1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Wychowanie

Urlopowa układanka: wakacje dziecka po rozwodzie rodziców

59175513 - sad child, boy travelling with his mother
59175513 - sad child, boy travelling with his mother
Rozwiedzeni rodzice targują się przed wakacjami, z kim, gdzie i na jak długo jadą ich dzieci. Wyrywają je sobie z rąk albo nawzajem podrzucają. – Ale w tych targach niekoniecznie chodzi o dziecko – mówi psycholog Aleksandra Piotrowska.

O czym rozwiedzeni rodzice powinni pamiętać, ustalając wakacyjne plany?

Po pierwsze i najważniejsze – o tym, żeby uzgodnić sposób spędzania czasu dzieci z byłym współmałżonkiem. Zawsze bowiem nieporozumienia między dorosłymi rykoszetem uderzają w dziecko, co najbardziej widać właśnie w okresie wakacji. Powiedziałabym nawet, że wakacje ogniskują wszelkie niedogadywania się w sprawach opieki nad wspólnym potomstwem. Rodzice powinni pamiętać, że dziecko w ogóle, a więc także w czasie wakacji, nie jest narzędziem do pokazywania drugiemu rodzicowi, jak można mu utrudnić życie. Bo wielu rodziców chce dopiec sobie nawzajem: „Wykupiłaś wyjazd z synkiem na Teneryfę? No to ja ci teraz pokażę, że nie wyjedziesz!”. Często w konfliktach o dziecko nie chodzi o jego dobro, tylko o to, żeby przyłożyć partnerowi, utrudnić mu życie: „Mnie jest naprawdę wszystko jedno, czy chciałabym pojechać na urlop w lipcu, czy w sierpniu, ale ty chcesz w sierpniu, no to ja mogę tylko w sierpniu. Co ciekawe, takie postawy prezentują ludzie niezależnie od wykształcenia, pochodzenia, statusu majątkowego. To naprawdę przerażające, jak rzadko dorośli, którzy się rozstali, potrafią zgodnie funkcjonować w rolach rodzicielskich.

Zapominają, że szkodzą przede wszystkim dziecku. Zresztą ono też nie pozostaje dłużne i wykorzystuje swoją krzywdę w manipulowaniu rodzicami.

O krzywdach dziecka można mówić na dwóch poziomach. Pierwszy poziom jest podkreślany i uwypuklany przez dziecko: „A bo wyście się rozstali, no to ja mam teraz kłopoty”. Mały człowiek mówi to tylko po to, żeby wywołać w rodzicach poczucie winy i – ewentualnie – manipulując jednym z rodziców przeciwko drugiemu, ugrać jak najwięcej dla siebie. Ta krzywda ma charakter tymczasowy. Ale tak naprawdę takie postępowanie rodziców wyrządza ogromną krzywdę w długofalowej perspektywie, czyli w rozwoju dziecka. Jaki bowiem system wartości ukształtuje się w jego główce, jakie wyrobi sobie przekonania, jakie szanse ma w takich warunkach stać się stabilnym emocjonalnie, dobrze funkcjonującym, pewnym tego, że są wartości i zasady, których po prostu porządny człowiek przestrzega? Na szczęście doświadczenie pokazuje, że czasami nawet w najbardziej niesprzyjających warunkach rozwijają się wspaniałe dzieci. I odwrotnie, tam, gdzie wszystko na oko wygląda świetnie, nie ma stuprocentowej gwarancji, że efekt też będzie świetny. Rozwój człowieka to nie program komputerowy, nie da się wszystkiego przewidzieć.

Dlaczego tyle niezgody między rozwiedzionymi rodzicami wokół opieki nad dzieckiem?

A czy pani zauważyła, że spora część kobiet rozstająca się ze swoimi mężczyznami jest przeświadczona o tym, że dziecko z natury rzeczy należy do nich i to od ich dobrej woli zależeć będzie to, czy pozwolą ojcu na spotykanie się z tym dzieckiem? Tak kobiety są w dużej mierze ukształtowane przez wychowanie. Wszystkim rodzicom zdarzają się jakieś pomyłki. Ci samotni dodatkowo jeszcze popełniają błędy wynikające z chęci kompensacji tego, że ich dziecko nie ma pełnej rodziny.

Znam rodziców, którzy się rozstali, ale wyjeżdżają razem z dzieckiem na wakacje. Czy to dla niego dobre? Moim zdaniem niekoniecznie, bo ono się łudzi, że rodzice do siebie wrócą.

To prawda. W ten sposób podtrzymują nadzieje, których zapewne zdecydowali się nigdy nie spełnić. Więc to nie jest wobec dziecka uczciwe. Dochodzi tu jeszcze drugi wątek – dorosły człowiek pracujący zawodowo nie ma tak wiele urlopu, w związku z czym pomysł, żeby połowę wolnego czasu spędzić z kimś, kogo już się nie kocha, jest nie lada poświęceniem. A poświęcanie się w taki sposób dla dziecka nie jest najlepszym pomysłem, bo wiąże się z udawaniem.

Inni rodzice po rozwodzie zaprzyjaźnili się i wyjeżdżają na urlopy razem – to znaczy ze swoimi obecnymi partnerami i wszystkimi dziećmi, jakie są w tych związkach.

Niebywale rzadko coś takiego się zdarza, ja przynajmniej z taką sytuacją się nie spotkałam. Myślę, że trudno budować przyjaźń na gruzach zawiedzionej miłości, no chyba że jedna ze stron ma nadzieję na powrót. Z punktu widzenia dzieci taka sytuacja jest jednak o wiele bardziej klarowna niż wspólne wyjeżdżanie rozwiedzionych rodziców. Tutaj dzieci mają jasność, że tatuś ma nową rodzinę, mamusia ma nową rodzinę, ale wszyscy są na tyle zaprzyjaźnieni, że chcą pobyć razem.

Oliwy do wakacyjnego ognia dorzucają same dzieci, rywalizując z przyrodnim rodzeństwem o rodziców i ich partnerów.

Bywa, że relacje w rodzinach patchworkowych są naprawdę bardzo skomplikowane. Znam przypadek, kiedy kobieta w nowy związek wniosła także nastoletnie dziecko swojego poprzedniego partnera, które odmówiło zostania przy ojcu. W czasie wakacji te relacje stają się jeszcze trudniejsze. W pewnej rodzinie nieporozumienia między dziećmi, skądinąd bardzo rozsądnymi, dotyczyły naprawdę absurdalnych powodów – tego, że jedno dziecko spędziło wczasy w hotelu czterogwiazdkowym, podczas gdy drugie – w pięciogwiazdkowym.

Jest jakiś sposób na te konflikty?

Recepty nie ma. Starajmy się być sprawiedliwi niezależnie od tego, czy dziecko jest nasze, biologiczne, czy nie. I rozmawiajmy. Jeśli nie da się obdzielić czymś idealnie po równo, bo czasem się nie da, to dziecku trzeba to jasno wytłumaczyć. Nie wolno się łudzić, że ono czegoś tam nie zauważy, albo myśleć, że samo to zrozumie. Kiedy się obudzi zazdrość, to bardzo trudno tego upiora z powrotem pochować. Nie wymyślono jeszcze takiego sposobu rozstawania się dorosłych, który by nie naruszał w dziecku poczucia bezpieczeństwa. Gdy pojawia się jakiś problem, zawsze warto zadać sobie pytanie: „A dlaczego dziecko coś takiego zrobiło, z czego to może wynikać”.

W tej wakacyjnej układance są jeszcze dziadkowie. Czasem jednak rozwiedzeni rodzice kwestionują prawa dziadków ze strony byłego partnera.

Sprawa jest prosta, choć nie wszyscy mają tego świadomość – po rozwodzie dziadkowie mają prawo spotykania się ze swoimi wnukami. Zatem to nie jest kwestia niebywałej uprzejmości z mojej strony, że zgodzę się posłać dzieci do rodziców partnera, tylko ich prawo. Można to uregulować sądownie. Poza tym dopuszczając inne osoby do współwychowania naszego dziecka, mamy z tego jakieś plusy i jakieś minusy. I dla dzieci też są tego dobre i złe strony, na przykład część starszych dzieci nudzi się u dziadków. Uważam jednak, że jeśli chcemy wychować dziecko na przyzwoitego człowieka, to nie możemy mu pokazywać, że życie składa się tylko z miłych zdarzeń, a wakacje tylko z samych atrakcji. U dziadków czasami trzeba pobawić się na podwórku, chociażby dlatego, że nie mają oni pieniędzy.

A jeżeli nie znamy dobrze rodziców byłego partnera? 

Wtedy oczekujemy, że były partner pojedzie do nich razem z dzieckiem.

Dla większości matek dzieci długo są za małe, żeby mogły wyjechać bez nich, nawet z ojcem.

