1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Kobiety często utożsamiają swoje ciało z wyglądem

Kobiety często utożsamiają swoje ciało z wyglądem

Wiele kobiet patrząc na ciało tylko zewnętrznie, nie wsłuchuje się w jego potrzeby. (fot. iStock)
Wiele kobiet patrząc na ciało tylko zewnętrznie, nie wsłuchuje się w jego potrzeby. (fot. iStock)
Wiadomo, że nasza kultura uprzedmiotawia kobiety. Ale żebyśmy same to sobie robiły? A robimy! Przynajmniej część z nas na hasło: „ciało” odpowiada: „wygląd”. Obraz w lustrze przesłania nam to, co dzięki ciału przeżywamy.

Nie wiedziałam, że bywa z nami tak źle, aż do niedawnych warsztatów, na których przyglądałyśmy się temu, jak to jest być kobietą i czy można nią być inaczej. W zamierzeniach miałyśmy wyjść poza stereotypy i dać sobie prawo do własnego sposobu istnienia. I dać takie prawo innym kobietom. Wszystko szło dobrze, aż w pewnym momencie zaproponowałam rozmowę o ciele. Grupa już nieźle się znała, więc taki osobisty temat nie wydał mi się za trudny. Uczestniczki dobrały się w pary i każda z nich przez kilka minut mówiła o swoim ciele. Mogła mówić wszystko, co przyjdzie jej do głowy. I wszystkim przyszło do głowy to samo! Wygląd i jego odstępstwa od ideału.

Kobiety opowiadały sobie o tym, co im się nie podoba w ich ciele, co ukrywają, a z czego są zadowolone i jak to zmieniało się w czasie. A potem usiadłyśmy w kręgu i dzieliłyśmy się tym, co wydarzyło się w parach. Jedne narzekały na zbyt mały biust, inne z kolei na zbyt duży, szczególnie w wieku dojrzewania było to dotkliwe. Jedne jako nastolatki były zbyt chude, inne zbyt grube, jedne mają za proste włosy, innym bez sensu się kręcą, bo rzadko jest tak, żeby było dobrze. We wszystkich parach okazało się, że z wiekiem nasze niedoskonałości są mniej dolegliwe, jakoś udaje nam się z nimi pogodzić, co było optymistycznym akcentem w tej lawinie zarzutów i zażaleń pod adresem ciała. No i tyle.

Niemożliwe, myślałam, słuchając tych relacji ze spotkań w parach. Przecież któraś musiała powiedzieć o tym, jak ciało jej służy, że lubi swoją sprawność, że lubi dotyk, że lubi zmęczenie po wysiłku, no takie normalne sprawy i drobne przyjemności płynące z ciała. Czekałam, że któraś powie o tym, że ma do ciała zaufanie albo że sprawia jej ono problemy i to ją martwi albo złości. A tu nic. Jakby ciało było ciałem obcym, na które patrzymy z zewnątrz. Przedmiotem, który spełnia jakieś wymogi estetyczne albo nie, a nie nami.

To jak to jest? To po cholerę nam to ciało? Żeby wyglądać? Nic dziwnego, że mamy kompleksy i trudno nam lubić siebie, bo przecież ciała nie są doskonałe. Może nawet nie po to są, żeby były? W intymnych rozmowach w parach kobiety przyjęły perspektywę obserwatorek – nie wzięły pod uwagę własnych doznań, jakby one były nieistotne. Ważne jest dla nas to, co widać – ciało jako przedmiot prezentacji. Ani słowa o naszej sile, sprawności, zdrowiu, wytrzymałości, zdolności działania. Ani słowa o radości z ruchu, jedzenia, seksu. Czyżbyśmy tego nie doświadczały?

– I to już? – zapytałam bezradnie, gdy ostatnia osoba skończyła mówić.

– Niczego wam tu nie brakuje?

Dziewczyny patrzyły zdziwione.

I co im miałam powiedzieć?

– A gdybyście były mężczyznami? Wyobraźcie sobie, co wtedy byście mówiły o swoim ciele.

Tą sytuacją kobiety nieźle się bawią. Rozsiadły się swobodnie, poklepują po brzuchach i udach, są rozluźnione i zadowolone.

– Lubię swój duży brzuch – mówi jedna.

– Każdy ptaszek ma swój daszek – dopowiada druga i grupa wybucha śmiechem.

Jeden za drugim padają żarty, z których wynika, że mężczyźni akceptują swoje ciała i są z nich zadowoleni.

– I to już? – znów zapytałam bezradnie, gdy żarty ucichły.

Zapadła cisza.

– No pewnie oni też mają kompleksy, na przykład jak są za niscy – zastanawia się jedna.

– Albo jak mają odstające uszy – dopowiada druga.

Patrzą na mnie wyczekująco, czy uznam to za prawidłową odpowiedź. I po co ja im zaproponowałam tę rozmowę o ciele? To miał być tylko krótki przerywnik pozwalający zbliżyć się do siebie samych i siebie nawzajem, a teraz muszę w to brnąć dalej i nie wiadomo, czy coś z tego wyniknie, bo te kobiety zdają się być bezcielesne!

– A jeśli ci mężczyźni uprawiają jakiś sport, to powiedzieliby o tym w takich rozmowach?

– No! Chwaliliby się swoimi osiągnięciami!

– A myślicie, że oni lubią grać w piłkę czy w tenisa? Że lubią swoją siłę i sprawność? Że lubią się zmęczyć? Że lubią prysznic po treningu i napić się wody i...

– Chyba tak – przerywa mi któraś.

– A wy nie?

– Ja lubię się ruszać – mówi jedna. – I lubię się zmęczyć.

– Ja lubię tańczyć – dołącza druga.

Uff! A jednak mają ciało, dzięki któremu czują, a nie tylko wyglądają! Szybko okazuje się, że lubią się przeciągać i pić kawę, że lubią ćwiczyć, że lubią swoją sprawność, lubią dotyk, cierpią, gdy są chore, okazuje się, że lubią jeździć na rowerze, umieją stać na głowie lub zrobić szpagat i są z tego dumne. W końcu otworzyły wielki worek z doznaniami, których doświadczamy dzięki ciału.

– A seks? Też bywa źródłem przyjemności? – drążę dalej, bo ciągle mi mało.

Konsternacja.

– Ja już nie pamiętam, jak to jest – mówi w końcu jedna, inne też ledwie pamiętają, tylko niektóre przytakują, że seks może być źródłem rozkoszy.

Ach! Wpuścić tu Joannę Keszkę z jej zestawem wibratorów i innych gadżetów dla kobiet! Znacie jej książkę „Grzeczna to już byłam. Kobiecy przewodnik po seksie”? Warto przeczytać. Od dawna podziwiam odwagę autorki. Mówi otwarcie o kobiecej seksualności. O tym, że mamy prawo do orgazmu! Niby wszystkie o tym wiemy, ale jak cieszyć się seksem, gdy najważniejszy jest wygląd i to, co pomyślą o nas inni? Chętnie bym zawołała za Joanną Keszką: „Drogie siostry, pora uwolnić swój orgazmiczny potencjał!”. Albo przytoczyła jej złotą myśl, jedną z wielu równie zabawnych: „Mam wibrator i nie zawaham się go użyć!”. Ale trochę się wstydzę, bo przecież jestem kobietą. I nie wiem, co pomyślałyby o mnie uczestniczki? O matko! Ta grupa wpędza mnie w stereotypy, z których miałyśmy się przecież wyzwalać!

Włączam muzykę i proponuję taniec Afrodyty. Na początku jest nieco sztywno, ale potem…

Dziewczyny czują radość z kontaktu z ciałem. Mówią o tym, za co są mu wdzięczne. Doceniają, jak świetnie im służy. I może to jest w ciele najważniejsze?

– A wygląd? – pytam jeszcze dla porządku.

– Chrzanić wygląd! – wykrzykuje jedna, a inne podchwytują bojowy okrzyk.

Artykuł archiwalny

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze