Łamie serca. Kiedy gra w teatrze i w kinie, w kasowych i niezależnych produkcjach, w komediach romantycznych oraz melodramatach. Jude Law bawi się wizerunkiem przystojniaka.
(...)Czujesz, że już pewien typ ról jest poza tobą ze względu na wiek?
Na pewno. I dobrze. Wiek, ale też aspiracje sprawiają, że zaczynam dostawać inne niż dotychczas role. Sporo propozycji musiałem odrzucić, bo otrzymałem je wyłącznie po tzw. warunkach. Liczyła się aparycja. Już czytając scenariusz, czułem się jak girlanda albo jakaś inna okolicznościowa ozdoba [śmiech]. Reżyserzy często widzieli we mnie amantów, romantycznych kochanków, bawidamków, niewiernych podrywaczy, mężczyzn łamiących serca... I tak chcieli mnie obsadzać. Do pewnego momentu było mi z tym nawet wygodnie, ale ile razy można grać taką rolę?
Przypomniałaś mi dzisiaj, ile mam lat i od ilu jestem w tej branży. Przez ten czas zmieniło się kino, przyszli – na szczęście – nowi amanci, nowi przystojniacy. Ja dojrzałem, dorosłem, potrzebuję odmiennych wyzwań, kwestii do wypowiedzenia. Szukam czegoś innego w kinie niż osiem, 12 lat temu. To kwestia ambicji, ale też rozwoju, potrzeb, marzeń. Staram się nie oszukiwać siebie – w pewnym momencie trzeba odbić się od tego, co bliskie, sprawdzone, bezpiecznie – i zmierzyć się z rolą ryzykowną, kontrowersyjną, inną niż wcześniejsze.