1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Art coaching – uruchom swoje twórcze ja

Wszyscy jesteśmy twórcami. Art coaching daje ludziom możliwość sprawdzenia, co jest im najbliższe, jaka metoda daje ujście ich ekspresji i najdokładniej ich wyraża. Poprzez akt twórczy następuje także samouzdrowienie. (Fot. iStock)
Wszyscy jesteśmy twórcami. Art coaching daje ludziom możliwość sprawdzenia, co jest im najbliższe, jaka metoda daje ujście ich ekspresji i najdokładniej ich wyraża. Poprzez akt twórczy następuje także samouzdrowienie. (Fot. iStock)
Jeśli dopuścisz do głosu twórcze „ja”, ono nada kształt pragnieniom i lękom, a twoje życie nabierze własnego, niepowtarzalnego rysu. Tego uczy art coaching. Z Maciejem Bennewiczem rozmawia Katarzyna Kozakiewicz.

Czym jest art coaching?
Art coaching zaprasza człowieka do takiego świata, którego on już często nie pamięta. Daje mu plastelinę, farby, klej i proponuje coś z tego zrobić. Dzięki temu zostają pobudzone te pokłady w mózgu, które są odpowiedzialne za kreatywność, twórczość. Dorosły człowiek budzi swoje Wewnętrzne Dziecko i zaprasza je do zabawy, do wałęsania się po innych przestrzeniach niż te, w których jest na co dzień. Powoduje to naturalne zespolenie się z własnymi zasobami i otoczeniem. To najprostsza droga do wyjścia poza schemat, do tego, aby zobaczyć rzeczy z innej perspektywy, w innym świetle. Coach poprzez techniki artystyczne zaprasza klienta do zrobienia czegoś inaczej.

I do zabawy.
To naukowo stwierdzone, że potrzeba 10 tysięcy godzin aktywnego ćwiczenia, żeby uzyskać w czymś mistrzostwo. Jednak naukowcy odkryli też, że jeśli uczymy się lub ćwiczymy, dobrze się przy tym bawiąc, to mistrzostwo pojawia się znacznie szybciej. Czyli stan zabawy, wolności sprzyja szybkiemu uczeniu się. Badacze, tacy jak António Damásio, Vera F. Birkenbihl czy Temple Grandin, dowiedli, że człowiek w momencie zabawy jest najbardziej kreatywny. Doszli do wniosku, że ludzie mają zakodowaną w sobie sekwencję szukania, potrzebę doświadczania nowych rzeczy, tzw. chęć podważania zamkniętego wieczka. Możemy funkcjonować zgodnie z tą sekwencją, co prowadzi do radości i spełnienia. Albo możemy funkcjonować w sekwencji mniejszego lub większego lęku. Lęk zawsze prowadzi do automatyzmu, znieruchomienia, agresji albo ucieczki. Jeśli człowiek pozostaje w takim stanie, to ma ograniczony dostęp do ciekawych pomysłów, nie może w pełni się rozwijać. Większość działań wykonuje schematycznie. Ludzie, którzy na co dzień funkcjonują na zasadzie „jest możliwe tylko jedno właściwe rozwiązanie”, nie mają dostępu do swojej kreatywności. Przeciwieństwem schematu jest dobra zabawa, możliwość przekraczania granic. Im częściej działamy bez lęku, potrafimy się bawić, tym bardziej jesteśmy ciekawi świata.

Co zrobić, żeby mieć mniej lęków i większą otwartość na zabawę?
Przypomnieć sobie, w jaki sposób wyglądał świat, gdy byliśmy dziećmi. Jeśli pamięć nas zawodzi, można poobserwować dzieciaki w naszym otoczeniu – swoje, sąsiadów, w domu, na podwórku. Jak funkcjonują, jak widzą rzeczy, jak ich doświadczają. Dzieci lubią się wałęsać, są w nieustającym ruchu. Stan dziecięcego wałęsania jest stanem naturalnym. Dzieci oczywiście też mają lęki, ale najczęściej ciekawość bierze nad nimi górę. Potrafią przekraczać granice swojego lęku, aby doświadczyć czegoś nowego. Czasami bywa to niebezpieczne, ponieważ nie znają jeszcze żadnych granic. I tu pojawia się dobrze zrozumiana rola rodzicielska – pokaż, opowiedz, naucz, ale nie kontroluj. Rodzice mogliby uczyć się od swoich dzieci tego, o czym sami zapomnieli.

Część ludzi mniej lub bardziej świadomie zaczyna odczuwać, że wyskoczenie z codziennego schematu jest ważne. Być może dlatego my, Polacy, tak bardzo pokochaliśmy podróże. Naszych rodaków można spotkać w najdalszych zakątkach świata. Wielu polskich podróżników to prawdziwi globtroterzy, nie wyjeżdżają gdzieś tylko po to, by leżeć nad basenem, ale raczej po to, żeby poznać, doświadczyć czegoś innego, nowego. Podróż jest często wyjściem ze strefy komfortu, czyli bezpiecznego, znanego obszaru. W wyniku robienia nowych rzeczy tworzą się nowe połączenia w mózgu, co pomaga odkrywać siebie.

Na kursach art coachingu uczestnicy korzystają z wielu środków ekspresji artystycznej – rysowania, malowania, pisania, lepienia… W jaki sposób zmienia to czyjeś postrzeganie?
Pobudza twórczą część jego umysłu. Z dużym uproszczeniem możemy powiedzieć, że w mózgu mamy dwie struktury – umysł analityczny, czyli umysł inżyniera, oraz umysł twórczy. Z badań wiemy, że ten twórca jest nieśmiały i niemy, bardziej operuje obrazem, skojarzeniem. Nowa kora mózgowa i płat czołowy, który wykształcił się ewolucyjnie najpóźniej – dały człowiekowi mowę, czyli środek do precyzowania myśli. Dzięki mowie uruchomiły się też funkcje analityczne, zaczęliśmy się określać, nazywać, ale jednocześnie nasze mechanizmy twórcze zostały wyciszone przez racjonalizm. To oznacza, że w momencie, kiedy podejmujemy decyzję, mamy potrzebę, aby ją sobie uzasadnić logicznymi argumentami. Wygadany intelektualista w nas jest w stanie wszystko przegadać, uargumentować. To smutne, ale w dzisiejszych czasach język nie służy temu, żebyśmy się lepiej rozumieli, tylko żebyśmy się lepiej okłamywali.

Kiedy wykonujemy twórcze aktywności – rzeźbimy w glinie, malujemy, tworzymy, wykorzystujemy ekspresję ciała czy słuch – dopuszczamy do głosu kreatywną część, zapraszamy naszego niemego twórcę, aby znalazł własny język. Znajdujemy właściwy kanał ujścia ekspresji dla Wewnętrznego Dziecka, uczymy się komunikacji z tą zapomnianą, stłamszoną, a jakże istotną częścią siebie. Ma nam ona do powiedzenia ważne rzeczy – jak poprawić życie, od czego zacząć, co robić dalej. Im rzadziej dopuszczamy do głosu kreatywną część, tym bardziej jesteśmy schematyczni, a im bardziej jesteśmy w schemacie, tym częściej jesteśmy nieszczęśliwi. W świadomości człowieka odbywają się nieustające dialogi pomiędzy naturalnym talentem a tym, co mu kazano robić. Im więcej dookoła nakazów, zakazów, schematów, norm – tym więcej tracimy energii na spieranie się ze sobą. Często czego innego byśmy chcieli, a co innego podpowiada nam tzw. zdrowy rozsądek. Wtedy rodzi się frustracja.

Nieszczęśliwi ludzie to ci, którzy stracili kontakt z twórczą częścią siebie?
Jest taka piękna historia, która znakomicie to obrazuje. Byli sobie dwaj chłopcy, którzy mieszkali w tym samym bloku, tej samej klatce i bardzo się przyjaźnili. Obydwaj grali w piłkę nożną. Jeden z chłopców, powiedzmy Krzyś, był uzdolnionym zawodnikiem, grał lepiej niż jego kolega, powiedzmy Marianek. Krzyś był synem wdowy, jego ojciec był kolejarzem. Mama nieustannie mu powtarzała, że piłkarz to żaden zawód, że może się pobawić z chłopakami, ale życie to nie zabawa i musi zostać kolejarzem. Jego ojciec i dziadek byli kolejarzami, więc on też kolejarzem zostanie. Tymczasem rodzice Marianka pozwolili mu na realizację swoich pragnień i Marianek został jednym z najlepszych piłkarzy w Polsce. Krzyś został kolejarzem i oglądał swojego kolegę w telewizji, pogrążony we frustracji i niespełnieniu. Jak wielu spośród nas jest takimi kolejarzami? Bo mama, dziadek, środowisko czegoś chcieli, oczekiwali…

I nie chodzi tu tylko o artystyczne spełnianie się?
Też, ale głównie o wyrażanie siebie, swoich pragnień i potrzeb. Jest mnóstwo pism o dekoracji wnętrz. Kiedy ludzie patrzą na te propozycje z perspektywy inżyniera – czują chęć dorównania innym, zaimponowania, chęć zbudowania prestiżu społecznego – to na tej podstawie dokonują wyboru, jaki chcą mieć dom. Wystarczyłoby, żeby uruchomili w sobie twórcę, a znaleźliby swój własny styl i nie potrzebowaliby prestiżowego magazynu, który narzuca, co i jak powinno wyglądać. Nie potrafią tego zrobić, dlatego tak łatwo ulegają modzie.

Co z tymi, którzy uważają, że nie mają takich zdolności? Co z księgową, która jest księgową nie dlatego, że ojciec kazał, ale dlatego, że liczby są jej wielką pasją? Nie zna się na kolorach, nie wie, które barwy ze sobą współgrają i które elementy wystroju do siebie pasują.
Nie istnieją ludzie, którzy nie mają twórczych zdolności. Oczywiście, mogą mieć większe uzdolnienia w liczeniu czy pisaniu niż malowaniu, jednak mając kontakt ze swoim niemym twórcą, będą w stanie jasno określić, czego potrzebują, co im się naprawdę podoba, co do nich pasuje – i nie musi to być wcale zgodne z obowiązującym obecnie kanonem.

Wszyscy jesteśmy twórcami. Operując różnymi technikami – plastyką, ruchem, muzyką, pisaniem – art coaching daje ludziom możliwość sprawdzenia, co jest im najbliższe, jaka metoda daje ujście ich ekspresji, jaka najdokładniej ich wyraża. Poprzez akt twórczy następuje także samouzdrowienie. Większość artystów – w mniej czy bardziej świadomy sposób – uzdrawia się poprzez swoją sztukę, terapeutyzuje. W jaki sposób to się dzieje? Otóż wewnętrzny twórca nadaje kształt – często nieuświadomionym – pragnieniom, lękom czy nawet traumom. Spora część lęków prześladuje nas, ponieważ jest nieuświadomiona, nienazwana. Jeśli nadamy im kształt, to będziemy umieli je rozpoznać. A skoro będziemy wiedzieli, czym są, będziemy potrafili sobie z nimi poradzić.

A jakieś proste ćwiczenie dla czytelników?
Można spróbować określić swój cel za pomocą wiersza albo rysunku. Najlepiej zacząć od małych form ekspresji, które dają nam radość. Użyć innego języka niż język werbalny w kontakcie ze sobą, np. w sytuacji ustalania celów. Taki rysunek czy wierszyk może być wstępem do spełnienia marzeń, bowiem nasz inżynier, czyli mózg racjonalny, dostanie jakiś zarys, konkret tego, czego pragniemy, i będzie mógł zrobić resztę, czyli doprowadzić nas do celu.

Maciej Bennewicz, menedżer, trener, coach, socjolog po UW, dyrektor programowy Norman Benett Academy, organizacji kształcącej zawodowych trenerów i coachów; autor licznych poradników na temat coachingu.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze