Ryszard Ćwirlej znów przenosi nas w peerelowskie realia. Tym razem fabuła obejmuje kilka dni w sierpniu 1988, a intryga toczy się wokół kultowego Festiwalu Muzyków Rockowych w Jarocinie.
Mimo obecności rzeszy milicjantów (mundurowych i w cywilu) i esbeków z poznańskiej komendy wojewódzkiej na festiwalu zostaje popełnione morderstwo. Na nagie ciało dziewczyny trafia jeden z fanów rockowej muzyki, poszukujący swojej gitary. Sekcja wykazuje, że ofiara zginęła od uderzenia młotkiem, a wcześniej została zgwałcona. Do akcji wkraczają kryminalni z Poznania, znani już z poprzedniej powieści Ćwirleja, „Ręczna robota”. Będą nie tylko ścigać mordercę, ale też walczyć z funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa, którzy wcale nie mają wspólnych interesów z kolegami – milicjantami.
Ale intryga kryminalna to nie jedyna wartość powieści. Nie do przecenienia jest bowiem drobiazgowość w odtwarzaniu siermiężności końca lat 80., o którą pokusił się autor. Przypomina więc modę na pomarańczowe fluorescencyjne sznurowadła, skarpetki frotte noszone do sandałów, złote koronki jako lokatę kapitału i działaczy studenckich w wieku 35 +. Opisuje subkultury młodzieżowe i wymienia rzeczywistych muzyków, którzy uczestniczyli w jarocińskiej imprezie. Ba, w 1988 r. festiwal faktycznie wygrał zespół „Zielone żabki”, tak jak pisze Ćwirlej!
„Mocne uderzenie” to dowcipnie napisana opowieść o schyłku peerelu, który wcale nie musiał być schyłkiem, gdyby tylko szatańska prowokacja SB się powiodła…
Wydawnictwo WAB, Warszawa 2011, s. 424