1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. REKLAMA

Powrót do szkoły i przybory szkolne. Jakie macie wspomnienia?

Zobacz galerię 4 Zdjęcia
Powrót do szkoły co roku jest wielkim wydarzeniem dla ucznia i jego rodziców. Za kompletowaniem przyborów szkolnych kryje się bowiem coś więcej niż tylko obowiązek.

Skąd biorą się emocje, które temu towarzyszą? Być może chodzi o to, że w przygotowaniach do rozpoczęcia nowego roku szkolnego najbardziej liczą się… wrażenia zmysłowe i dobry styl. Wbrew pozorom nie jest to syndrom dzisiejszych czasów, tylko głęboko ludzka potrzeba. Odczuwaliśmy ją wszyscy we własnym dzieciństwie, nawet jeśli przypadało na kryzysowe czasy PRL-u.

Najważniejsze przybory szkolne. Pamiętacie?

Pod koniec sierpnia zaczynała się ekscytacja. Najważniejsze były kredki. Świecowe Bambino – równiuteńko zatemperowane, w ładnych, nieporwanych jeszcze papierkach. Każda z nich miała swoje miejsce, oznaczone delikatną kropką na tekturce, którą wkładało się do środka pudełka podczas zamykania. Ołówkowe, te z misiem, trzeba było starannie zatemperować. Jeśli ktoś miał szczęście i udało mu się dostać chińskie pastele ze słonikiem, mógł upajać się aż dwudziestoma kolorami. Wśród nich był prawdziwy hit, który dziś nazwalibyśmy kolorem nude, dający efekt cery porcelanowej lalki. Rozwiązywał odwieczny problem – na jaki kolor pomalować ludzkie ciało?

Farby też musiały być nowe. Wprawdzie siena palona z zeszłorocznego pudełka wyglądała zazwyczaj na prawie nieużywaną, ale inne kubeczki przypominały raczej pojemniczki z błotem. Przeczyło to słowom pani od plastyki, która upierała się, że zmieszanie wszystkich barw świata daje kolor biały.

Szczytem marzeń był komplet czterech pachnących długopisów (najbardziej intensywnie czuć było oczywiście zielone jabłuszko). Zaimponować kolegom można było też grubym długopisem z wieloma różnokolorowymi wkładami. Jednym z ładniejszych przyborów szkolnych była plastelina. Przez foliowe okienko widać było kolorowe, rzeźbione kafelki połączone ze sobą w niezwykłą mozaikę.

Przy gumkach do ścierania zaczynał się dylemat – skuteczna szara myszka czy pachnąca chińska, w uroczych pastelowych kolorach? W dodatku musiała mieścić się do przegródki piórnika zamykanego na magnes lub na suwak. Piórniki dawały możliwość personalizacji – każdy wypełniał swoje przegródki sam. Pamiętacie delikatne „pyk” podczas zamykania pokrywki lub szybki ruch suwaka zamykający szczelnie przegrody w piórniku?

Powrót do szkoły: wyposażenie tornistra

O proste plecy dbało się mniej więcej do końca trzeciej klasy. Później tornistry z odblaskowym zapięciem zmieniały się w nonszalanckie torby na ramię, a worki na kapcie z wyposażenia bitewnego stawały się wstydliwie chowanym złem koniecznym.

Zeszyt z piękną panoramą poznańskiej starówki ukrywał swoją urodę pod plastikową okładką i naklejką z nazwą przedmiotu, imieniem, nazwiskiem i klasą. Co więksi esteci ozdabiali stosownym rysunkiem stronę tytułową i kreślili od linijki marginesy we wszystkich zeszytach jeszcze przed pierwszym dniem września. Największe obawy budził zawsze zeszyt do biologii, który nie wiadomo dlaczego musiał być gładki.

Kanapki zawijało się w zwykły papier śniadaniowy lub wkładało do pojemnika w kształcie kanapki. Dzieci radziły sobie ze zjadaniem jabłka w całości, niepokrojonego w ósemki przez rodziców. Ogryzki przydawały się do rzucania w najładniejsze koleżanki.

Do szkoły nie nosiło się napojów, bidonów ani, broń Boże, termosików z ciepłym kakao. Co pili uczniowie? Tu wspomnienia są różne. Być może wodę z pordzewiałych kranów w przesiąkniętych dymem papierosowym łazienkach, być może nie pili nic aż do kompotu przy obiedzie. Młodsi rodzice pamiętają napoje (o smaku pomarańczowym lub coli) w przezroczystych torebkach przebijanych słomką.

Powrót do szkoły – zawsze w dobrym stylu

Wbrew pozorom styl liczył się nawet w czasach słynnych fartuszków. Klasowe gwiazdy nosiły tzw. krzyżaki – czarne, zalotne, odsłaniające spore fragmenty bluzki, z plisowankami! Nie wiadomo, dlaczego akurat właśnie one je miały – los bywa niesprawiedliwy. Cała reszta klasy chodziła w granatowych fartuszkach z kołnierzykami: dziewczęta o kroju podomki, a chłopcy – pudełkowego żakietu w stylu Coco Chanel. Młodsi rodzice nie pamiętają już może fartuszków, ale z pewnością pamiętają pewne „szczególne” mody: charakterystyczne rajstopy, plecaki „kostki”, trampki na koturnie i inne dziwne trendy obuwnicze zwalczane przez nauczycieli, spodnie typu „dzwony” lub „szwedy”, bluzki z frędzlami itp.

Ważnym elementem kształtowania wizerunku były przedmioty, które nosiło się do szkoły, chociaż wcale nie były potrzebne na lekcjach. Splątana, ale drogocenna guma do skakania, lepiąca się do wszystkiego żelowa łapka, kolekcja karteczek do wymiany kolekcjonowana w albumach na zdjęcia lub segregatorach, opakowania z gum Turbo, historyjki z Donaldów czy słynne tamagotchi.

Wśród przyborów szkolnych najważniejszy był zeszyt „Złote myśli” – źródło uniesień i rozczarowań, głównie dziewczyńskich. Na podstawie odpowiedzi kolegów i koleżanek na najważniejsze pytanie – „Co o mnie sądzisz?” – budowało się swoją samoocenę na całe życie.

Czasy się zmieniły, ale natura ludzka nie. Szkoła to pole codziennej walki o siebie, w której chodzi o coś więcej niż tylko zdobywanie wiedzy. Warto nastawić się do niej pozytywnie i porządnie się przyłożyć do skompletowania wyprawki.

 

Artykuł sponsorowany powstał we współpracy z zaplo.pl – serwisem oferującym pożyczki na raty

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze