1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Zwierciadło

Krzysztof Globisz: „Uczę się siebie jeszcze raz, na nowo. Wiele się zmieniło, ale dziś jestem spełnionym optymistą”

Krzysztof Globisz (Fot. Michał Korta)
Krzysztof Globisz (Fot. Michał Korta)
Rozmowa odbywa się na planie serialu, w którym gra postać po udarze. To ważne. W tym roku miną cztery lata, od kiedy sam przeszedł udar. W pierwszym udzielonym od tamtego czasu wywiadzie Krzysztof Globisz deklaruje: „Uczę się siebie jeszcze raz, na nowo. Wiele się zmieniło, ale dziś jestem spełnionym optymistą”.

Wywiad trwa długo, toczy się w swoim rytmie, z kilkoma przerwami. Jest zapisywany, a nie nagrywany na dyktafon, dzięki temu każde z trudem i wielką determinacją budowane zdanie może lepiej, prawdziwiej wybrzmieć. Są momenty, kiedy kartka papieru sprawdza się w innej roli, jako pomoc w formułowaniu myśli. Bywa, że łatwiej w ten sposób odnaleźć zagubione słowo – najpierw je napisać, potem wypowiedzieć na głos.

To było w lipcu 2014 roku – bardzo zmieniło się pańskie życie od tamtego wydarzenia?
I tak, i nie.

To znaczy?
Afazja…

Wiem od pańskiej żony, że „afazja” należy do pańskich ulubionych słów.
Zdecydowanie tak jest (śmiech).

Dlaczego?
Bo tak właśnie wygląda mój nowy świat. To inny stan. Czasem bez słów. Ale może pełniejszy?

A na czym ta afazja, tak w skrócie, polega?
Mniej i wolniej mówię. I może dobrze. Fascynuje mnie to w pewien sposób. Ta ułomność mowy, to bezmowie jest ciekawe.

Jak widzi pan ten nowy świat w przyszłości?

Wspaniale! Bez żadnego lęku. Wcześniej było nudno (śmiech). Teraz uczę się siebie jeszcze raz, na nowo. Dziś naprawdę jestem spełnionym optymistą. To wiem.

Coś się jednak zmieniło w pańskim życiu.
I tak, i nie. Dalej mogę być… Wiele się zmieniło, ale dziś jestem spełnionym optymistą. To ważne i celowe powtórzenie.

Gdzie pan może być?
Tutaj. Mogę nadal tutaj być. Dalej mogę pracować.

Spotykamy się dzisiaj właśnie w pańskiej pracy. Jesteśmy na planie nowego serialu „Leśniczówka”, w którym gra pan postać po przebytym udarze.
I z afazją (śmiech). Muszę i chcę pracować. Gdzie mam być? To jest mój świat. I to się nie zmieni.

Bardzo szybko wrócił pan do zawodu.
Nie wiem, czy szybko. Może trochę inaczej, ale to nadal całe moje życie. Ciii… [Krzysztof Globisz przerywa rozmowę, dając dłonią bardzo wyraźnie znać, żebyśmy zamilkli. Słychać, jak piętro niżej reżyser krzyczy: „Akcja!”. Siedzimy kilka minut w milczeniu i wracamy do rozmowy dopiero, kiedy na planie pada: „Dobra, mamy to”].

Ma pan świadomość, że dla wielu jest wzorem determinacji? Mistrzem, który się nie poddał.
Nie wiem, nie lubię się mistrzyć. Gram. Inaczej nie umiem. To też jest wspaniała forma rehabilitacji.

Kogo pan gra w „Leśniczówce”?
Ojca jednego z głównych bohaterów – Pawła. Gra go mój uczeń Michał Czernecki. Bardzo dobry jest. Resztę zostawię widzom.

I nie zdradzi pan żadnego szczegółu fabuły?
Nie mogę. Powiem tylko, że wisi nad nami wielka tajemnica. A trzeba milczeć przed tajemnicą. Ale na planie jest wspaniała atmosfera. To mogę powiedzieć.

„Leśniczówkę” kręcicie z daleka od miasta. Dobrze się tu pan czuje?
Sam mieszkam na wsi, bardzo kocham przyrodę, zwierzęta. Cieszę się, że ktoś robi taki serial właśnie w moim świecie. Tutaj jestem u siebie.

Wspomniał pan o swoich uczniach. Wychował pan kilka pokoleń aktorów.
Nie wychowałem, tylko byłem. Taki towarzysz, który podpowiada, który jest.

W wielu kandydatach do szkoły aktorskiej w Krakowie nie dostrzegł pan potencjalnych „towarzyszy”. Od czego to zależy? Od wrodzonego talentu czy ciężkiej pracy?
Widzisz piękną dziewczynę. Patrzysz w oczy, a tam pustka… I co zrobisz? Nie powiesz: „Wskrzeszę w tobie to coś”. Nie wskrzesisz.

Pustka?
Nie ma iskry. Nawet takiej małej.

Sama ciężka praca i chęci nie wystarczą?
Nie, bo tylko iskra tak naprawdę rozpali cię do ciężkiej pracy. A jak rozpali, to będziesz płonął. Tego nie da się już zgasić, wyłączyć. Konsekwencja.

Pan zawsze miał opinię piekielnie pracowitego.
Ja jestem ze Śląska. Tam etos pracy chyba się po prostu ma. Jesteśmy zadaniowi. Idziemy i działamy.

Ale ktoś musiał w panu jednak dostrzec również tę iskrę.
Mama! I to za karę. Trochę wstyd. Nie lubiłem czytać. Mama zapisała mnie do kółka literackiego Poeton, gdzie tak prawdziwie pokochałem poezję. Tam zrozumiałem – będę aktorem.

Bezapelacyjnie? Bezdyskusyjnie?
I z całą świadomością.

Co jest dla pana ważniejsze: kino czy teatr?
Teeeaaatrrr! [Krzysztof Globisz mówi głośno, przeciągając każdą sylabę i wznosząc w górę dłoń]. Kino [dużo ciszej]. Teeeaaatrrr! Teatr to życie, to prawda.

I właśnie w teatrze zagrał pan setki postaci. Którąś z nich pamięta pan szczególnie?
Kaspar… Narodowy w Krakowie.

Którejś nie wspomina pan szczególnie dobrze?
Wszystkich innych (śmiech). A już zupełnie to nie lubię siebie oglądać. Wszystko bym zmienił. Szczególnie te stare role. To inaczej może zrobił, tak nie powiedział.

Niewielu aktorów lubi siebie oglądać w telewizji albo w kinie.
Bo w aktorze zmienia się człowiek. Często budzą się i już nigdy nie zasypiają demony. I wracasz z nimi do domu... Nie zawsze jest to miłe. Nie tylko dla ciebie.

Kiedy pan wracał po wyczerpującej roli do domu, to…
Musiałem odpocząć, przespać się, zapomnieć, ostygnąć. Aktorstwo często tylko wydaje się wspaniałe. Trochę jednak waży.

A jak jest dzisiaj, gdy pan wraca z planu lub z teatru?
Nadal chcę się przespać. Ale przyznam, że na nowo pokochałem kino. Oglądamy z żoną namiętnie wszystko, co nas zainteresuje. Uwielbiam jeszcze bardziej Paola Sorrentino.

Jakiś szczególny tytuł tego reżysera?
On nie ma złych filmów. Każdy jest na swój sposób magiczny, wyjątkowy. Od ostatniego „Młodego papieża” wstecz. „Młodość”, „Wielkie piękno”. Ten obraz, muzyka, treść.

Wcześniej nie lubił pan kina?
Lubiłem, ale inaczej. Im głupszy był film – tym lepszy. Łatwiej się odpływało. Teraz biegam do kina na każdy tytuł, który wydaje mi się wartościowy.

Jakie ma pan plany na najbliższą przyszłość?
Trzy razy schudnąć (śmiech). I z nadzieją patrzę w tę przyszłość. Ze wszystkim, co niesie.

Zaakceptował pan chorobę. To nie jest pytanie.
Zaakceptowałem. Przyjąłem. Nie chodzi o to, że się nie poddałem, bo to w innym miejscu jest... Chodzi o to, że ja się nie poddam. Poważnie – tak wesoło jeszcze nigdy w moim życiu nie było. Afazja jest wspaniała.

Skąd ma pan tę siłę?
Mam? Nie wiem. Afazja (śmiech). Mogę dalej. To wystarczy. To jest wspaniałe. Poznaję się i wiele mnie zaskakuje. Jestem tu. Nie gdzieś tam – daleko…

Krzysztof Globisz, rocznik 1957. Należy do najwybitniejszych polskich aktorów swojego pokolenia. Znany z wielu ról teatralnych, filmowych i telewizyjnych (zagrał m.in. w „Krótkim filmie o zabijaniu” Krzysztofa Kieślowskiego i „Aniele w Krakowie” Artura Więcka). Od ponad 35 lat aktor krakowskiego Starego Teatru. Profesor Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze