1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Wychowanie

Jacy są współcześni gimnazjaliści?

Między prowokacyjnymi zdjęciami w sieci a bajkami. Między piciem wódki w Złotych Tarasach a uderzaniem patykami w wodę. Stopieni w grupie – i wpisani w szkołę, która stawia 
na rywalizację. To świat plemienia gimnazjalistów.

Laura i Stasiek spędzają w Chałupach wakacje. Szwendają się po kempingu, pływają na kajcie, ona rysuje, on jeździ na rowerze BMX za 3500 złotych.

Kumple z Makowca (pod Radomiem) w wakacje włóczą się po wsi. Trochę łobuzują: kradną owoce sąsiadom, zdemolowali drzwi od stodoły. Łowią ryby.

Chłopaki z Łomianek (pod Warszawą) całymi dniami grają w tysiąca (w piłkę). Czasem jeżdżą rowerami nad Wisłę i przesiadują tam godzinami.

Dziewczyny z Piotrkowa Trybunalskiego (Milena, Roksana, Martyna i Olka) dni spędzają w KFC lub McDonaldzie, z jedną colą kupioną na cztery. Wieczorem idą na deptak.

I inne ekipy. Z miasteczek i większych miast, ze wsi i ze stolicy, z bogatszych i biedniejszych dzielnic i regionów. Co ich łączy? Stan zawieszenia. Między światem dorosłych a światem dzieci. Między nudą, niespiesznym „dzianiem się” a potrzebą epickich przygód. Między byciem „tu i teraz” a budowaniem legendy własnych miejscówek. Między wtopieniem się w grupę a marzeniem o wybiciu się. Między byciem non stop online a używaniem Internetu analogowo, na potrzeby szkoły.

Zawieszeni. Rozdarci. Przez to często nieczytelni. Plemię gimnazjalistów wzięły pod lupę etnografki. Marta Byrska i Natalia Puciato z instytutu Millward Brown na zlecenie Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych przeprowadziły badanie, którego owocem nie są statystyki, ale antropologiczny obraz grupy młodych ludzi w wieku 13–16 lat w Polsce.

– Różnią się od szóstoklasistów. Wchodząc w coś, co autorki nazwały stanem zawieszenia, rozpoczynają burzliwy okres rozwoju. Trudno zdefiniować wtedy ich tożsamość, bo ta znajduje się w stanie budowy – komentuje profesor Janusz Czapiński, który konsultował badanie. – Zarzuty wobec gimnazjów, że są siedliskami agresji, to nieporozumienie. To nie wina gimnazjów. Po prostu uczniowie są w szczególnym okresie – dodaje.

Aby tę nieuchwytną tożsamość zrozumieć, Byrska i Puciato użyły metody etnograficznej. Najpierw obserwacji uczestniczącej: weszły w rytm wakacyjnego nicnierobienia, snucia się. Potem jesienią przeprowadziły wywiady. Dzięki temu możemy spojrzeć na świat gimnazjalistów od wewnątrz. Oni sami byli dla badaczek przewodnikami. Oprowadzali, tłumaczyli, pozwalali się obserwować. Dumni, że dorosły chce ich wysłuchać. Powstał obraz łamiący stereotypy: że niegrzeczni, że zdeprawowani, że tylko siedzą przed ekranem.

Etnografki zapraszają nas w podróż do plemienia Gim.

Lansy i ich selfiaczki

Było ich czterech, pod Dworcem Śródmieście. Typowa chłopacka ekipa. Gdy badaczki do nich podeszły, poczęstowali je wódką i papierosami. Palą od miesiąca, a wódkę udało się wnieść nawet do kina w Złotych Tarasach.

– Byli na pierwszej wyprawie inicjacyjnej do Warszawy – mówi Natalia Puciato. 
– Opowiadali o dziewczynach, chojraczyli.
Potem odwiedziłyśmy ich w rodzinnym Iłowie. Okazało się, że to spokojni, grzeczni chłopcy. Chodziłyśmy z nimi po placu zabaw, który był miejscem spotkań, dowiedziałyśmy się, że dobrze się uczą, są z porządnych domów, jeżdżą na pielgrzymki i zdobywają puchary w zawodach sportowych. Gdyby ktoś sfotografował ich z wódką w Warszawie, miałby dowód, że to zdeprawowana młodzież. A to nie tak – dodaje.

W tym plemieniu zarówno słowo „dorosły”, jak i „dziecko” mogą być wyzwiskami. Gimnazjaliści nie czują się ani tym, ani tym, przez co są nieczytelni dla otoczenia. Sprzeczne są oczekiwania względem nich: raz wymaga się od nich dojrzałości, raz traktuje jak dzieciaki. – To zawieszenie jest im na rękę – dodaje profesor Czapiński. – Kiedy chcą, są dorośli, kiedy chcą, są dziećmi. Mogą się nabijać z tych dorosłych, którzy przechwytują ich język i styl bycia.

A takich przybywa. 30-latki noszą ciuchy jak nastolatki, używają podobnych technologii, silą się na młody język. Tym silniejsza potrzeba gimnazjalistów, aby jakoś się odróżnić. To wiek, w którym dzieci rodziców raczej się wstydzą – w przeciwieństwie do licealistów, wśród których w dobrym tonie jest zażyła relacja z mamą czy tatą. Dorosłość gimnazjaliście kojarzy się z tym, co niedostępne dla dzieci. – Jej atrybutami stają się przedmioty zakazane: papierosy, alkohol, imprezy. Przy czym dużą rolę odgrywa tu voyeuryzm – mówi Marta Byrska. – Wystarczy, że ktoś z ekipy wrzucił do sieci informację, że pił wódkę czy palił. Jeśli jest z naszej grupy, to dokonanie spływa na nas. Nie musimy już tego robić. Wystarczy podejrzeć. Paradoksalnie nadobecność niegrzecznych treści w necie kompensuje potrzebę takich zachowań w realu – przekonuje Byrska.

Badaczki twierdzą, że gimnazjaliści uważają się za grzecznych. Niegrzeczność (rozumiana jako nielegalne korzystanie z dóbr świata dorosłych) jednocześnie fascynuje i przeraża, etnografki mówią o zjawisku „tremendum et fascinosum”. – Nie chodzi się jeszcze na imprezy, to dla „niegrzecznych”. Ich substytutem jest wspólna noc – mówi Marta Byrska. – Gimnazjalista wyrywa się spod kontroli rodziców i nocuje u koleżanki lub kolegi. Takie „piżama party” u dziewczynek często polega na maratonie oglądania bajek. „Kraina lodu”, „Król lew”… Bez kodu prześmiewczego, to sprawianie sobie przyjemności. Robimy coś słodkiego, zażeramy się w łóżku pysznostkami z przyjaciółką, opowiadamy sobie sekrety i oglądamy bajki. Chłopaki częściej grają wtedy w gry czy oglądają filmiki na YouTube. Wiele dziewczyn też gra.

„Niegrzeczni” to często lansiarze. Osoby popularne, które są w każdej szkole. „Jak wchodzą, to ze wszystkimi się witają albo robią sobie z każdym selfiaczka. Potem wrzucają pierdylion selfiaczków do sieci” – jak się o nich mówi. Są bardzo widoczni w Internecie, ale to jednostki. Jak Joy, Królowa Mokotowa. – Dziewczynka z dobrego gimnazjum, gdy robiłyśmy wywiad, wyznała: „Nie wiem, czy mogę o niej mówić”. Inna opowiadała z przejęciem: „Dziewczyny z Pasażu Wiecha: chodzą na imprezy, zapraszają po 300 ludzi. Wśród nich Królowa Mokotowa Joy. Raz w życiu ją widziałam. Na imprezach jest alkohol, marihuana, palą, tańczą. Tak wynika ze zdjęć i opowieści” – mówią badaczki.

O lansiarzach można snuć legendy, ale ich ekscesy wystarczą za własne. Bo gimnazjaliści masowo nie chcą być lansiarzami. Przez stan zawieszenia przechodzi się w grupie.

Biefefka serduszkuje

Osiłek szwenda się ze słabeuszem. Mniej lotny – z bystrzakiem. Gruby z chudym. W ekipie jest sprytny i romantyk. Etnografki urzekło, że w całej Polsce grupki gimnazjalistów wyglądają podobnie. Powtarzają się typy osobowości, które razem tworzą pełnię. Najczęściej czteroosobowa, monopłciowa ekipa to podstawowa komórka społeczna tego plemienia. W niej wszystko dzieje się „tu i teraz”. Pytani o zeszły weekend gimnazjaliści nie potrafili sobie przypomnieć. – Rzeczy dzieją się same, na zasadzie: „OK, idziemy”. Siadamy na konarze, zaczynamy walić patykiem w wodę, ktoś wyciąga telefon i zaczyna grę. Bez umawiania się. Wiadomo, że wszyscy będą na placu zabaw czy boisku – opowiada Natalia Puciato.

Wiadomo, bo ekipy mają swoje miejscówki. „Kłoda”, „górka”, „teren po wojsku”, „przy torach” – te hasła pozwalają dokładnie oznaczyć punkt, którego znaczenia ktoś niewtajemniczony się nie domyśla. Rytm dnia ekipy wyznacza obchód miejscówek. Sprawdzają, „co się dzieje na dzielni”. Zżyci i egalitarni idą zwartym rzędem. Uważają się za najlepszych kumpli lub przyjaciółki. Za każdym razem wchodzą w relację z przekonaniem, że to na wieki – jednocześnie świadomi rotacji w grupach. Nie towarzyszą jej dramaty: po prostu „tak się dzieje”. „Mamy koleżankę, z którą pod koniec roku się przyjaźniłyśmy, ale jakoś to się odmieniło. Ona zaczęła się kolegować z takimi, za którymi my za bardzo nie przepadamy” – mówią gimnazjalistki. Zaczęło się nowe „tu i teraz”. Wystarczy.

Ważne, że paczka to znajomi z okolicy. W sieci można intensyfikować kontakt, ale trzeba fizycznie się spotkać, dotknąć, pobić, pośmiać i mieć wspólne miejscówki. Najbliższa okolica obrasta grupową mitologią: mija historie ran wojennych, pierwszych pocałunków. I tak w codzienną nudę wkraczają epickie przygody. „Przechodziliśmy przez płot i on miał takie ostre zakończenia, i tam była klamka, i ona pękła, i on się nadział na tę klamkę nadgarstkiem. Musiałem poświęcić koszulkę, żeby mu tę ranę zacisnąć. Zadzwoniłem po pogotowie, Olek uciskał mu rękę. To się ochlapałem jego krwią. Teraz ma szwy i problemy ze ścięgnem” – opowiadają ci z Makowa. Dla chłopaków z Iłowa wypad do Warszawy to też legenda. Tak tworzy się więź.

Tym silniejsza, że wzmacnia ją technologia. – Kiedy nie są razem, piszą do siebie. Są w kontakcie całą dobę – mówi Byrska. – Jest stereotyp, że dzieci siedzą przed komputerem i nie są w prawdziwym życiu. Tymczasem technologia jest tak wrośnięta w ich życie, że nie ma takiego podziału. Siedzi się na konarze i wyjmuje gierkę, po chwili komentują ją koledzy. Opowiadają sobie o strzelankach komputerowych jak o epickich akcjach – mówi Byrska.

– Gry stają się też medium, przez zawarte w nich komunikatory można rozmawiać o sprawach szkolnych, umawiać się 
– dodaje Puciato. Technologia daje coś jeszcze: możliwość opisania relacji. To najlepiej widać u przyjaciółek. A raczej 
– biefefek, od Best Friend Forever. – Media społecznościowe dają gotowe kody opisywania przyjaźni – mówi Byrska. – Ten język przypomina z jednej strony frazy Paula Coelho, z drugiej – mowę rytualną, ludowe zaklęcia, żeby wszystko było na zawsze, a nasza przyjaźń przetrwała.

Gimnazjalistki piszą: „Spójrz mi w oczy, one odbiciem duszy, umiesz z nich czytać, więc słuchać nie musisz”. Opowiadanie o relacji staje się jej ważną częścią. Wyznają biefefce: „Kocham cię, jesteś najpiękniejsza, najwspanialsza, dziękuje ci za to, że jesteś”. Mają też fizykalne artefakty przyjaźni. Przepołowione serduszka: pół przykleja na telefon jedna, pół druga. Bransoletki, naszyjniki przyjaźni. Biefefki wtapiają się w siebie. Ubierają podobnie, kupują takie same buty, postrzegają się jako identyczne i tak są też odbierane przez otoczenie, nawet jeśli fizycznie się różnią.

Stapia się też ich życie w Internecie. Lajkują te same rzeczy w sieci, ich profile w mediach społecznościowych nie są o nich, ale o relacji: kim jest dla mnie przyjaciółka. – Dziewczynki są mocno osadzone w świecie inspiracji, których używają do uzgadniania gustów. Na przykład w aplikacji We Heart It klikają serduszkami w zdjęcia. Dziewczynki na Białołęce pokazywały mi: „Tu mam zaserduszkowane paznokcie, tu włosy”. Kiedy jedna przyjaciółka serduszkuje, druga robi to samo – opowiada Byrska.

Dochodzi do tego, że przyjaciółki mają wspólne konta na Instagramie, Facebooku. To współgra z innym fenomenem ekip gimnazjalistów: telefonem przechodnim. Wymienianie się aparatami i przeglądanie ich to norma. Ba, czasem wiadomo, że ktoś ma słabą baterię i po godzinie 15 musi używać cudzego telefonu. Dzwoni się od tego członka ekipy, który ma najlepszą taryfę, zdjęcia robi się tą komórką, która ma najlepszy aparat. To komplikuje praktykę obgadywania w sieci i powoduje odruch wylogowywania się. Kto się nie wyloguje – dostaje karniaka. Na przykład anons na swoim profilu: „Szukam fajnego rolnika, który zna się dobrze na traktorach”. Albo: „Lubię lizać stopki”. I bardziej lubieżne.

Szkoła indywidualistyczna

Jednak choć plemię Gim to cyfrowi tubylcy, mają miejsce, gdzie z Internetu korzystają w sposób analogowy. Szkołę. Na jej potrzeby przepisują treści ze stron na staromodne papierowe ściągawki. Uczą się „do testu” czy „na klasówkę”, ignorując źródła w sieci. Szkoła kupuje tablicę multimedialną i traktuje to jako objaw nowoczesności, a nie korzysta z kompetencji uczniów. Choćby z tego, że potrafią nakręcić, zmontować i wrzucić do sieci filmik (najczęstsze: co mam w piórniku, co w plecaku, jak gram w grę), czy z ich szaleństwa katalogowania („serduszkowanie”). – Szkoła jest patologicznie indywidualistyczna. Wszystko tu trzeba robić samemu – zauważa profesor Czapiński. – Nauczyciele pilnują indywidualnego wykonania wszystkich zadań, uczniów i rodziców nastawia się na konkurencję, której pochodną są testy, wytwarza się styl oparty na rywalizacji. Tymczasem gimnazjaliści najlepiej działają w kilku-
osobowych zespołach. Budują swój społeczny świat i nie nudzą się, nawet gdy siedzą godzinami na trzepaku, bo bodźcują się wzajemnie. Zespołowość powinna być codziennością szkoły, wtedy uczniowie w naturalny sposób wykorzystaliby technologie – przekonuje socjolog.

Potencjał jest tym większy, że – jak wynika z badań Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych – gimnazjaliści potrzebują „coachów” (w których rolę mogliby wejść nauczyciele). I niezależnie od wtopienia w grupę chcą się wybić. Zostać „fejmem”.

Być gwiazdeczką fejma

Fejmy można spotkać w warszawskich Złotych Tarasach. Dziewczyny mają długie włosy, staranne makijaże, modne buty. W dłoniach – telefony. Są cały czas podłączone, bo istotą ich sławy jest relacja. Można do nich napisać, można się z nimi umówić. A nade wszystko można im zadać pytanie. A one odpowiedzą.

Pytania bywają różnego kalibru. Od porad typu: jak zrobić makijaż, jak się ubrać, „czego słuchałaś wczoraj, to też dziś sobie posłucham”. Można rzucić zwykłe „jak się czujesz?”. „Jak liść na wietrze” – wyzna fejm. Można też zwierzyć się z problemów. „Wszyscy mnie wokół zostawiają”. Fejm radzi: „Zakoduj w głowie podstawowe wartości, jakimi są wiara, nadzieja, miłość. Przeanalizuj je względem siebie samej. Naucz się miłować siebie, kochać siebie, a z łatwością przyjdzie ci kochać innych. Celebruj piękno w sobie tak, aby inni z zewnątrz mogli obserwować twoją determinację i wolę walki. Postaw na siebie”.

Są pytania o aksjomaty. „Jak myślisz, czym się różni ból od cierpienia?”. Fejm: „Ból jest odczuwaniem, cierpienie okresem jego trwania”.

Fejm przyjmuje hołdy. „Kochanie, jestem twoją gwiazdeczką, która dopiero unosi się ku górze. Pokochałam cię mocno za to, jaką osobą jesteś” – pisze fanka. Fejm: „Kochaj siebie za siłę, aniołku”.

Fejm dopuszcza do swojego życia intymnego. Na przykład wrzuca zdjęcia, na których całuje się z chłopakiem, nieraz ocierające się o pornografię. Jednocześnie karmi przekazem konserwatywnym: to ten jedyny – na wieki. Ta relacja kwitnie dzięki aplikacji Ask.fm. – Gdy ją odkryłyśmy, zrozumiałyśmy, że gimnazjaliści potrzebują coachów. Nie zwracają się z problemem do rodziców, tylko do kogoś takiego jak autorka tych cytatów – mówi Natalia Puciato.

– To, że dzisiejsi gimnazjaliści wychowali się w świecie cyfrowym, powoduje, że dorośli w realnym świecie tracą autorytet – uważa profesor Czapiński. – Młodzi w sieci znajdują lepsze punkty odniesienia dla siebie samych. Obszar penetracji mają nieporównywalnie szerszy. Nie są skazani na swoją wioskę, mogą sięgać dowolnie daleko.

Daleko i wysoko też mierzą. Każdy gimnazjalista zna kogoś, kto się wybił – przy czym wybicie się może oznaczać „dużą ilość followersów na Instagramie” czy wrzucanie do sieci filmików, które mają dużą oglądalność. Ale można też wybić się i zostać świetną lekarką. „Jak ktoś się słabo wybije, to mało zarabia” – oceniają. – To pokazuje, że wcześnie myślą o karierze, a dzięki sieci jest ona egalitarna – mówi Marta Byrska. – Jednocześnie marzenia gimnazjalistów są jeszcze dziecinne. „Chcę zostać treserką dzikich zwierząt”, „wyjechać do Hollywood”. Kontrastowałyśmy je z marzeniami licealistów, które były konkretne i w toku realizacji, typu: „Marzę o wyprawie przez Europę z kolegami, już zaczęliśmy na to zbierać”. W gimnazjum pokutuje jeszcze przekonanie, że wszystko może się ziścić – dodaje.

Badaczki zauważają, że w społeczeństwach plemiennych (i niektórych religiach) ludzie w wieku około 13 lat przechodzili rytuał przejścia. Odbywali serię prób, po których zyskiwali nową dorosłą tożsamość. Nasza kultura takiego
rytuału nie wypracowała – i z tego między innymi wynika stan zawieszenia, w jakim dryfują gimnazjaliści.

Ale przecież nie na zawsze. Jak mawiają licealiści: „ogarną się”.

Słowniczek plemienia Gim

Ask 
– aplikacja, dzięki której można utrzymywać relację z -> fejmem. Zadajesz pytanie i uzyskujesz odpowiedź na każdy temat.

BFF
– Best Friend Forever, biefef. Najlepsza przyjaciółka, w danej chwili – na wieki. Elementem przyjaźni jest opisywanie jej, wyrażanie miłości do biefefki i wychwalanie.

Challenge 
– wyzwanie, ulubiona forma motywacji. Dowolne: od zjedzenia łyżki cynamonu, poprzez wyzwania sportowe, po postanowienia przeżycia 50 dobrych dni. Popularne są książki stawiające wyzwanie na każdy dzień w roku.

Fejm 
– sława, autorytet i coach w jednym. Jest w zażyłej relacji z wielbicielami, przyjmuje oznaki uwielbienia, doradza. Dzieli się intymnymi szczegółami życia. Rówieśnik lub ciut starszy.

Halo 
– robić wokół siebie – wyróżniać się z grupy, co niekoniecznie jest pożądane. Specjalność -> lansów, ale też kogoś, kto wchodzi w ->związek.

Karniak 
– karny post na portalu społecznościowym. Umieszcza się go na profilu osoby, która zapomniała się wylogować. Często ma formę lubieżnego anonsu matrymonialnego.

Lans 
– osoba bardzo popularna, która wszystkich zna, robi wokół siebie -> halo, publikuje mnóstwo selfiaczków i sięga po atrybuty świata dorosłego (używki), aby zdawać relacje ze swoich ekscesów w sieci.

Moda 
– zaczyna się (i może nawet kończyć) na stopach. To wiąże się z obowiązkiem zmiany obuwia w szkole: oczywiście, nie na kapcie, ale na specjalnie wybrane markowe buty.

Online 
– stan permanentny. Życie w sieci nie zastępuje życia rzeczywistego, ale intensyfikuje je i daje narzędzia opisu relacji, który staje się jej immanentną częścią.

Prawa ucznia 
– narzędzie do egzekwowania sprawiedliwości od szkoły. Regulamin jest zazwyczaj dobrze znany i wykorzystywany do tego, aby pilnować nauczycieli.

Snapchat 
– portal do publikacji zdjęć i krótkich (jedno, dwa słowa) wiadomości, popularniejszy niż Facebook. Raz, że nie ma w nim dorosłych, dwa, zdjęcie można oglądać kilka sekund i potem znika, co odpowiada życiu 
„tu i teraz”. Zastąpił karteczki puszczane na lekcji („snapy po klasie latają”).

YouTube 
– egalitarne narzędzie do wybicia się poprzez publikację filmików (np. nagrań gier, rapsów, ale też prezentacji – „co mam w plecaku”).

Związek 
– dominuje przekonanie, że „przyjdzie na to czas”. Niektórzy wchodzą weń, aby zrobić wokół siebie -> halo. Nie ma powszechnego kodu dla jego przeżywania, więc bycie w związku zazwyczaj alienuje z ekipy i nie jest zbyt pożądane.

Plemię Gim w liczbach

W Polsce jest 7612 gimnazjów,
uczy się w nich 1,1 miliona uczniów. Średnio w jednej szkole jest ich 167. Jeden komputer 
przypada średnio na dziewięciu.

Gimnazja istnieją od czasu 
reformy z 1999 roku.

(Źródło: GUS 2014).

Niniejszy materiał pochodzi z lutowego numeru miesięcznika „Zwierciadło”. Autorką tekstu jest Joanna Woźniczko-Czeczott.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze