1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

Hailee Steinfeld - Jestem strasznie niedorosła

Bardzo młoda (14-letnia), niepozorna dziewczyna, która jedną swoją rolą w filmie braci Coen zawojowała całe Hollywood i zdobyła nominację do Oscara za występ w "Prawdziwym męstwie". Nam opowiada o swojej przygodzie z kinem i pracy na planie tej produkcji.

Czy ceremonia wręczenia Złotych Globów była dla ciebie jakimś przedbiegiem przed Oscarami?

Tak, zdecydowanie. To pierwsze moje doświadczenie tego typu, pierwsze publiczne wystąpienie. Wręczałam nagrodę za najlepszą animację, zresztą wspólnie z Justinem Bieberem. To bardzo miły chłopak.

Miałaś tam styczność także z innymi gwiazdami. Udało ci się pożartować z Rickym Gervaisem?

Niestety nie. Ale to świetny, zabawny facet. Mieliśmy okazję poznać się, gdy brałam udział w moim pierwszym talk show u Davida Lettermana.

Miałaś tremę?

Jasne! Gdzie bym się nie obróciła, wszyscy mnie znali, zagadywali. Wchodząc do studia, miałam wrażenie, że spoglądają na mnie oczy całego świata.

„Prawdziwe męstwo” to świetny start. Co dalej?

Mam parę ciekawych propozycji. Przeglądam oferty. Nie chcę się spieszyć, ale w najbliższym czasie na pewno wystąpię w kilku ciekawych projektach.

Znajdziesz czas na szkołę?

Jasne, zresztą moja nauczycielka czeka za drzwiami. (śmiech) Uczę się głównie w domu, sporo przez Internet. Podjęliśmy z rodzicami decyzję, że tak będzie lepiej. Gdy dostałam angaż w filmie, opuściłam wiele lekcji. Zresztą już wcześniej nie było łatwo.

Jak na twoje sukcesy reaguje rodzina?

Bardzo mnie wspierają. Są spoza branży, więc całe to zamieszanie wokół mnie kosztuje ich trochę nerwów, ale dają mi do zrozumienia, że mogę na nich liczyć.

Ile miałaś lat, gdy zainteresowałaś się aktorstwem?

Osiem. Miałam kilka wczesnych doświadczeń, które ukierunkowały mnie na kino. Powiedziałam mamie, że interesuje mnie aktorstwo, odbyłam kilka kursów przygotowawczych. Spodobało mi się. Mama załatwiła mi agenta, a on kilka pierwszych ról.

Pamiętasz pierwszy angaż?

Pierwszą rolę zagrałam u boku Kelseya Grammera w serialu „Teraz ty!”. To było ciekawe doświadczenie, bo pomogło mi zrozumieć czym się różni telewizja od kina. Miałam wtedy 10 lat.

Nie czułaś presji, że wraz z rozwojem kariery, musisz szybciej dorosnąć?

Nie, wręcz przeciwnie. Jestem strasznie niedorosła (śmiech). Zdziwiłbyś się, gdybyś zobaczył mnie z przyjaciółmi. Staram się spędzać z nimi jak najwięcej czasu, nie tracić dzieciństwa, zajmować się rzeczami innymi, niż te zawodowe. Z moją przyjaciółką Kate chętnie jeżdżę konno, uciekam od medialnego zgiełku. Nie czuję presji, ale to prawda, cały ten proces wchodzenia w show business dał mi lekcję przyspieszonej dorosłości.

 
Odnajdujesz w branży filmowej jakiś wzór do naśladowania?

Uwielbiam Diane Lane, jest świetną aktorką. Ona też zaczynała w młodym wieku i, co ciekawe, prywatnie jest żoną Josha Brolina, z którym miałam okazję grać w „Prawdziwym męstwie”. W trakcie zdjęć panowała zresztą świetna atmosfera, praca z takimi znakomitościami była prawdziwie inspirująca.

Porozmawiajmy o filmie. Denerwowałaś się pierwszego dnia na planie?

Tak, bardzo. Szczęśliwie, pierwszą rzeczą, którą sfilmowano z moim udziałem były reakcje na konkretne zdarzenia. To było w miarę łatwe, pozwoliło mi oswoić się z kamerą.

Czy któraś ze scen sprawiła ci specjalną trudność?

(myśli)

Może ta z wężami?

Nie, to akurat była dobra zabawa. (śmiech) Nie było chyba jakiejś szczególnie trudnej sceny. Owszem, każdy dzień przynosił nowe wyzwania, ale głównie była to olbrzymia przyjemność.

A jednak musiało być nerwowo. Podobno na planie wprowadziłaś opłatę za używanie wulgaryzmów.

To był pomysł mojej mamy i nauczycielki. Podczas zdjęć sporo się przeklinało, a ja wciąż jestem niepełnoletnia, dlatego wymyśliłyśmy, że za każde słowo na „k” do skarbonki trafi pięć dolarów. Gdy pewnego razu przyłapałam na przeklinaniu Matta Damona i Josha Brolina, stwierdzili, że muszę z tym skończyć, bo pójdą z torbami.

Coenowie roztoczyli nad tobą jakąś specjalną opiekę na planie?

Nie, raczej nie. Oczywiście zawsze byli przy mnie, doradzali, podpowiadali jak zagrać daną scenę, ale robili to także z Jeffem czy Mattem. Poza tym miałam sporo swobody, traktowali mnie jak dorosłych członków ekipy.

Znałaś wcześniej ich filmy?

Tak, część z nich – te, które mogłam obejrzeć nie będąc pełnoletnią, np. „Arizona Junior”. Zawsze jednak miałam świadomość kim są Coenowie, rola w ich filmie była dla mnie sporym wyróżnieniem.

A czy uważasz, że ten film, „Prawdziwe męstwo”, jest odpowiedni dla osób w twoim wieku?

Tak, sam film jest dość brutalny, ale to w pewnym sensie klasyczna, międzypokoleniowa przygoda. Myślę, że dzieciaki w moim wieku mogą się identyfikować z postacią Mattie, jej wyborami, bolączkami.

Jak przygotowywałaś się do roli?

Przeczytałam scenariusz i coś zaskoczyło. Polubiłam tę postać, wiedziałam jak w nią wejść. Później obejrzałam także poprzednią adaptację „Prawdziwego męstwa”, gdzie rolę Mattie grała Kim Darby. Jej interpretacja pomogła mi uzupełnić to, co sama już wiedziałam.

A czy czerpałaś inspirację także z samej powieści?

Czytałam książkę przed rozpoczęciem zdjęć, ale już po tym, gdy wiedziałam co chcę zagrać. Zaczerpnęłam stamtąd chyba tylko empatię Mattie względem zwierząt. Samą książkę bardzo polubiłam, ale dopiero po pewnym czasie.

Jak interpretujesz jej zakończenie?

Wydaje mi się, że Mattie wyrosła na bardzo niezależną, doświadczoną kobietę, ale można to czytać na wiele sposobów. Między nią a Roosterem narosła bardzo specyficzna więź, której nie potrafiła później odtworzyć z nikim innym. Tak to widzę. (po chwili) Mam nadzieję, że moje losy potoczą się inaczej. (śmiech)

Czego ci życzę.

Dziękuję.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze