1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Wychowanie

Kiedy lęk o dziecko przekracza granice rozsądku, tłumaczy Małgorzata Ohme

fot.123rf
fot.123rf
„Jak się nie przewróci, to się nie nauczy” – mawiały babki. „Bzdura, jestem matką – muszę chronić moje dziecko!” – odpowiadają im współczesne matki. Gdzie jest granica między dbaniem o dobro malucha a nadopiekuńczością?

Uważaj, nie biegaj”, „Ona jest taka biedna”, „Koleżanka się z niej śmieje” – to tylko drobiazgi, które wydają się bardzo naturalne w ustach matki. Chronimy nasze dzieci. Całym sercem, wszystkimi siłami. Czuwamy nad nimi każdym zmysłem, atomem ciała. Gorączkowo wertując w myślach pamiętnik pełen osobistych emocji, upadków i wspomnień. Bo przecież po co dziecko ma powtarzać nasze potknięcia? Najlepiej uczyć się na błędach… cudzych. Tylko że nie można przeżyć za kogoś życia, a ono nie składa się tylko z różowej waty cukrowej.

Mama wie, co dobre dla dziecka. Prawda?

„Jestem twoją mamą i dbam o ciebie. Wiem, co jest dla ciebie dobre” – zgadza się, nikt nie zna dziecka lepiej niż jego rodzice i nikt inny tak nie ochroni go przed złem. Jednak cała sztuka polega na tym, aby nie dać się wciągnąć w szaleństwo, obsesyjną ochronę dziecka. Widzieć, lecz towarzyszyć. Chronić, nie trzymać pod kloszem.

Odkąd się narodziło, roztaczasz nad nim niewidzialne zaklęcie. Gdy uczy się siadać i chodzić – pilnujesz, gdy jest starsze – uczysz świata, pokazujesz, prowadzisz. Potem twoja moc nieco słabnie, bo dziecko coraz częściej i dalej wychodzi poza pole matczynej protekcji. Pierwsze zawody i upadające przyjaźnie w przedszkolu, małe wojny o pozycję w szkole, w końcu wielkie awantury i złamane serce w liceum. I tak wiele razy chciałabyś temu zapobiec. Ale nie możesz. Bo jeśli nie chcesz uwiązać swojego dziecka, musisz pozwolić mu pofrunąć – czasem tam, gdzie wieje silniejszy wiatr. Ale zawsze możesz (a nawet powinnaś) być – gdy zawoła po pomoc.

To chyba najbardziej naturalny sposób ochrony. Budowanie więzi, takiej relacji, w której nie musisz wciskać swoich rad jak nieznośny akwizytor. Bliskość i szczerość w domu jest najlepszą ochroną. Nie straszy, nie oddala, nie ogranicza. Buduje mądrze i na lata. Ale to najtrudniejsza dla rodzica droga. Przecież dobrze wiesz, co będzie dalej – tyle razy to przeżyłaś. I właściwie masz wytrzymać, stać obok i się przyglądać, patrzeć na smutek i rozczarowanie swojego dziecka – pęka ci serce przy każdej łzie spadającej na poduszkę.

Bardzo trudno być rodzicami. A jeszcze trudniej być rodzicami takimi, jakimi byśmy chcieli. Nieraz zawiedziemy, nie damy rady, nie wytrzymamy. Ale najważniejsze to próbować z całych sił.

Paniczny lęk

Niestety, nie zawsze udaje się nam trwać w pokoju z tabliczką „zdrowy rozsądek”. Czasem tracimy nieświadomie kontrolę nad lękami o dziecko, strach nas paraliżuje, nie pozwala racjonalnie myśleć. Naukę zamieniamy na zakazy. Zamykamy przed dzieckiem świat – pełen zła… i pełen piękna. Dla jego „dobra”.

Masz wątpliwości, czy puścić córkę do koleżanki na noc, bo na pewno zje pełno słodyczy albo stracisz kontrolę nad oglądaniem telewizji? U was jada się zdrowo, ekologicznie – nie chcesz, żeby twoja praca poszła na marne. A pół godziny przed ekranem to pół godziny i kropka – no kto tego dopilnuje poza domem? Tak, to dość skrajny przypadek, ale granica bywa bardzo cienka.

– Chyba zaraz zadzwonię do matki tego małego …eh. Wyobrażasz sobie, co on powiedział Krzyśkowi?! Jak można tak wychować dziecko?! W życiu już tam nie pójdzie, cały dzień płakał, że on go nie lubi – wykrzykuje znajoma do słuchawki. „I pewnie nieraz jeszcze płakać będzie” – myślę sobie. – „Jeśli ochronisz go przed złośliwością kolegi, nigdy nie będzie miał okazji znaleźć przyjaciół i ich stracić, a potem odzyskać lub poznać nowych”.

Znam rodziców, którzy tak bardzo boją się o zdrowie swojego dziecka, że niechętnie puszczają je na rower, nie zgadzają się na wakacyjne kolonie i ferie, nie chcą kupić deskorolki, „bo on się przecież na tym zabije albo połamie!”. Nie zgadzają się na wymarzone treningi sztuk walki czy jazdy konnej, bo to zbyt niebezpieczne. Cały świat czyha na ich dziecko. Dom jest bezpieczny, sterylny – nie tylko w biologicznym znaczeniu, to hermetyczny schron, dokładnie zaplanowany w czasie i przestrzeni. Dom, rodzina, nasz teren. Bezpiecznie jest tylko wewnątrz tego nakreślonego przez nas kręgu.

dziecko widzi świat zupełnie inaczej i bez względu na to, jak wiele racji jest w postępowaniu mamy czy taty – nie rozumie i nie usprawiedliwia domowego więzienia. Wszyscy na tym tracą.

Panicznie boimy się o zdrowie i życie naszych dzieci. Śnimy koszmary. Walczymy ze sobą, ze strachem, z własnymi ograniczeniami. Budujmy nasze bezpieczne kręgi – niech zawsze będą na miejscu, gotowe, by się w nich schronić. Nigdy ich nie uszczelniajmy – nawet najpiękniejsza mydlana bańka kiedyś pęka. Jedyne, co możemy zrobić, by nie zwariować ze strachu, to nigdy się nie poddawać. Bycie mamą to najtrudniejsza życiowa lekcja. Rola, do której nigdy nie przestaniemy na nowo dojrzewać.

Małgorzata Ohme psycholog dziecięcy i rodzinny, założycielka portalu dla kobiet oh!me.pl

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze