Nie od dziś wiadomo, że Krystyna Janda ma nosa do dobrych tekstów teatralnych. Tym razem sięgnęła po „Kolację kanibali” Vahé Katchy. Francuska adaptacja Juliena Sibre'a odniosła wielki sukces i cieszyła się uznaniem krytyki - otrzymała aż 3 Moliery, najbardziej prestiżowe nagrody teatralne nad Sekwaną. Polską wersję spektaklu wyreżyserował Borys Lankosz. Premiera w Teatrze Polonia jest jego teatralnym debiutem.
Historia przyjaciół, którzy w czasie wojny świętują w Paryżu urodziny gospodyni to wymarzony tekst dla aktorów. Mamy tu osiem wyraźnie zarysowanych postaci oraz barwną rzeczywistość Paryża kolaborującego z okupantem. I sieć powiązań między ludźmi, którzy pozornie dobrze się znają.
Lankosz podszedł do tematu ambitnie, zatrudnił młodych aktorów oraz Kamila Maćkowiaka z Teatru Jaracza w Łodzi i Rafała Mohra, który, od lat związany z Polonią i Och-Teatrem, niezmiennie zachwyca mnie aktorską charyzmą i wdziękiem. Powstało widowisko o sprawnym wewnętrznym montażu scen, w którym pierwsze skrzypce gra Mohr w roli oficera Gestapo. Jego Kaubach mówi pięknym niemieckim, cytuje filozofów w oryginale, jest dowcipny, ale zarazem bezwzględny. Rozkazując przyjaciołom wytypować spośród swego grona dwie ofiary do odstrzału, wyzwala najniższe instynkty - jesteśmy świadkami tego, jak niegodnie mogą zachować się ludzie wobec najbliższych, gdy grozi im śmiertelne niebezpieczeństwo.
Mohr świetnie radzi sobie z partnerującymi mu na scenie młodszymi kolegami, którym brak jeszcze wewnętrznej prawdy i dojrzałego warsztatu. W swej grze jest bardzo powściągliwy i precyzyjny, na zbędne gesty nie pozwala ani sobie, ani innym. A to dyscyplinuje. Dlatego większość jego scenicznych partnerów usuwa się w cień i spektakl staje się popisem jednego aktora. Oglądałam to przedstawienie kilka dni po premierze i sądzę, że trzeba młodym aktorom dać trochę czasu. Tekst daje im bardzo wiele możliwości.
„Kolacja kanibali”, Vahé Katcha, reż. Bory Lankosz, 6 listopada 2014, Teatr Polonia w Warszawie