1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Wychowanie

Twoje dziecko: czy masz z nim problem?

123rf.com
123rf.com
Zdarza ci się przeglądać gazetę i nagle doznać olśnienia: „Mój syn przecież ma wszystkie te objawy”? Uważaj, bo to pierwszy krok do wpędzenia siebie i dziecka w uzależnienie od konsultacji psychologicznych.

„Jeśli obserwują Państwo u swoich dzieci zachowania i aktywności, które Was niepokoją, dziwią, zastanawiają – natychmiast skonsultujcie się z psychologiem” – taki komentarz znajdziesz przy wielu tekstach na temat wychowania. Gdy zwierzysz się koleżance, że twój synek budzi się w nocy z krzykiem, chce z wami zasypiać, nie lubi babci lub męczy waszego kota – zapewne usłyszysz: „A byłaś z nim u psychologa?”. Zasięganie rady stało się ostatnio modne wśród rodziców, tylko czy odpowiada zapotrzebowaniom społecznym, czy raczej kreuje pewną rzeczywistość? Czy naprawdę wszystko, co niepokojące, powinno się jak najszybciej konsultować ze specjalistą?

Psycholog Zofia Wojda wspomina wizytę pewnej matki sześciolatka: – Chłopiec rozwijał się prawidłowo, jednak mama dostrzegła, że syn woli się bawić sam niż z innymi dziećmi. Bardzo ją to niepokoiło. Wytłumaczyłam, że taka jego uroda, nie każdy musi być towarzyski. Po tygodniu zadzwoniła do mnie koleżanka z informacją, że jest u niej ta sama pacjentka ze skargą na moją niekompetencję, bo – w jej mniemaniu – syn ma oznaki autyzmu.

Adrianna Jurska, psycholog dziecięcy z ponad 30-letnią praktyką, przyznaje, że nie zaobserwowała, by w klasach, którymi się opiekuje, zdarzało się więcej zaburzonych dzieci niż 20 lat temu. – Natomiast niepokojące jest coraz bardziej powszechne zjawisko doszukiwania się przez rodziców w swoich dzieciach problemów wymagających konsultacji psychologicznych – mówi. – Rodzice wręcz chcą mieć zaburzone dziecko!

Choć to śmiała teza, nie sposób nie zauważyć, że rodzice, a zwłaszcza matki, chętnie rozmawiają o mikrouszkodzeniach, deficytach, nieharmonicznym rozwoju i dysfunkcjach swoich pociech. Znają medyczne terminy i żonglują nimi ze sprawnością profesjonalistów. Czytają książki o wychowaniu, dostarczają sobie wiedzy na temat zaburzeń, a potem odnajdują je u swoich dzieci. Brzmi to niewiarygodnie, ale potwierdzają to terapeuci, którzy zaczynają mieć problem… z nadgorliwymi matkami.

Matki w mackach mody

Dziś gabinet psychologa dziecięcego jest wyjątkowo przyjaznym miejscem. Można tu dostać znakomitą herbatę i chrupki dla dziecka, jest masa książek, są edukacyjne zabawki, a czasem nawet plac zabaw z basenikiem. Przestrzeń zachęcająca.

Marta, mama czteroletniego Michałka, przyznaje: – Chodzę z Miśkiem regularnie do psychologa. Lubię to miejsce. Jedynie tam mogę się wygadać. Ktoś nareszcie słucha mnie z uwagą. Mamy, które tam spotykam, to wykształcone, świadome kobiety, mamy wspólne tematy. Poza tym mąż wtedy musi wyjść z pracy wcześniej i zająć się młodszym dzieckiem, a ja mam trochę luzu.

Psychologowie, stwarzając – w dobrej wierze – miejsca wysoce przyjazne mamie i dziecku, zachęcają je do częstszych wizyt. A bywa też, że dwie godziny terapii w tygodniu to dla matki jedyny czas, jaki spędza aktywnie ze swoim dzieckiem.

– Nie wiem, do czego to zmierza – kręci głową Zofia Wojda. – Problemy, z którymi przychodzą do mnie matki, bywają absurdalne. Pojawiają się nawet pytania, czy nie ma warsztatów dla rodziców pt.: „Jak prawidłowo bawić się z dzieckiem”. Kompletnie straciły zaufanie do swojej intuicji.

Adrianna Jurska rozumie jednak kobiety, które korzystają z pomocy psychologów dziecięcych. – A niby co ma zrobić matka trojga dzieci? Wszystkie w żłobkach, przedszkolach, bo ona pracuje po 10 godzin. Nie zna swoich dzieci, one jej też nie, ale gdy dwa razy w tygodniu biega z nimi do mnie, może powiedzieć z podniesionym czołem: „Ja się o nie troszczę”.

Co na to ojcowie? Najczęściej stoją z boku. Nie wtrącają się w to, jak mama wychowuje dziecko, albo zwyczajnie brakuje im odwagi, żeby się przeciwstawić. Piotr, 34-latek z Warszawy: – Zosia, moja partnerka, uwielbia chodzić z małym do psychologa. Nasz synek ma półtora roku, jest wesoły i zdrowy, ale był u psychologa ponad 20 razy. Kiedy próbuję tłumaczyć, ona się obraża, że żałuję pieniędzy na dziecko. Mówi, że takie wizyty przecież nikomu nie szkodzą i że nawet jeśli małemu nic nie jest, to ona będzie spokojniejsza.

Tako rzecze psycholog

W szkołach prywatnych rodzice są kuszeni ponadprzeciętną opieką psychologiczną. To, co brzmi zachęcająco w ofercie, w praktyce jest dla dziecka informacją, że bez specjalisty nie da się zapanować nad własnym życiem. Czasem powoduje to tak absurdalne sytuacje jak ta opisywana przez Aleksandrę, matkę dziewięciolatka: – Mojemu synkowi zginęły rękawiczki i rozpłakał się, bo dzień wcześniej dostał je od ojca. Następnego dnia trzy godziny spędził u pani psycholog, bo trzeba było go „odbarczyć” od ewentualnej traumy. Traumy po zgubieniu rękawiczek! Zabrałam go z tej szkoły dopiero, gdy mi powiedział, że jak mu nie pozwolę grać na komputerze, to pożali się pani psycholog, że go nie kocham i ona mi wtedy powie do słuchu.

Julia, mama ośmioletniego Franka, też nie ma dobrego zdania o szkolnych psychologach: – Po stracie naszego psa Franek strasznie płakał. Powiedziałam o tym wychowawczyni, żeby znała powód jego nastroju. Gdy go odbierałam, krzyknął: „Mam prawo cierpieć i wyrażać to jak chcę!”. Kto mu to uświadomił? Szkolna psycholog.

Czy korzystanie z porad psychologa jest zatem szkodliwe? W nadmiarze – na pewno, jak każde zachowanie, z jakim przesadzamy. W wielu przypadkach i normalnych dawkach może bardzo pomóc, ale nie jest lekarstwem na wszystkie bolączki, w tym na potrzebę posiadania genialnych dzieci czy obsesję XXI wieku, jaką stała się psychoza „reagowania w porę”.

– Problem polega na tym, że polska mama szybko się wciąga. Nie umie raz przyjść do psychologa. Ona chodzi do psychologa regularnie. A właśnie między „iść” a „chodzić” jest gigantyczna różnica – mówi Adrianna Jurska.

Zamiast biec do psychologa:

1. Powiedz o problemie z dzieckiem lekarzowi pierwszego kontaktu. Będzie wiedział, co jest zaburzeniem, a co normą, i tylko w naglącym wypadku skieruje was do psychologa.

2. Zadzwoń do dziadków, rodziców, do starszej koleżanki.

3. Wypożycz książkę o depresji poporodowej, ale jej nie kupuj! Nie powinna na stałe być w twoim domu. Dlaczego warto ją przeczytać? Żeby zrozumieć, że wiele problemów wynika ze stanu ducha matki, a nie z zaburzeń u dziecka.

U źródeł problemu

Psycholog Zofia Wojda przyznaje, że coraz częstsze korzystanie z usług psychologa dziecięcego to bardzo delikatny problem.

– Nasze środowisko z niepokojem zauważa, że mamy, które boją się drapieżnego rynku pracy lub tego, że partner je porzuci, wyszukują u swoich dzieci rozmaitych nieprawidłowości. W ten sposób stają się niezastąpione i z „obiektywnych” powodów nie mogą podjąć pracy lub też udowadniają ojcom dzieci, że są lepszym rodzicem. Wiele razy słyszałam, jak mama pacjenta mówi: „Ja chodzę z małym na terapię (basen, korektywę, integrację sensoryczną) sześć razy w tygodniu”. I jest w jej głosie duma. Co by się stało z dzieckiem, gdyby nie ona! Nie chcę być cyniczna, ale gdy dziecko rozwija się prawidłowo, rola matki jest mniejsza, zaburzenie nadaje życiu matki głębszy sens.

Terapeuci wymieniają też jako przyczynę problemu brak akceptacji dla własnych dzieci. Rodzice są wypełnieni oczekiwaniami i wyobrażeniami co do tego, jakie ma być ich dziecko. Deklarują, że kochają je takim, jakie jest, ale jednocześnie chcą je ulepszać za wszelką cenę. Bez względu na to, jakie się urodziło, wbrew oczywistemu wyposażeniu genetycznemu – rodzice, a zwłaszcza matki, chcą podciągnąć swoje dzieci do pierwszej ligi. Zmieniać, udoskonalać, i to od pierwszych chwil życia. Mają idylliczną wizję, że wystarczy w porę zareagować, a wszystkiemu da się zapobiec, każdą „nieprawidłowość” wyleczyć. Tymczasem wiele problemów jest nierozwiązywalnych i nawet zatrudnienie psychologa nie pomoże. Jeśli dziecko urodziło się z żywym temperamentem, to absurdem jest nakłanianie je do wyciszenia, bo rodzice by tak woleli. To przeciwstawianie się jego naturze!

Jak złapać zdrowy dystans:

1. Jeśli czujesz, że masz problem z dzieckiem, poczekaj chwilę – może kłopot minie. Niech cię nie zwabi popularne hasło: „Idź jak najszybciej”. Nie jest to dobra metoda. Rada powinna brzmieć: „Nie idź za szybko”.

2. Wizytę u psychologa traktuj jako ostatnią deskę ratunku, a nie coś, co może warto przetestować, bo przecież nie zaszkodzi. Niepotrzebna wizyta właśnie zaszkodzi – pokaże dziecku, że jest z nim poważny problem, tak wielki, że jego rodzice sobie nie radzą.

3. Nie bądź jedynym opiekunem swojego dziecka. To właśnie matki-bohaterki, które samotnie dźwigają na barkach ciężar wychowania dziecka, tak chętnie szukają pomocy u profesjonalistów – tam „mają z kim pogadać”.

4. Nie bierz udziału w żadnej podwórkowej czy towarzyskiej Giełdzie Dziecięcych Talentów i Ułomności. Nie daj się wciągnąć w licytacje na temat tego, które dziecko co już potrafi zrobić.

5. Staraj się stronić od ludzi lubujących się w wizytach u psychologów i radzących ci, żebyś poszła „na wszelki wypadek” .

6. Omijaj mamusie, które znają wielu świetnych terapeutów.

7. Nie posyłaj dziecka do przedszkola, które ma w swojej ofercie systematyczne konsultacje z psychologami.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze