1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia

Prywatna mapa Warszawy

</a> 123rf.com
123rf.com
Twoje miasto. Urodziłaś się tu, wychowałaś, codziennie przemierzasz jego ulice, ale czy wiesz wszystko o Warszawie? Znasz jego tajemnice, urokliwe zakątki? A może wybierzesz się na spacer? Z przewodnikiem!

</a> 123rf.com 123rf.com

Wychowałam się na małej, cichej ulicy w pobliżu parków Ujazdowskiego i Łazienkowskiego. Tam spędziłam pierwszych kilkanaście lat swojego życia. Wszystko, czego potrzebowałam, miałam w zasięgu kilku kroków – szkołę, kino, sklepy, pocztę. Dopiero w czasach liceum przekroczyłam magiczną dla mnie granicę Śródmieścia i zaczęłam poznawać nowe dzielnice: Mokotów, Wolę, Ochotę… Moja mapa powoli się powiększała, ale długo Warszawa to było dla mnie tylko Śródmieście. Od kilkunastu lat powoli nadrabiam te braki – a to na spotkaniu ornitologicznym nad Wisłą, a to na wycieczce rowerowej lewym brzegiem, a to na spacerach historycznych. Cieszy mnie odzyskana perspektywa turysty we własnym mieście i ciekawość, co jeszcze tu można znaleźć. A dzieje się – odkąd słońce wróciło, w każdy weekend można przeżyć przygodę…

Tajemnice skryte w murach

Rdzenni warszawiacy – tak jak ja – często żyją w obrębie jednej dzielnicy, poza którą nie wyjeżdżają. Małgosia Ruszkowska, z wykształcenia etnolog, z doświadczenia redaktor, a z zawodu przewodnik po Warszawie, przyjechała do stolicy kilkanaście lat temu i przeprowadziła się już 13 razy. Mieszkała w siedmiu dzielnicach, na dodatek w różnych miejscach w obrębie każdej. I bardzo się z tego cieszy. – Inaczej nigdy bym nie poznała Warszawy. A tak, po kilkunastu latach czuję się warszawianką. I niezmiennie mam poczucie, że nasza stolica jest niezwykła: widzę odrapaną kamienicę, wchodzę do bramy, a w środku cudowne stiuki i malowidła. Czuję się, jakbym przechodziła na drugą stronę lustra. Wiele jest takich miejsc, trzeba tylko wiedzieć, gdzie szukać – mówi. Małgosię zachwyca dziki sad za Dworcem Zachodnim i malwy na Grochowie. Piętnaście minut jazdy od centrum i jesteś prawie na wsi. No i jeszcze parki…

– Na pierwszy rzut oka Warszawa wydaje się okropna – kontynuuje Małgosia. – Lądujesz na Dworcu Centralnym, jak na patelni, potem widzisz to gigantyczne ciastko – Pałac Kultury, ale idziesz dalej i za kilka minut jesteś w Ogrodzie Saskim, z fontanną, zielenią, gdzie życie zwalnia. Rewelacyjne są też działki – skręcam z pędzącej Racławickiej i widzę pana w kapeluszu z gazety, który kopie grządkę. No i Kampinos – jesteśmy chyba jedyną europejską stolicą, która ma tak blisko park narodowy. Małgosia dużo spaceruje i jeszcze więcej jeździ na rowerze, bo w Warszawie często trzeba się przemieszczać z jednego jej krańca na drugi. Podczas tych wypraw szuka nowych ścieżek i pomysłów na spacery, które prowadzi. Kto wie o tym, że plac Piłsudskiego to miejsce słynące z zamachów? – W murach naszych miast zapisanych jest wiele takich tajemnic – stwierdza.

Spacery po Warszawie

Małgosia realizowała spacery po zapomnianych miejscach na Pradze – od mostu Gdańskiego, przez rejon Szwedzkiej, węzłów kolejowych, nieistniejących dworców przy ul. Wileńskiej, na Woli… Dla Stowarzyszenia OCHOTA na Wolny Czas organizowała wycieczkę po… najbrzydszych miejscach na Ochocie oraz inną, rowerową, pod tytułem „Co nam mówią warszawskie pomniki – historie wcale niemonumentalne”.

W tej chwili współtworzy projekt Break In Warsaw i organizuje głównie tzw. tip trips dla cudzoziemców – wybranego dnia o tej samej godzinie w umówionym miejscu czeka przewodnik, którego każdy opłaca w miarę możliwości. Kilka razy w miesiącu w sezonie prowadzą tip trip dla warszawiaków i co jakiś czas spacer charytatywny, żeby wesprzeć daną instytucję, np. Koterię, ośrodek pomagający miejskim kotom.

Małgosia myśli też o spacerach dla dzieci. – To fajna misja, żeby przywrócić Warszawę dzieciom przywykłym do fotelików samochodowych, niespacerującym po mieście, trochę od niego odciętych. Bardzo chciałabym wszystkich zaciekawić Warszawą. Bo kiedy siedzimy w knajpie przy placu Zbawiciela, fajnie byłoby coś o nim wiedzieć. W ogóle wiedzieć, gdzie jesteśmy…

Warszawski folklor

Sylwia Chutnik, pisarka i prezeska Fundacji Mama, wiele lat fascynowała się folklorem ballad miejskich. Aż kilka lat temu stwierdziła, że jej wiedza na temat Warszawy jest szczątkowa i rozproszona. I postanowiła podjąć kurs przewodnicki, który ją uzupełni i usystematyzuje. – Po ukończeniu kursu PTTK napisałam swoją pierwszą powieść, „Kieszonkowy atlas kobiet” – opowiada. – To była pierwsza próba pokazania Warszawy przez pryzmat tego, co jest w niej fascynujące i co może być inspirujące dla innych. Potem były spacery śladami opisanych kobiet.

Sylwia jest rodowitą warszawianką, mieszkała w wielu dzielnicach. Ma w sobie nieskończony zachwyt miastem i mówi, że można go zachować, wystarczy być ciekawym. – Teraz mieszkam na Mokotowie – opowiada – i bardzo mnie interesuje, co się dzieje w mojej „przestrzeni oswojonej”. To fascynujące, że wokół PKiN powstaje mały Manhattan, ale ja o wiele bardziej przeżywam to, że koło mnie otworzyła się nowa klubokawiarnia – w miejscu, w którym wcześniej był sklep ze starymi radioodbiornikami. Dlatego raczej nie jeżdżę samochodem, a z tramwaju i autobusu zawsze wysiadam przystanek wcześniej, żeby zobaczyć, co zmieniło się w najbliższej okolicy. Jestem przykładem dozorczyni, która dba o miasto w takim sensie, że coś ją oburzy, coś zachwyci, coś uda jej się podsłuchać…

Oswajanie okolicy

– Interesują mnie inne miasta, ale zawsze porównuję je z Warszawą – wyjaśnia Sylwia Chutnik.– Czy to jest Wiedeń w Austrii, czy Bombaj w Indiach, każde miasto ma inną strukturę i jest zanurzone w kulturze danego kraju, a ja i tak szukam tam Marszałkowskiej i Puławskiej. Mówię o topografii symbolicznej. Nazywa to „warszawocentryzmem całkowitym”. I tłumaczy, że mapa Warszawy jest w niej: – To jest indywidualna mapa, niezrozumiała dla kogoś spoza kręgu bliskich przyjaciół i rodziny, mocno związana z prywatnymi sprawami – dom babci, moja szkoła, sklep, w którym coś tam kupiłam…

Sylwia lubi swoje rewiry mokotowskie – bardzo jej się podoba odnowione kino Iluzjon i nowo powstające klubokawiarnie, w których ludzie pracują na swoich iPhone’ach i Macach. – Moja mapa to miejsca związane z Centrum, Śródmieściem, Wolą, z Cmentarzem Bródnowskim, ze starym Mokotowem – doprecyzowuje. – To są rejony, w których często bywam, albo które wywołują we mnie nostalgię lub radość, oraz miejsca, w których jestem codziennie, bo muszę, typu: szkoła mojego syna i droga do niej, sklep obok, trasa do fundacji, sama fundacja i sklep obok.

Lekcja miejskiej pokory

Pamięta, kiedy po raz pierwszy pomyślała, że miasto zamiast dawać energię, może być jak potwór, który zjada. W Bombaju. – Wydawało mi się, że byłam już w tylu metropoliach i tak wiele o nich czytałam, że nic mnie nie zaskoczy – wspomina Sylwia. – Z Bombajem walczyłam trzy tygodnie i dopiero gdy wróciłam tam po pół roku, wygrałam tę walkę. Za pierwszym razem nie mogłam nawet przejść przez ulicę, bo samochody jeździły we wszystkie strony. Miliony ludzi obłapiały mnie wszędzie. Mieszkałam w samym centrum, gdzie był niewyobrażalny hałas i po raz pierwszy w życiu musiałam brać środki nasenne, żeby zasnąć. Po roku przyjechałam tu ponownie.

Nadal było gorąco i tłoczno, ale potrafiłam się na to przygotować. Do tego znalazłam sobie „swoje” miejsca – tanie bary i sklepy, w których robiłam, co chciałam i nikt nie zwracał mi uwagi. I w końcu znalazłam swoje odniesienia do Warszawy – ulicę, którą nazywałam „Marszałkowską”. Ani estetycznie, ani topograficznie nie była podobna, ale dla mnie to była po prostu główna ulica. No i była Wisła – bo tak nazywają się dla mnie wszystkie rzeki we wszystkich miastach. Poradziłam sobie z Bombajem i wiem, że poradzę sobie wszędzie.

A Ty, jakiego miasta szukasz we wszystkich, które odwiedzasz? Może warto odświeżyć swoją prywatną mapę z pomocą bliskich lub miejskich przewodników?

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze