1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

Odkrywamy zawody: artysta rzeźbiarz

</a> fot. Natalia Gruba
fot. Natalia Gruba
Zobacz galerię 7 Zdjęć
- Bycie artystą to nie zawód, to całe życie. Z tym się trzeba urodzić. To trudna droga, bardzo kręta, wyboista i indywidualna. To nie praca na etacie, to ciągła walka z samym sobą. Nieraz cenę za to płaci rodzina. Moje dzieci dopiero po latach mi powiedziały, że byłam złą matką, że rzeźby były ważniejsze od nich - mówi Łucja Włodek-Jabłońska, magister sztuki, rzeźbiarka.

Nie można przejść obojętnie obok jej domu. Jej ogród różni się od pozostałych, bo tutaj wśród kolorowych kwiatów i zieleni główną rolę odgrywają rzeźby. Uwagę zwracają mitologiczne postaci, ptaki i dzieci wykonane z ceramiki. Z daleka widać, że mieszka tu ktoś wyjątkowy.

</a> fot. Natalia Gruba fot. Natalia Gruba

Ledwie zdążyłam przejść przez furtkę, a u moich stóp pojawiły się trzy wesołe yorki, które swoim szczekaniem oznajmiły przybycie gościa. Za sprawą tak energicznego powitania przez psiaki, w drzwiach stanęła bohaterka mojego dnia - Łucja. Jak przystało na artystyczną duszę: w uszach duże kolczyki, na szyi rubinowy, ceramiczny krzyżyk (jak się okaże - jej dzieło). Włosy blond, związane w kucyk. Przyjęła mnie z uśmiechem na werandzie, bo w domu było zbyt ciemno. –Tylko światło jest mnie w stanie pobudzić do życia i tworzenia. Na starość zaczynam je szczególnie doceniać, a mam już ponad 70 lat - mówi artystka. Pogoda faktycznie była piękna, kawa stała na stole, więc można było swobodnie zacząć rozmowę.

- Po wojnie nie było zabawek, ja przynajmniej nie miałam. Jako dziecko bawiłam się nad stawkiem i to tam po raz pierwszy miałam glinę w ręku. Na początku była to zabawa, a potem stało się to moim sensem życia, wyrażania siebie. Tym bardziej, że już jako kilkulatka, w szkole podstawowej brałam udział w Wystawie Twórców Ludowych w Poznaniu, gdzie zdobyłam raz pierwsze, a raz trzecie miejsce. Potem było Liceum w Jarocinie i studia artystyczne, chociaż nie sądziłam, że będę twórczo pracować. Na początku tak było, bo wyszłam za mąż za leśnika i mieszkaliśmy w różnych leśniczówkach pod Toruniem. Nie miałam stałego miejsca do pracy, a po drodze na świat przyszły dzieci i ciężko było pogodzić te wszystkie obowiązki. Dopiero jak przeprowadziliśmy się do Słupska rozpoczęła się moja artystyczna droga, tu mnie zauważono. Dużo prac zrobiłam - podkreśla rzeźbiarka.

</a> fot. Natalia Gruba fot. Natalia Gruba

Łucja Włodek – Jabłońska jest uznawana za jedną z ciekawszych osobowości artystycznych Pomorza. Specjalizuje się w dziedzinie rzeźby ceramicznej. Ma na swoim koncie wiele wystaw, a jej prace można oglądać w galeriach i muzeach w Polsce i za granicą. Jest autorką rzeźb zarówno niewielkich rozmiarów jak i tych monumentalnych. Rzeźbiła właściwie w każdym materiale, zaczynając od sztucznego kamienia, przez piaskowiec, kończąc na marmurze czy granicie. Jej rzeźby parkowe oraz pomniki znajdują się m.in. w Słupsku, Sławnie i Jarocinie. 

- Ceramika wyszła z przypadku i potrzeby. Wiedziałam, że chcę rzeźbić, ale zaczęłam chorować na serce i musiałam się oszczędzać, stąd zmiana materiału. Trzeba ciągle pracować, bo ręce już nie są tak sprawne, jak kiedyś. To takie ćwiczenia dla ciała i duszy - mówi artystka.

Rzeźby pani Łucji posiadają indywidualny styl. W jej pracach bardzo widoczne jest nawiązywanie do natury, sztuki ludowej, a także fascynacja dzieckiem i macierzyństwem. Główną rolę w jej pracach odgrywają kobiety, tak jak w przypadku rzeźbienia mojry, czyli trzech greckich bogiń losu, z którymi wiąże się pewna historia.

</a> fot. Natalia Gruba fot. Natalia Gruba

- Na pomysł wpadłam nagle, podczas pleneru w Starym Gronowie. Pierwsze dwie, czyli Kloto, która trzyma nić żywota oraz Lachesis, która tej nici strzeże, były wypalane razem, jednak doszło podczas wypału do zawału pieca ceramicznego. Ogień dostał się do wnętrza i osmolił rzeźby, stąd ich ciemny kolor. Jako ostatnia do wypału poszła Atropos, czyli ta bogini, która przecina nić życia. Historia byłaby nie warta zapamiętania, gdyby nie fakt, że po wypaleniu ostatniej serce mi pękło na drobne kawałki i przeżyłam śmierć kliniczną. Moja nić życia została na chwilę przerwana, a po roku przeszczepiono mi serce. To już prawie 20 lat… Od tamtej chwili pojawiło się u mnie w pracach więcej ptaków i aniołów - dodaje rzeźbiarka.

</a> fot. Natalia Gruba fot. Natalia Gruba

Pracownia jest praktycznie domem artystki, to tam spędza większość czasu, wypalając kolejne ptaki, głównie gołębie, które potem szkliwi. Jak sama mówi, nie robi tego na zamówienie, ale dla siebie. Kiedyś sprzedawała wiele prac, które teraz znajdują się na całym świecie. Dzisiaj mieszka na wsi razem ze swoimi pracami. Na półkach pokrytych pyłem stoją stada gołębi, a ściany zdobią płaskorzeźby aniołów. Rzeźb w pracowni jest wiele, niektóre zapomniane, przez nikogo nie oglądane, bo jedynymi tutaj gośćmi są wierne psiaki Maj, Gaja, Kora i czarny kot.

</a> fot. Natalia Gruba fot. Natalia Gruba

- Nawet zorganizowałabym wystawę, ale już nie mam na to siły. Tu, w Luzinie, gdzie mieszkam nie ma szacunku dla pracy twórczej, a do galerii nie oddam, bo jest problem z transportem. Ceramika to bardzo kruchy materiał. Denerwuje mnie jak ludzie chcieliby wszystko dostać za darmo, a sami kupują sobie jakieś barachło, zupełnie bez jakiejkolwiek wartości. Teraz, gdy mąż nie żyje muszę sobie radzić sama, a z pieniędzmi bywa różnie. Nie mam już zleceń, czasami ktoś coś kupi, ale to kropla w morzu potrzeb. Jak ktoś przychodzi i ma zapłacić 30 zł za ceramicznego gołębia, to kręcą nosem, bo za drogo i kupują jakąś tandetę z Chin. Widocznie liczy się dla nich ilość, a nie jakość. Zupełnie tego nie rozumiem. Tu, na wsi jestem taka zasklepiona. Ja i moje rzeźby starzejemy się, powoli umieramy - mówi Łucja Włodek- Jabłońska.

- To jest zawód dla osoby, która nie jest z niczym związana, bo rodzina na tym cierpi. Nie ma się czasu dla rodziny. Wiem po sobie. W pracowni jestem całkowicie pochłonięta sztuką. Nie muszę jeść i pić, nic dla mnie wtedy się nie liczy. Tylko w takim układzie się coś osiągnie. Jak patrzę na swoich kolegów z roku, to tak się miotali, bo nie wiedzieli czy pilnować rodziny czy zająć się tworzeniem. I w taki sposób wielu zdolnych artystów nic nie osiągnęło. Mnie na szczęście się udało, a to wszystko za sprawą drugiego męża, który był dla mnie dużym wsparciem - wspomina artystka.

</a> fot. Natalia Gruba fot. Natalia Gruba

- Gdybym mogła jeszcze raz wybierać, niczego bym nie zmieniła. Lubię to, co robię i jestem szczęśliwa. Zawsze byłam taka trochę rozkojarzona i miałam wrażenie, że żyję w swoim świecie, jestem jakby w takiej osłonie. Żyję na styku swojego i rzeczywistego świata. Trochę przez te rzeźby pokazuję innym własne patrzenie na swój świat. Mam wielkie szczęście, że robię to co lubię.

Wychodzę z magicznego miejsca Łucji Włodek- Jabłońskiej jej rzeźb przepełniona radością, choć w uszach ciągle brzmi: albo praca twórcza albo rodzina. Na szczęście o tym mogę pomyśleć innym razem. Teraz pod pachą ostrożnie niosę dwa piękne, białe gołębie, które kupiłam dla przyjaciół z Warszawy. Obdarowywanie pięknymi przedmiotami sprawia mi przyjemność, a radość obdarowanych jest bezcenna. Na pożegnanie dostaję od niej ceramiczny krzyżyk, który już wisi u mnie w pokoju, a w jego szklistej powłoce odbija się wspomnienie tamtego popołudnia. Dużo myślałam o tym spotkaniu. Kończąc ASP faktycznie nie jest lekko, jeżeli ma się pasję, ale brakuje zmysłu biznesowego, żeby w całości oddać się pracy twórczej. Niestety praca z doskoku daje marne efekty. Wsparcie bliskich jest ważne, bo bez niego można stracić horyzont z pola widzenia. Mam szczęście, bo moja rodzina kibicuje mi w działaniach. I bardzo im dziękuję, że wspierają nawet jeżeli nie rozumieją. Po prostu są. Bycie artystą bywa frustrujące, ale od tego bycia nie można się uwolnić. Artystą się jest do końca.

Natalia Gruba

Absolwentka Designu Krajobrazu na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu, inżynier Kształtowania terenów zieleni Poznańskiego Uniwersytetu Przyrodniczego, fotografik po Liceum Plastycznym w Gdyni-Orłowie. Rodowita Luzinianka, oczarowana Kaszubami i polską wsią, jej klimatem i tradycją. Odnajduje swoje powołanie w różnych dziedzinach sztuki: rysuje, tworzy grafiki, mapy, pisze ikony, fotografuje. W centrum jej zainteresowań znajduje się przede wszystkim człowiek i jego relacje z… przyrodą, tradycją, przeszłością, Bogiem i drugim człowiekiem.

ALFABET ZAWODÓW

To projekt, który ma na celu poznanie od zaplecza subiektywnie wybranych  przeze mnie zawodów. Wśród 23 specjalistów  znajduje się  między innymi: leśnik, organista czy też pilot balonowy. Projekt daje mi możliwość pracowania przez jeden dzień w danym fachu  i poznanie blasków i cieni poszczególnych profesji. Jest to też  moja skarbnica niecodziennych doświadczeń i nauka nowych czynności.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze