał nam czas i nic więcej. Dla dziecka wyjście z domu to wyprawa – znak, że coś się dzieje. Warto to wykorzystać.

Czyli inspirować. Jak to robić mądrze?

To jest pytanie do rodzica: na ile znasz swoje dziecko i jak dobrze wiesz, co warto w nim wspierać. Jeśli np. dziecko pasjonuje się historią, obejrzenie filmu z takiego repertuaru będzie okazją do wzmocnienia informacji w tym temacie, zachęca do aktywności. Film może być też inspiracją do poznania nowych przestrzeni, np. dowiedzenia się o jakimś kraju – bo bohaterowie eksplorują ten świat. Powinniśmy postrzegamy dzieci przez pryzmat tego, co może je zainspirować, zaintrygować, co da im elementy do przemyślenia. Wtedy omawiając z nimi naszą wyprawę sami możemy coś w niej zobaczyć.

Rodzic też się uczy?

Myślę, że tak. Dzieci bardzo uczą rodziców oglądania świata w sposób spontaniczny – nie ma cenzury, nie ma wytycznych: „powinienem coś widzieć tak i tak reagować”. Rodzic widzi świat tak, jak opisali go dorośli. Dziecko ogląda prosto: widzę, co widzę, czuję, co czuję. Rodzic uczy się, że nie ma co nadmiernie interpretować, tylko być w czymś i towarzyszyć bohaterom. W kinie dziecko poznaje rodzica. Czuje, że jest z nim połączone emocjonalnie. To okazja do łapania porozumienia.

A czy ambicja rodziców może temu połączeniu zaszkodzić?

Czasem tak. Ważne, żeby dowiedzieć się od dziecka, co dla niego było ciekawe, co je uruchomiało a mniej narzucać, jak powinno coś postrzegać. Inaczej dziecko dostanie komunikat, że to co przeżywa i odbiera nie jest w porządku. Traci zaufanie do swoich zmysłów i uczyć. Przestaje być pewne, że są w porządku. Trzeba zostawić dziecku pole do  jego autentycznych emocji.

Nawet jeśli odbiegają od emocji innych? Co jeśli dziecko płacze, gdy inne się śmieją?

To jest indywidualność. Warto wtedy pytać dziecko „dlaczego” i uzupełniać własny odbiór, a nie spłycać odbiór dziecka mówiąc: „wiesz, tu o raczej wszyscy się smucą”. Może mam wyjątkowe dziecko? Rodzice chcą edukować, dzieci, ale często wybierają edukowanie z wysoką poprzeczką – czyli cel jest tam, gdzie rodzic uznaje za ważne. Dziecko zaczyna się frustrować, że rozczarowuje rodziców, że ich zawiodło. Zaczyna się wstydzić, obawia ujawniać, przestaje być spontaniczne, a zaczyna być kombinatorem.

Wracamy do emocji. Dziecko zaczyna bać się czuć?

Dobrze, żeby dziecko przeżywało wszystkie uczucia. Np. strach jest jednym z nich. Jeśli dziecko jest zaopiekowane, będzie się czuło bezpiecznie. Najwyżej chwyci rodzica za rękę, ale nauczy się przeżywać. Strach można bardzo fajnie omówić z dzieckiem. W ten sposób uczy się obsługiwać swoje emocje. Przed kinem były bajki literackie. W bajkach bardzo dużo jest demonów strachów, straty śmierci, kłopotów. Ale bajki mają morał. Dobre kino dziecięce też go ma. Pokazuje świat wartości.

Często uważa się, że „bajki” powinny kończyć się dobrze, że wszystko powinno iść gładko i prowadzić do: „królewicz pocałował księżniczkę i żyli długo i szczęśliwie”.

Wszystko jest po coś. Trudne przeżycia też. Dziecko uczy się, że może wybrać, poradzić sobie, że z różnych sytuacji jest jakieś wyjście, nawet jeśli nie jest to dosłowny happy end. Że nawet jeśli nie wszyscy na końcu są zadowoleni, to nie jest źle, bo takie jest życie. A w życiu jest różnie i nie zawsze różowo. Kino, które tylko słodzi oszukuje dziecko, popycha je w stronę fascynacji światem mrocznym – bo przecież tabu jest atrakcyjne.

Można pokazywać „brutalne” sceny, jak na przykład śmierć?

Umieranie jest tak samo naturalne, jak urodziny. Choroby są z nami obecne cały czas. Dlatego na poziomie społecznym mówimy dzieciom czym jest integracja, uczymy jeż doceniać, że w każdym jest coś fajnego, niezależnie czy jest piękny i sprawny, czy trochę mniej. Podobnie jest w świecie, który może przekazywać film. W kinie uczymy się straty. Oswajamy zagrożenie. Mówimy dziecku: bojąc się nie musisz być bezradny. Możesz się bać i jednocześnie widzieć, że kiedy coś się kończy, jednocześnie tworzy się przestrzeń, że śmierć może być ulgą, że nie tylko wyzdrowienie to happy end. To bardziej prawdziwe doświadczenie dla dziecka. To bogaty świat odkrywania, że pomiędzy czernią i bielą są odcienie.

Przejdźmy na chwilę od emocji do nauki. Jak obrazy rozwijają mózg dziecka?

Neurologicznie, obrazy – zwłaszcza u mniejszych dzieci – są w dalszym planie rozwoju. Dzieci uczą się organoleptycznie. Lubią dotykać, smakować, wąchać. Sam obraz jest jak ekran – jest płaski, to wtórny odbiór. Dzieci zresztą intuicyjnie to wyczuwają. Dlatego podrywają się z foteli na seansach, spontanicznie dialogują. W teatrze wbiegają na scenę. W kinie nie mogą, ale i tak podłączają się pod akcję. To pokazuje że samo widzenie i oglądanie rzeczywistości na ekranie nie tyle rozwija dzieci, ile dostarcza różnych informacji. Ważniejsze jest to, co wydarzy się wokół oglądania – rozmowa z rodzicem, jego obecność, rozmowa o uczuciach, możliwość skomentowania tego, czego dziecko się dowiedziało. Szukanie w rzeczywistości tego, co zobaczyło w filmie.

Czyli wracamy do rodzica.

Rodzic ma bogatą funkcję. Jest przewodnikiem, ale też towarzyszem. Zaprasza, ale jednocześnie jest pół kroku za dzieckiem i pozwala mu eksplorować świat. Fajnie, jeśli jest partnerem do komentarza. Trochę jak w sparingu – dziecko czuje, że może na rodzicu trenować, bo nie będzie tylko porządkował jego wiedzy, ale zostawi mu przestrzeń na szukanie siebie. A potem to wspólnie omówią. Bo dziecko dużo widzi i dużo rejestruje, ale samo tego nie obrobi – potrzebuje rodzica, żeby wprowadził go w świat zrozumienia.

Rodzic jest tłumaczem?

I podpowiadaczem. Nie da się przecenić roli rodzica wobec dziecka. Dziecko potrzebuje przeglądać się w lustrze relacji z rodzicami.

A czego my, dorośli, uczymy się w kinie dziecięcym?

Pytanie czego szukamy w bajkach. Myśląc o dzieciach myślimy: „dobrze, żeby wiedziały to, czy tamto.” Pytanie: „A czy ty to już wiesz?”. To w gruncie rzeczy pytanie o to, na ile przeglądamy się w tych relacjach z ekranu. Na ile nasze wybory i zachowania są w porządku, na ile jesteśmy uczciwi i otarci, w zgodzie z samym sobą. Na ile jesteśmy w tanie nie tylko deklarować, że bronimy dzieci, rzeczywiście ich bronimy. Na ile dziecko może być z nas dumne i może nam zaufać. Dorosły często w dziecięcym świecie bardziej pozwala sobie na wzruszenie niż się spodziewał. Te filmy są tak robione, żeby zdzierać z dorosłych kamuflaż „ja wszystko wiem”.

Tresują nas emocjonalnie?

Myślę, że tak.

A jak to jest ze starszakami?

Nastolatki nie potrzebują odkrywać, ale potwierdzać swoje wybory. Więc szukają w filmie czegoś innego niż najmłodsi odbiorcy. Chodzi im bardziej o przeglądanie się w kinie,  potwierdzanie swoich wyborów – wiem coś na swój temat – wiem kim jestem i jaki jestem.  To jest oglądanie od środka, identyfikacja.

Mama i tata na fotelu obok są zbędni?

Rodzice są mniej potrzebni w samym byciu w kinie i w interakcji, ale są za to bardzo potrzebni w konfrontowaniu się z rzeczywistością filmową. Chodzi tu mniej o przekaz emocjonalny, a bardziej o intelektualny: „mogę myśleć inaczej niż ty tato i ty mamo”. Nastolatek potrzebuje potwierdzenia, że rodzic nie zgadzając się z nim dalej chce się z nim kolegować. Dla nastolatka jest ważne, że mając autonomie ma akceptację rodziców, że chociaż nie spełnia ich wymarzonych oczekiwań, chociaż wyznaje inny świat wartości, dokonuje innych wyborów, nadal ma ich akceptację.

Czyli rodzic nadal ma tę samą rolę, tylko trudniejszą?

To taki paradoks: im bliżej samodzielności jest dziecko, tym trudniej ma rodzic. Bo musi je puścić. 

7 czerwca 2018 roku w Warszawie ruszy szósta edycja Kina w Trampkach Festiwalu dla Dzieci i Młodzieży. Święto kina dziecięcego i młodzieżowego potrwa 10 dni, podczas których zostanie przedstawiony szeroki wybór najnowszych, wyszukiwanych na całym świecie filmów - zabawnych, mądrych i poruszających, stworzonych z szacunkiem do młodego widza. Seanse odbędą się w dwóch warszawskich kinach - Kinotece oraz Kinie Luna. Podczas Festiwalu odbędą się warsztaty, spotkania i wystawy, ale również liczne konkursy i zabawy.

Festiwal odbywa się z myślą o młodych widzach, a wyjątkowym czyni go fakt, że jest też przez nich współtworzony. Ogromną rolę w tworzeniu całego wydarzenia odgrywają dzieci i młodzież. Co roku powstaje dziecięce i młodzieżowe jury, młodzi zapowiadają filmy, prowadzą spotkania z twórcami. Natomiast ci, dla których praca w mediach jest marzeniem, dostają możliwość zdobycia pierwszych szlifów w zawodzie. Podczas specjalnych warsztatów, organizowanych przez Festiwal, uczymy młodzież podstaw pracy prezenterów, operatorów, montażystów, dając solidne podstawy do profesjonalnego przeprowadzania relacji i wywiadów z Festiwalu. Po tak gruntownym i profesjonalnym przygotowaniu, powstaje specjalna Młodzieżowa Telewizja Festiwalowa, zajmująca się przeprowadzaniem relacji i dokumentacją wydarzenia.

Każdej edycji Festiwalu towarzyszy hasło, tegorocznym jest Fair Play. Większości ta postawa kojarzy się ze sportem, jednak fair można być nie tylko na boisku i właśnie to chcemy pokazać młodym widzom. Segregowanie śmieci, kasowanie biletu, pomoc słabszym to tylko kilka przykładów bycia fair play w życiu codziennym.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze