1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia

Kołonotatnik. Blog Tomasza Jastruna

Żyję z pisania i dla pisania. Dawanie świadectwa światu poprzez słowo w różnych formach literackich i dziennikarskich, to moja pasja. Pasją moją jest też tenis, ale największa jest teraz miłość do dziecka. Wolę znacznie kobiety od mężczyzn, ale kobiety - nie baby, babony i babiuchy. Sam chyba jestem kobiecy, ale tylko w niektórych miejscach...

Czwartek

Wczoraj  w  Superstacji, byłem  w  w normalnej formie, co pomogło mi zrozumieć, że do tej pory bywałem na 40% swoich możliwości. Bardzo żeśmy się kłócili z pożytkiem dla programu.//

Tak mi żal Komorowskiego, że będzie  musiał  się dzisiaj babrać w gównie na ringu drugiej debaty. Taka  jednak jest polityka.   ///

Nagle telefon z Superstacji, dzwonią w trwodze dwie godziny przed debatą, że głupio im, ale ktoś im nawalił, czy zgodzę się komentować debatę. Najpierw mówię: nie, potem waham się, przecież lubię być karetką pogotowia. Wyłania się problem: jako że program jest tuż po debacie, gdy będę jechać do studia, ucieknie mi trzecia runda.  Bezradność po drugiej stronie telefonu. Proszę o pięć minut do namysłu: mówię, przecież to proste, położycie telefon obok telewizora i zadzwońcie do mnie. Ano tak…I tak się stało.  Jechałem jak zwykle z kierowcą Markiem, niezwykle rozgarniętym umysłowo, więc ciekawe były też jego komentarze.//

Duda zrobiony z mydła, w którym jest komputer. Przygnieciony garbem PiSu, a udaje, że  prosty jest jak struna. Komorowski gorzej niż w pierwszej turze. A gdzie w tej dbacie jest prawda? ///

Duda jako klon, inwazja obcych, są już dwie Duty, a w ukryciu może być nawet milion Dud, które czekają na znak . :)

Środa

Kończę felieton do „Przeglądu”. Jak najszybciej muszę  zabrać się za pisanie jakiejś książki, boli mnie że   nie robię niczego „ważnego” . „Ważne” to jest tylko złudzenie. Ale to ważne złudzenie.//

Na Skype'ie z K. która pisze biografię Jurka Pilcha… nie znam blisko Jurka, ale miałem z nim kilka „zbliżeń”.

Dzwoni Laura ze Sztokholmu, przelotem w Warszawie. Zachwycona Polską. Mówi:„ jak ja chciałabym tu mieszkać, o ileż to ciekawszy kraj od Szwecji, choćby w kulturze, tyle festiwali,  sztuka, tu dzieje się  w ciągu dwóch miesięcy więcej niż w Szwecji przez pięć lata. Ludzie tu lepiej ubrani i nawet jakby ładniejsi (tu chyba przesadza). I w Polsce niezwykła wolność słowa, czasami aż za duża, w Szwecji, na Zachodzie potworna cenzura politycznej poprawności”. Laura w moim Instytucie w Sztokholmie zajmowała się  malarstwem. ///

Ale jest też Polska z kurwą w ustach. Tacy właśnie kurwujący przesuwają płot u sąsiadów.  Słysze jak jeden mówi. „I ona kurwa, poszła, kurwa, tam, kurwa, po co, kurwa, tam, kurwa, poszła”. Drugi na to: „nie pierdol, kurwa”///

Rozmowa z poetką Urszulą Kozioł, opowiada, jak zjada ją rzeczywistość, jak przestaje panować choćby nad swoimi książkami. Mówię: „ważne, ze panuje Pani nad słowami” Postaram się pojechać do Wrocławia, by się z nią spotkać. Śpieszmy się spotykać ludzi, tak szybko odchodzą. //

Dzisiaj o 20.40 Superstacja.

Wtorek

Na Krakowskim Przedmieściu, w księgarni, w Prusie zaczepia mnie jakiś facet, to szef izby książki, wydają po latach „Piotrusia ” Leo Lipskiego. Cieszę się. Pyta czy zgodzę się mówić o tej książce w „Gazecie Wyborczej”. Proponuję Masłowską też jako uczestniczkę, miała  16 lat, gdy zaraziłem ją Lipskim i „Piotrusiem”.  Mówi, że chcą kiedyś wydać moje moje felietony do Kultury Paryskiej,  ich wybór. To byłoby super!//

Na chwilę na teren Uniwersytetu, by posmakować przeszłości. Ani słodko, ani gorzko. Tu prawie nic się nie zmieniło, ale jakby wszystko wymyte i polukrowane nowym lepszym czasem. //

Obiecałem Wojtkowi Fibakowi moją książkę, wczoraj wrócił z zagranicznych wojaży, wpadam do Galerii, właśnie przyjechał. Nigdy bym nie podejrzewał, że będę kiedyś całował się z Fibakiem w blasku słońca na Krakowskim, w zaułku za Galerią. Jest Sławek Boss,   przyjaciel Wojtka, też kolekcjoner, lubię go. //

Potem na chwilę w „Zwierciadle”, z Kasią  Montgomery. Słucham w samochodzie „Dzienników” Jurka Pilcha, podszywa się pod Gombrowicza, ale dobre . I właśnie dzisiaj puka do mnie na Skype'ie  autorka, która pisze biografię Pilcha. Czy nie za wcześnie na biografię? Od biedy za życia można było o Miłoszu, chociaż nawet tego nie jestem pewien. Ale dzisiaj wszystko się pobabrało. Na targach świecili ślepiami geniuszy celebryci, oni też pisarze. Każdy osioł to teraz pisarz,  jeśli tylko ma stajnię w telewizji.//

Poniedziałek

O 12 na Warszawiance tenis w Łukaszem Korolkiewiczem. Ostatnio grałem z nim w listopadzie, ale ja wtedy już w rozpaczliwym stanie. Dzisiaj wybitny artysta był w nastroju pogodnym. Ja zupełnie bez kondycji, ale techniki się nie zapomina, tylko czasami za późno dochodzę do piłek. Odchoruję tą grę to pewne, dzisiaj, jutro. Antoś proponuje masaż, 15 min za sześć złotych. Bardzo mi potrzebny, ale kto wie, czy mi nie zaszkodzi, ten maluch ma coraz więcej sił, jak  zaczął mnie walić, krzyczałem z bólu. Chodził mi też po kręgosłupie i ramionach, boli, ale ulga,  będzie z niego dobry masażysta..//

O 18 do Zamku Królewskiego, wystawa nowego Pocztu Władców  Polskich (po Matejce) namalowanych przez Waldka Świerzego. Magda, wdowa po nim jest moją bliską kuzynką, o czym jej znajomi w ogóle nie wiedzą i są w szoku. Urywał nam się kontakt, jak mi się zdaje, głównie na jej życzenie czy raczej zaniechanie. Ona pewnie myśli, że na moje. Dorota Świerzy, córka Waldka z pierwszego małżeństwa, kiedyś taka śliczna i mi bliska, poznaje mnie, ale trudno z nią rozmawiać, po operacji raka mózgu. Jak to możliwe? A możliwe, możliwe. Jej dawna twarz w obliczach jej dzieci. Córka Helena z małym synkiem na ręku, z uśmiechem Doroty, z jej głosem, ma czarno czerwone włosy, mówię jej: najpierw myślałem, że pani... to Sylwia Chutnik przy pomocy czarów zmieniona w piękną dziewczynę. W złotej sali siadam obok żony Janusza Gajosa, Barbary, nie poznałbym jej, ja bez organu pamięci twarzy, przedstawia się i dziękuję mi za „Kolonię karną”. Mówi, że już czyta, a co ma biedna mówić. Tak, posłałem im i teraz wstyd. Okazuje się, że Magdalena w Poznaniu była je koleżanką szkolną. Sporo gadania sponsorów i artystów, to nawet jak krótkie, to za długie, chociaż Andrzej Pągowski fajnie mówił... potem otwarto nam wielkie drzwi, jak te kremlowskie dla Putina…Mam zdanie o tym nowym poczcie królów polski chale, ale sił czasu i sumienia nie mam, by o tym teraz pisać. Chwilę z Januszem Głowackim, który zmienia się nieubłaganie w staruszka, ktoś ze mną serdecznie, nie jestem pewien, kto, z potężnym już Parkinsonem. Udaję, że nie jestem przerażony. Wojtek F. bez przednich zębów i z nagłym brzuchem, mówi, że zęby niedługo będzie miał.///

Dziwne  uczucie, gdy idę Placem Zamkowym, że idę po własnej śmierci. Cień kolumny Zygmunta, to tu za życia umówiłem się z piękna Beatą, wiatr rozwiewał jej złote włosy…//

Wcześniej: Telefon od Joli, byłem w sklepie córki mojej kuzynki Ani od strony ojca, po 40 latach, w Krośnie… pamięta, że nosiłem ją wtedy na ramionach, a głowę zdobiły mi czarne loki, miałem 25 lat. Jola mieszka w Londynie i w Skoczowie. Spotkamy się w czerwcu, na co bardzo się ciesze, bo brzmi mi Ona w mowie i w piśmie blisko i serdecznie. //

Prowadzę wóz, gdy obok siebie trzy telefony z kondolencjami, zdumiewające, że tak na raz: od Joanny z Wiednia i od poetki Urszuli Kozioł, przyjaźniła się z mamą. I w końcu poeta Józek Kurylak z Krakowa, przy okazji zawiadamia mnie, że wiersze mamy są czytane drugim programie radia. //

Niedziela i Targi Książki

O 10. 00 na Targach książki. „Kanapa literacka”, dla dzieci czytanie opowiadania z książki „Antoś i jeszcze ktoś”. O 13, na stoisku „Czarnej owcy” podpisywanie „Kolonii karnej” .//

Fundacja Czytamy Dzieciom, „Kanapa literacka o 10, więc kiedy targi są otwierane, nic dziwnego, że pusto. Na trybunie stadionu foteliki dla setek widzów, fatalne miejsce, rok temu też było mało słuchaczy. Więc czytałem tylko dla Antosa i Frania. Zimno. Za plecami w dole teraz rozorana murawa stadionu. O 11 na kanapie przeze mnie wygrzaną zasiadła pani Prezydentowa i Michał Rusinek. Powinienem się z nimi przywitać, ale tak zmarzłem, że uciekłem. Wydawało się, że pani Komorowska w tym gorącym czasie przyciągnie tłumy, a kątem oka zobaczyłem, że było pustawo. Trudno o lepszy dowód, że to fatalne miejsce. Potem krążenie na wielkim kole z rodziną. Antoś i Franio, którzy co chwila mają wielkie pragnienia, ledwie żywa ciocia i moja żona, która łatwo się denerwuje. Z ulgą ich zostawiam, wezmą samochód, a ja wrócę szybką kolejką miejską. Wpadam na Michała a Jagiełłę, taternika, był szefem GOPRu, potem wicemin. kultury i szefem Biblioteki Narodowej, jest pisarzem. Serdeczny jak zawsze. Znał moją mamę. Coraz większy tłok. O 13 na stoisku Czarnej Owcy podpisuję „Kolonię karną ”. Jak pisać za każdym razem oryginalną dedykację, często piszę dwustronnie, ręka mi mdleje. Odzwyczaiłem się pisać ręcznie. Jest też grupa czytelników z książką „Antoś i jeszcze ktoś ”. Jak zwykle przede wszystkim kobiety, czasami w czasie tych kilkunastu sekund poczucie jakiejś bliskości i serdeczna ciekawość czyjegoś życia. Czasami, by napisać dedykację, chcę wiedzieć, więc pytam: czy jest Pani jest w stałym związku? I trochę czuję się jak psycholog, który przepytuje pacjenta. Kto mi dał prawo tak pytać? Skończył się już mój czas, ale nie mogę odejść, bo ciągle ktoś podchodzi… potem biegiem na górę, gdzie umówiłem z właścicielami „Czarnej Owcy” i „Czarnej owieczki”, z moimi przyjaciółmi, Iwonką i Pawełkiem, jest ich cudowny synek, pięcioletni Marcyś, wygląda jak elfik leśny./

Ze stacji Stadion, kolejką do domu, bardzo luksusowo. Pociąg przyjechał, gdy wszedłem na peron, piękny nowoczesny skład. W wagonie ładna dwunastoletnia dziewczynka, pięknie ubrana, do biletomatu dojeżdża na czerwonej hulajnodze. Jest jakiś dostatek i wolność w tej scenie, musimy walczyć, by różne „dudy” nam tego nie zatruły. Aż im pulsują gruczoły jadowe. ///

Od stacji Międzylesie mam do domu 20 min na piechotę. Jestem już za torami, gdy widzę matkę w dwójką dzieci, dziewczynce wylatuje balon z ręki i spada na tory. Dzielna mama ześlizguje się z wysokiego peronu, a widać już w dali światła pociągu. Myślę, szalona a może bardzo kochająca, a na pewno kobieta kreatywna . Po chwili poznaję, że to nasza sąsiadka. I mam podwózkę do domu. //

Z targów nie przyniosłem ani jednej książki, a mogłem worek, unikam książek i raczej ich się pozbywam.//

Porządkuję zdjęcia, to jak przebieranie w wielkim tłoku duchów. Fascynuje mnie to i udręcza. Fotografie, jakie robiłem ojcu, Antoniemu Słonimskiemu w Oborach, chyba '69 rok? Sztokholm rok '70, nie moglem wiedzieć, że za kilkanaście lat będę tu dyplomatą wolnej Polski. Przyjechaliśmy tam autostopem z Kopenhagi, ja i Felek Woroszylski. Trwała ta podróż trzy dni. Szwedzi brali wtedy niechętnie, jak teraz Polacy. Gdzie nocowaliśmy, jak wróciliśmy do Kopenhagi, nic a nic nie pamiętam. Przeszłość jest, ale w okruszkach i jakby nie naprawdę. ///

Antoś jest kopią mojego pierwszego syna Daniela. Obaj są piękni, Daniel uparcie, chociaż ma już 40 lat. Miałem tyle lat , gdy jechałem do Sztokholmu, jako attaché i szef Polskiego Instytutu. Nie do wiary….///

Sobota

Dzień z listami – dziennikami wujka Adama, ile tam mnie, miałem dwanaście lat, jak żywe skrawki przeszłości. Adam nie ma literackiego talentu, ale walczy, dlatego właśnie rejestruje wszystko jak kamera dokumentalisty. A pisze zawsze tylko w naszym mieszkaniu, gdzie jest maszyna. Rozmowy, szepty westchnienia, zapachy. Nareszcie wiem, jaka naprawdę była moja babcia, Adam cytuje, co mówi, czasami cale monologi i dialogi. Była bardzo prosta i babska. Wiele innych zagadek domu ujawnionych. ! ///

Czytam w słońcu i w cieniu ogrody. Bzy pachną jak szalone. /

Jola sprząta nam dom, jej obecność jak zawsze ładuje mnie energią. Nawet moją pracownię doprowadziła do porządku, co zdawało mi się niemożliwe. //

Zaczynam porządkować zdjęcia, tyle fotografii mojej mamy młodej i pięknej. Ale ilość tych fotografii morduje mnie, nie panuję nad tym i nie mam cierpliwości. Trzeba to rozłożyć na kilka tygodni, wtedy może być przyjemnością. Ale jest ból czasu, który minął. Jak zwykle najbardziej jednak boli śmierć siebie samego, swoich różnych wersji //

Piątek

Spotkanie z Marią S. kiedyś partnerką Adama, brata mojej mamy, czyli mojego wujka. To były lata 60, byli ze sobą kilka lat. Napisała do mnie list miesiąc temu, korzystając z pośrednictwa tygodnika „Przegląd”, że ma dla mnie dziennik Adma, pisany w formie listów do niej. Rok ’62. Pamiętam ją jako młodą dziewczynę. Adam studiujący prawo mieszkał wtedy u nas na Iwickiej lub przemieszkiwał i Marysia często do niego przychodziła. Czasami pomagała mi w odrabianiu matematyki. Pamiętam ją jako ładną dziewczynę, ale bardzo nieśmiałą i jakby skuloną w sobie. Wita mnie w drzwiach starsza pani, o kuli, o ładnych rysach. Nadal mieszka w jej twarzy dawna dziewczyna, jak wtedy nieśmiała i skulona w sobie. Okazuje się, że od lat czyta „Przegląd”. Poczucie serdecznej, ludzkiej bliskości. W pożółkłej teczce pożółkłe karki. Rzucam tylko okiem i od razu widzę, że to przejmujący materiał, i że odnajdę tam moją przeszłość rodzinną i skrawki własnego życia. Rozmawiamy, odpowiada na wszystkie moje pytania, a ja mam odruch, by pytać człowieka o jego życie. Wszyscy jesteśmy książkami, które można otworzyć. I wtedy jak na dłoni widać, że każde ludzkie życie jest dramatem. ///

Z Tomkiem, na szczęście trzeźwy, zaczynam porządkowanie pokoiku, który od podłogi do sufitu zawalony jest książkami. Wiele niezwykłych tytułów, część do oddania do bibliotek. Jeżeli nie oddam połowy swoich książek, pożrą mnie. A jak mi żal każdej. Przez trzy godziny udało nam się dokonać selekcji jednej trzeciej. Z Antosiem na basenie, gubimy jego okulary i czepek, o co jest w domu awantura . Do szpiku kości irytuje mnie przejmowanie się takimi głupstwami, jakby nie było tuż obok przepaści. Też o tym jest moja „Kolonia karna”, tak, ona powstała z irytacji.//

Boże, jak przejęty jestem, czytając listy Adama. Nie miał talentu do pisania, o czym wiedział , tym zajadlej walczył o każde słowo, by dać świadectwo zdarzeniom i wspomnieniom. Ileż tam mnie, dwunastolatka. Moją udręka odrabiania matematyki, sam Adam pisze, że miałem wyjątkowy antytalent. Myślę, że zostawiło mi to szeroką bliznę na całe życie. //

Czytaj blog Tomasza Jastruna. Kołonotatnik

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze