Korygowanie błędów dzieci, które nie ukończyły jeszcze czwartego roku życia znacznie przyspiesza naukę mówienia.
Dorosły podświadomie kontroluje brzmienie samogłosek i spółgłosek, by upewnić się, że wymawia je prawidłowo. Jeśli robi błąd poprawia się, tak jak muzyk poprawia tonację dźwięku. Tymczasem małe dzieci, choć z łatwością wychwytują różnice w brzmieniu wyrazów wymawianych przez innych, nie reagują na dźwięk własnego głosu, tak jak robią to starsze dzieci i dorośli.
To wniosek płynący z eksperymentu przeprowadzonego przez dr Ewen MacDonald z Technical University of Denmark. W badaniu, którego celem było porównanie zdolności językowych wzięły udział osoby dorosłe, czterolatki oraz dwuipółletnie dzieci. Każda grupa wiekowa miała wielokrotnie powtórzyć to samo słowo złożone z jednej sylaby. Gdy badana osoba była mniej więcej w połowie zadania, dźwięk ich własnego głosu słyszany przez słuchawki był komputerowo zmieniany, tak by wymawiane słowo brzmiało błędnie. Dorośli i czteroletnie dzieci starali się kompensować to co słyszą. Podświadomie poprawiali fałszywy dźwięk, by mówić prawidłowo. Dwuipółlatki w taki sposób nie reagowały.
Małe dzieci, choć mówią do siebie przez długie godziny, nie wsłuchują się we własny głos – podsumowała swój eksperyment dr MacDonald. A ponieważ brakuje im „autocenzury”, nauka prawidłowej wymowy w dużej mierze zależy od reakcji rodzica na to, jak dziecko artykułuje dźwięki. Dlatego tak ważne jest, by je poprawiać.