1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. REKLAMA
  4. >
  5. Geniusz chodzi parami

Geniusz chodzi parami

Zobacz galerię 3 zdjęcia
Zwykle, gdy myślimy o słowie „geniusz”, pojawia nam się obraz pojedynczej osoby. Na myśl przychodzi nam wybitna jednostka obdarzona boskim talentem.. Rzadko bierzemy pod uwagę, że te ponadprzeciętne możliwości często są efektem współpracy dwóch uzupełniających się osób.

Mit o samotnym geniuszu na dobre utrwalił się w naszych archetypach. Jeśli trzeba komuś postawić pomnik, to zdecydowanie łatwiej wznieść na piedestał jedną osobę. (Działa to oczywiście również w drugą stronę: jedną osobę wygodniej jest obarczyć winą za zbiorowe działania…)

Te genialne osobowości, które tak lubimy gloryfikować, często jednak potrzebują „zaplecza”: inspiracji i możliwości skonfrontowania się z kimś. Z kimś, kto posiada podobne, twórcze zasoby, daje wsparcie, ale też zadziwia i irytuje.

pisze:

„Para jest podstawową jednostką twórczą. W swojej analizie twórczych kręgów, sięgającej od francuskich impresjonistów aż do twórców psychoanalizy, socjolog Michael Farrel odkrył, że grupy wytwarzają poczucie wspólnoty, celowości i widownię, ale najważniejsze dzieła jednak rodziły się w parach, jak Claude Monet i Pierre Auguste Renoir czy Zygmunt Freud i Wilhelm Fliess.

Dlaczego? A to dlatego, że prawdopodobnie jesteśmy już tak stworzeni, że potrafimy współpracować otwarciej i głębiej z pojedynczą osobą niż z jakąkolwiek grupą, być może dlatego, że nasza psychika kształtuje się w relacjach jeden na jeden z opiekunami.”

Autor analizuje związki takich twórczych tandemów jak John Lennon i Paul McCartney z Beatlesów, Steve Jobs i Steve Wozniak, twórcy Apple Computer, czy Maria i Piotr Curie, odkrywcy promieniotwórczości. Szuka przy tym odpowiedzi na pytania „czym jest to coś, co nazywamy chemią? I czego nas to uczy w procesie twórczym? Jakie warunki sytuacyjne i tempera mentalne wzmacniają twórcze połączenia? Innymi słowy: gdzie i jak wszystko się zaczyna? I jakie kombinacje ludzi czynią to zjawisko najprawdopodobniejszym?”

Twórcze pary nie zawsze pamiętają, kto co zrobił. Przestają też myśleć o sobie w sposób indywidualny. Psychologia naukowa, prowadząc różne badania w zakresie procesów poznawczych, bierze tutaj pod uwagę m.in. działanie lustrzanych neuronów u naczelnych (podobna aktywność neuronów pojawia się wtedy, gdy sami coś wykonujemy, jak i wtedy, gdy przyglądamy się komuś, kto to wykonuje). Jak czytamy w „Sile duetów”:

Dziwne. Odnajdujemy siebie, z siebie rezygnując. Psycholog Artur Aron ze współpracownikami, w tym własną żoną Elaine Aron, pomaga unaocznić tę przedziwną prawdę „teorią ekspansji Ja”. Aron uważa, że ludzie są na wskroś motywowani pragnieniem, by stać się czymś więcej. Można tę ekspansję Ja osiągnąć w sposób najbardziej wspólny i radykalny, tworząc nową więź z innym człowiekiem – wtedy „zasoby, perspektywy i tożsamości bliskiej osoby w pewnym zakresie doświadczane są jak własne”. Ludzie w parze robią coś więcej, niż tylko się poznają czy zakochują. Oni się absorbują.
To, co jednak musi się zdarzyć, żeby powstała wzajemna interakcja to spotkanie. Joshua Wolf Shenk zastanawia się nad siłą tych „przypadkowych” spotkań, analizując przy tym związki i relacje kilku wybitnych duetów. Co sprawiło, że akurat to równanie 1+1 dało tak fenomenalne efekty? Skoro nasz umysł w naturalny sposób łączy podobne elementy to naturalne jest, że szukamy też podobnych do siebie ludzi. Czego możemy np. dowiedzieć się o jednym z najsłynniejszych, w naszych czasach, duetów - Lennon i McCartney?
Podobieństwa sięgały o wiele głębiej niż rock’n’roll. Obaj byli potomkami Irlandczyków, którzy przybyli do Liverpoolu, łączył ich też silny lokalny żargon, w którym gear oznaczało „great”, a soft „stupid”, natomiast eh oop mogło być wszystkim, od „hello” po let’s go”. Byli podobnej postury i równie przystojni.

John i Paul są klasyczną ilustracją „hemofilii”, dosłownie „miłości do tego samego”. Wśród naczelnych podobieństwa oznaczają bezpieczeństwo – a w wysokorozwiniętych mózgach taki komfort kładzie podwaliny pod relację. Ludzie czują się swobodniejsi, kiedy w grę wchodzą podobieństwa – w zakresie dochodów, wykształcenia, wyglądu, etniczności i rasy”.

Z jednej strony szukamy ludzi bardzo zbliżonych pod wieloma względami, z drugiej całkowicie różnych. Oprócz podobieństwa, drugim składnikiem twórczego rozwoju są odrębne doświadczenia i różnice zdań. Przeciwieństwa napędzają postęp. Znalezienie kogoś  „bliskiego”, kto jednocześnie zupełnie inaczej zapatruje się na te same kwestie, jest dobrym punktem wyjścia. Jeśli do tego wszystkiego mamy jeszcze dwa typy osobowości o cechach, które się uzupełniają – sukces prawie pewny. Przykładem może być duet Jobs i Wozniak. Chociaż mieli wspólną wizję i wspólną pasję, ich charaktery i temperamenty różniły się zupełnie. Jobs potrafił wywierać ogromny wpływ na ludzi, miał ogromny wdzięk i mimo, że często tracił panowanie nad sobą, ludzie byli nim zafascynowani. Wozniak z kolei był nieśmiały i wycofany, a przy tym cierpliwy i zawzięty.

„Siła duetów” nie tylko jest poszukiwaniem odpowiedzi na pytanie, czym jest twórczość. Jest również przeglądem socjologicznych i psychologicznych teorii dotyczących tego zagadnienia. Przede wszystkim jednak pokazuje kulisy współpracy kilkudziesięciu wybitnych duetów z ostatnich 200 lat. Duetów, które odegrały nieocenioną rolę w muzyce, malarstwie, nowych technologiach czy nauce. Chociaż losy ich współpracy potoczyły się bardzo różnie to:

Nawet nieszczęśliwe zakończenia uświadamiają ostatnią lekcję, płynącą z twórczej relacji – kiedy łączysz się z drugą osobą, stajesz się kimś innym, na dobre i na złe. Jak już w to wejdziesz, wyjście przestaje istnieć.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze