1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Felietony

Kriszna w mleku kokosowym

123rf.com
123rf.com
Na Piaskowej Górze był Dom Spółdzielcy podobny jak na innych blokowiskach Polski. Betonowa ponura konstrukcja, pozbawiona jakiegokolwiek architektonicznego uroku, w której mieściły się biura nieznanego mi przeznaczenia oraz część poświęcona kulturze.

Tam organizowano kursy, dyskoteki i różne spotkania. Do dziś pamiętam spódniczkę dyskotekową z trzech falban, noszoną do legginsów i zielonych szpilek zwanych kaczuszkami, a gdy podobne rzeczy pojawiły się jakiś czas temu w sieciówkach jako retro, dotarło do mnie, że minęło już naprawdę dużo czasu. Spódniczka, uszyta dla mnie przez niezapomnianą Modestę, gdzieś przepadła, ale pozostała pamięć o Domu Spółdzielcy.

Kiedyś zaproszono tam grupę harekrisznowców. Przypuszczam, że podróżowali po Polsce upadającego socjalizmu i jakaś pani z działu kultury, bo na ogół były i są to panie, pomyślała, że skoro nie ma nic innego pod ręką, niech wpadną do Domu Spółdzielcy na Piaskowej Górze. Harekisznowcy mieli dla nas poczęstunek i, na wszystkie hinduskie boginie, co to były za pyszności! Nigdy przedtem nie jadłam curry, a mleczko kokosowe, znane tylko z literatury, wydawało mi się przysmakiem należącym raczej do świata wyobraźni.

W Domu Spółdzielcy podano warzywne curry i jestem pewna, że jego zapach wydostał się i obiegł tamtego popołudnia całą dzielnicę. Wciskał się przez szpary w wypaczonych oknach i oszałamiał ludzi pochylonych nad kaszanką, kotletem z mortadeli albo krupnikiem. Niektórym na dobre zawrócił w głowie i postanowili ruszyć za horyzont miasta ciasno otoczonego górami, by zbadać, skąd ta woń pochodzi.

Szafranowo żółte curry z Domu Spółdzielcy uwiodło mnie i gdy harekrisznowcy znikli, pokrzykując zza gór hare Kriszna, Kriszna hare, rzuciłam się w wir kulinarnych eksperymentów na miarę czasów, sypiąc na oślep wiórki kokosowe i paprykę, jedyną dostępną wówczas przyprawę oprócz soli i pieprzu. Kiedy po latach jem indyjskie jedzenie, należące do moich ulubionych, przypomina mi się często tamto pierwsze curry na Piaskowej Górze i zapach dalekich podróży, jakie zapowiadało.

Na przykład do Mumbaju, miasta zwanego wcześniej Bombajem, w którym wszystko, co indyjskie występuje w formie skondensowanej. Niekiedy piękno i potworność przybierają formy tak przerośnięte, że są nie do zniesienia. Przygodę dla odważnych, do której Was zachęcam jest książka „Bombay”. Jej autor, Suketu Mehta, zaprasza do swojego miasta, które kocha i którego nienawidzi mądrze i do spodu. Żadnych naiwnych egzotyzacji i tanich wzruszeń. Lektura obowiązkowa po Krisznie w mleku kokosowym.

Kriszna w mleku kokosowym Składniki na 2 głodne osoby: 60 dkg filetów z soli, 1 cebula, 4-5 ząbki czosnku, papryczka chilli, najlepiej świeża, 4 piękne dojrzałe pomidory, a zimą puszka krojonych bez skórki, puszka mleka kokosowego, łyżka ziaren musztardowych (czarne trójkątne ziarenka dostępne w sklepach z przyprawami), limonka, kolendra mielona, kolendra świeża, sól. Przygotowanie: Na głębokiej patelni dusimy ok. 5 minut na oleju posiekana cebule, czosnek, papryczkę i ziarna musztardowe. Wrzucamy pokrojone pomidory, lub te z puszki i mleko kokosowe, trochę mielonej kolendry. Gotujemy ok. 7 minut. Dodajemy rybę w kawałkach. Gotujemy nie dłużej niż 7 minut. Wlewamy sok z limonki, sypiemy, świeżą kolendrę, solimy. Podajemy z ryżem jaśminowym. Słuchamy sobie słodkiego „Czasem słońce, czasem deszcz”, by przygotować się na „Bombaj” na ostro.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze