Twórca legendarnej „Podróży za jeden uśmiech” zamienił obraz na słowo. Jednorazowo, ponieważ książka to „spłata długu wobec dwóch matek, Heleny i Karoliny”. W ten sposób powstała opowieść o tym, co w życiu z dala od planu filmowego.
„Jestem synem dwóch matek, za to ani jednego ojca”. Niemożliwe? A jednak! Autor nigdy nie poznał swojego prawdziwego ojca, ale już jako kilkulatek dowiedział się, że wcale nie jest synkiem mamy Karoliny, lecz Helki - później mamy Heleny. To ciężka wiadomość dla małego dziecka. Z czasem pojawił się dylemat, która z kobiet jest ważniejsza. Sytuacja patowa, bo obie go kochały i on też obie kochał. Krążył więc między matkami, ze świadomością, że ta druga zawsze cierpi. Z tym poczuciem winy mierzy się chyba reżyser do dziś.
„Ta książka powstała z potrzeby opowiedzenia o tym, co przez lata nie dawało mi spokoju i co skrzętnie skrywałem przed ludźmi i światem. Jest też ona podziękowaniem dla tych wszystkich ludzi, którzy odegrali ważną rolę w moim życiu. Jest jednocześnie zapisem zdarzeń, miejsc i czasów, w których się rozgrywały”.
Jest w prozie Jędryki prywatność: intymne zwierzenia i czułość dla najbliższych; jest wojenna rzeczywistość i powojenne społeczeństwo. Ale dla mnie trochę za mało historii filmowych. „Szaleństwa Majki Skowron”, „Stawiam na Tolka Banana”… Wychowałam się na jego serialach, do niektórych powróciłam jako dorosła osoba i do dziś cieszy mnie wyłapywanie kadrów ze znanych miejsc w Warszawie - stąd pewnie ten niedosyt. Film jest oczywiście obecny w książce: padają nazwiska scenarzystów, aktorów, kolegów ze szkoły, pojawiają się pojedyncze wspomnienia z kolaudacji, ale liczyłam, że autor poświęci więcej uwagi tej jednej ze swoich miłości. A jest o czym opowiadać, przecież Stanisław Jędryka nakręcił kilkadziesiąt obrazów!
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2012, s. 328