Niektóre matki rzeczywiście są przeświadczone, że tatuś nie potrafi dobrze zaopiekować się dzieckiem. Tymczasem prawda jest taka, że może ono wyjeżdżać z ojcem tuż po odstawieniu od piersi. Proszę mi wierzyć – ojcowie, jeśli im się tylko da możliwość, potrafią cudownie zajmować się małym dzieckiem. Czasami myślę, że nawet robią to sprawniej niż matki. Szkopuł w tym, żeby pozwolić im zdobyć wprawę i dać możliwość treningu. To naprawdę zależy od nas, kobiet.

Instynkt macierzyński jest silniejszy niż rozum?

Bo ja wiem, czy to instynkt? A może to strach przed tym, że a nuż się okaże, że nie jestem tak niezbędna, jak mi się wydaje? Często problem polega po prostu na tym, że na mężczyznach spoczywa obowiązek utrzymania rodziny, takie są oczekiwania społeczne, że on tę zwierzynę upoluje i przyniesie do domu. I jeśli większość mężczyzn na co dzień nie spełnia funkcji opiekuńczych wobec swoich dzieci, to przede wszystkich dlatego. Choć, oczywiście, bywają i tacy ojcowie, którzy się przed tym wzbraniają, ale ja uważam, że są w mniejszości. Warto pamiętać, że dzieci bardzo zyskują na kontaktach z ojcem, który ma inny punkt widzenia na wiele spraw niż matka.

No ale to właśnie bywa kością niezgody między byłymi partnerami.

A skąd to przeświadczenie, na ogół matek, że jeśli dziecko spotka się u ojca czy jego rodziców z nieco innym rytmem dnia, nawet z nieco innymi wymaganiami, to będzie to zabójcze dla jego rozwoju? Dziecko naprawdę bardzo pięknie potrafi sobie ułożyć w głowie, że na przykład kiedy jest u dziadków, to w każdą niedzielę na dziesiątą idzie się do kościoła, a gdy jest u taty czy mamy, to nigdy się tego nie robi. I takie doświadczenia również mają wartość wychowawczą. Przecież w pełnej rodzinie też czasami nie ma zgody co do tego, jak wychowywać dziecko, na co mu pozwalać, na co nie. Rozwiedzione kobiety powinny zrozumieć, że nie tylko dla dobra dziecka, ale i dla dobra własnego, warto dbać o kontakt dziecka z ojcem, a także z jego rodziną. I wakacje są do tego świetną okazją.

Dlaczego nie wszystkie to rozumiemy?

Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Znam matki, które argumentują, że nie wyślą dziecka do teściowej, no bo ona nie miksuje zupy pomidorowej. Czasami argumenty rozwiedzionych kobiet, które nie pozwalają ojcu czy teściom wyjechać z dzieckiem na wakacje, są naprawdę kuriozalne. Namawiam je do jednego – żeby przed rozpoczęciem wakacji popatrzyły w dokumenty i uświadomiły sobie, że w czasie tych wakacji dziecko będzie o rok starsze, niż było w poprzednie.

Konflikty między byłymi partnerami dotyczą także nastolatków, na przykład tego, kiedy mogą same wyjechać na wakacje.

Rodzice muszą się w tej sprawie ze sobą porozumieć, żadna ze stron nie powinna pozwalać na coś, na co absolutnie nie zgadza się druga. Trzeba zaakceptować fakt, że o wspólnym dziecku decydujemy wspólnie, nawet jeśli się rozstaliśmy, nawet jeśli mamy inne zdanie. A co do samodzielnych wyjazdów nastolatków – takim pięknym etapem pośrednim są dobre obozy. No bo z jednej strony dziecko jest pod dobrą opieką, a z drugiej – ma tam ogromną dawkę samodzielności i swobody. I dopiero następnym etapem może być wyjazd z rówieśnikami. Rodzice absolutnie we wszystkich sprawach powinni starać się znaleźć kompromis. Bo jeśli któreś z nich się uprze, to cenę zawsze zapłaci dziecko.

Aleksandra Piotrowska – doktor psychologii, pracownik naukowy Wydziału Pedagogicznego UW i Wyższej Szkoły Pedagogicznej ZNP. Prowadzi badania między innymi nad dojrzałością szkolną dziecka, wpływem temperamentu na funkcjonowanie społeczne człowieka. Autorka wielu publikacji naukowych i popularyzatorskich. Mama dorosłych dzieci: Marty i Maćka, babcia dwuletniego Kuby.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze