1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Czego możemy nauczyć się od psychopatów?

fot.123rf
fot.123rf
Zobacz galerię 3 Zdjęcia
Psychopaci nas przerażają, ale i fascynują. Czy są rzeczy, których moglibyśmy się od nich nauczyć? Psycholog Kevin Dutton twierdzi, że całe mnóstwo, bo są też dobrzy psychopaci.

Chcielibyśmy wyeliminować strach ze swojego życia. Po przeczytaniu pana książki „Mądrość psychopatów” mam jednak podejrzenie, że gdybyśmy niczego się nie bali, bylibyśmy psychopatami.

Pierwotnym zadaniem strachu jest chronić nasze życie. Gdyby nasi przodkowie nie reagowali nim na coś poruszającego się w krzakach, to nie przewidzieliby ataku dzikiego zwierzęcia, które się w nich kryje, i straciliby życie. W ten sposób rasa ludzka raczej nie przetrwałaby do naszych czasów. Z drugiej strony potrzebujemy osób, które na widok poruszających się krzaków nie uciekają, tylko mówią: „OK, to coś, co się tam kryje, może mnie zabić, ale i ja mogę zabić to coś”. W życiu musimy zachować równowagę, nie reagować strachem na wszelkie niespodziewane sytuacje. Nieustraszoność to jedna z głównych cech każdego psychopaty, ale aby nim zostać, trzeba mieć jeszcze kilka innych, czyli: koncentrację na celu, bezwzględność, urok osobisty, odporność psychiczną, narcyzm, skłonność do manipulacji i nastawienie na działanie.

Poza tym psychopaci nie są jedynymi osobami, które nie odczuwają lęku. Jako badacz miałem do czynienia z pacjentami, którzy mieli uszkodzone pewne struktury w mózgu odpowiedzialne za odczuwanie strachu, zwłaszcza ciało migdałowate, umieszczone dokładnie pośrodku i związane z kontrolowaniem emocji. Takie osoby trafiają zwykle do szpitali z poważnymi poparzeniami czy uszkodzeniami ciała, bo organizm nie ostrzega ich przed niebezpieczeństwem. Na przykład wiedzą, tak na rozum, kognitywnie, że nie powinni zbliżać się do ognia, ale ponieważ nie dostają od ciała emocjonalnego „kopa” w postaci sygnału: „Uważaj, może ci się stać krzywda”, to mimo to wkładają rękę w ogień. Tak naprawdę wszyscy czasem robimy rzeczy, których nie powinniśmy robić, ale mówimy sobie: „A co tam, zrobię”.

Psychopatą trzeba się urodzić? A może doświadczyć jakiejś traumy w dzieciństwie?

Tak naprawdę potrzeba i jednego, i drugiego. W czasach, kiedy byłem studentem, na uczelniach rozgrywała się wielka batalia o to, co ma większy wpływ na naszą osobowość: geny czy środowisko? Obecnie istnieje już gałąź genetyki – epigenetyka, która łączy te dwa podejścia. Bada bowiem, jaki wpływ może mieć środowisko na geny. Bardzo dobrą metaforą, którą często się posługuję, jest ta z kulą i pistoletem. Wyobraźmy sobie, że kula jest naszym DNA, tym wszystkim, co mamy zapisane w genach. Żeby kula wydostała się na zewnątrz, ktoś lub coś musi pociągnąć za spust. W przypadku psychopatów tym czymś jest zwykle traumatyczne zdarzenie z dzieciństwa lub dorastanie w patologicznym domu. Z drugiej strony samo traumatyczne doświadczenie nie czyni nikogo psychopatą. Pewnie każdy z nas zna osoby, które w dzieciństwie doznały przemocy psychicznej czy fizycznej, a mimo to są najcudowniejszymi istotami pod słońcem. Ja – z racji moich zainteresowań badawczych – znam też ludzi pochodzących z ciepłych, kochających się rodzin, którzy zostali brutalnymi mordercami. Nie zawsze da się łatwo przełożyć te zależności. Epigenetyka to stale rozwijająca się dziedzina i jesteśmy na bardzo wstępnym etapie wiedzy o wpływie wychowania na nasze geny. Na razie możemy powiedzieć jasno, że aby zamienić się w brutalnego psychopatę, trzeba mieć genetyczne skłonności plus traumatyczne doświadczenie z bardzo wczesnego dzieciństwa, które uwolni ten „ładunek”. Jeśli ktoś ma predyspozycje, ale jego dzieciństwo było szczęśliwe, może stać się kimś, o kim mówimy „dobry” czy „funkcjonalny” psychopata, czyli kimś, komu cechy psychopatyczne pomagają głównie zawodowo, np. w byciu skutecznym wojskowym, adwokatem, sprzedawcą czy biznesmenem.

No dobrze, czyli mamy geny i traumatyczne dzieciństwo, ale co sprawia, że psychopata staje się seryjnym mordercą, a co decyduje o tym, że zostaje skutecznym biznesmenem czy chirurgiem? Okazja?

Jeśli spojrzymy na to, co odróżnia dobrych psychopatów od złych, zauważymy kilka czynników. Dwa najistotniejsze to inteligencja i naturalna skłonność do przemocy. W powszechnym rozumieniu psychopata kojarzy się z kimś, kto stosuje przemoc, ale to nie jest cała prawda. Skłonność do przemocy nie musi cechować psychopatów. Drugą bzdurą jest przekonanie o tym, że każdy psychopata jest geniuszem, jak Hannibal Lecter. Spotkałem niezwykle inteligentnych psychopatów, ale też wyjątkowo głupich. Jak zatem inteligencja i uciekanie się do przemocy warunkują bycie psychopatą?

Załóżmy, że jestem psychopatą, który miał kiepski życiowy start, ma dosyć niską inteligencję i naturalną skłonność do przemocy – moje perspektywy przedstawiają się dość gównianie. Prawdopodobnie skończę jako kryminalista najniższego sortu albo seryjny morderca, w każdym razie na pewno trafię do więzienia i to dość szybko. Jeśli z zestawu genów, skłonności do przemocy i niskiej inteligencji wyjmiemy drugą zmienną – perspektywy się poprawiają, ale niewiele. Zostanę przypuszczalnie drobnym złodziejaszkiem czy oszustem, i znów trafię do więzienia. Ale powiedzmy, że jestem psychopatą, który miał dobry start w życiu, nie jest skłonny do przemocy i do tego cechuje mnie wysokie IQ – i mamy kompletnie inną historię. Mogę zostać odnoszącym sukcesy biznesmenem. Najciekawszy zestaw to szczęśliwe dzieciństwo, wysokie IQ i skłonność do przemocy. Wtedy można zostać agentem służb specjalnych albo szefem grupy przestępczej, a jeśli ma się jeszcze seksualny magnetyzm i potrzebę podbojów – drugim Jamesem Bondem. To, jakim kto będzie psychopatą, zależy więc od wielu czynników.

Najbardziej boimy się chyba tych z pozoru spokojnych psychopatów. Nagle z – wydawałoby się – normalnych ludzi zmieniają się w morderców, bo coś pociągnie w nich za spust.

Co ciekawe, przemoc nie musi wtedy wchodzić w grę. Oni traktują ją czysto instrumentalnie, jako jeden ze sposobów na załatwienie problemu, niekoniecznie najlepszy. Pewien odbywający karę więzienia psychopata zwierzył mi się kiedyś: „Nigdy nie chciałem celowo kogoś skrzywdzić. Oni po prostu weszli mi w drogę”. Osoby, które chcą kogoś celowo skrzywdzić, to sadyści, psychopaci – jeśli krzywdzą – to dlatego, że wykorzystali już inne sposoby, by osiągnąć cel, i one zawiodły.

Powiedzmy, że jemy teraz razem obiad, a ty masz przy sobie 3 tysiące euro, które chcę ci zabrać. Nie jestem głupim psychopatą, nie otruję cię, żeby je zdobyć. Najpierw będę się starał przekonać cię, żebyś sama mi je dała. Nie uda się? Poczekam, aż pójdziesz do łazienki i spróbuję je ukraść. Jeśli i to nie podziała, a ja nadal będę chciał zdobyć te pieniądze, mogę cię zaatakować. Ale nie rzucę się na ciebie pod wpływem impulsu.

Wiele osób, którym opowiadałem, że byłem na oddziale zamkniętym dla psychopatów, z przerażeniem komentowało: „To musi być najbardziej niebezpieczne miejsce na ziemi”. No właśnie nie jest. Najbardziej niebezpiecznym miejscem są oddziały dla psychicznie chorych, czyli na przykład schizofreników. Oni są niebezpieczni, bo nieprzewidywalni. Gdy wchodzisz na oddział dla psychopatów, pierwsze, co czujesz, to zimno i emocjonalną sterylność, niczym na sali chirurgicznej. Panuje tam niesłychany spokój, tak jakby wszystko działo się w zwolnionym tempie. Nie ma tam miejsca na nic nieprzewidzianego. Myślę, że psychopatów boimy się dlatego, że nie boją się posunąć do żadnej granicy.

Potrafią być też czarującymi ludźmi, zdobywać serce i uwagę odbiorcy. A czy mają poczucie humoru?

Poznałem psychopatów z dużym poczuciem humoru, ale to była zwykle ocena innych ludzi, oni sami siebie tak nie postrzegają. Nie potrafią też śmiać się z siebie. Mogą udawać, czyli podejść do tematu bardziej aktorsko, ale nie mają dystansu do siebie. Ktoś, kto z nich zażartuje, może znaleźć się w wielkim niebezpieczeństwie. Wiem, co mówię, bo sam tego doświadczyłem. Na oddziale zamkniętym rozmawiałem z psychopatą – i to złym typem psychopaty. Powiedział, że pokaże mi swój pokój, po czym objął mnie ramieniem i dorzucił: „I obiecuję, że cię nie zabiję”. Kiedy kończyłem już moją wizytę, odprowadził mnie do drzwi i spokojnie powiedział: „Widzisz, obiecałem, że cię nie zabiję i tego nie zrobiłem”. Zacząłem się śmiać i w tym momencie jego twarz się zmieniła – był to najbardziej przerażający moment w moim życiu. On nie żartował, on naprawdę miał na myśli to, co powiedział, a mój śmiech odebrał jako brak szacunku.

Mam wrażenie, że większość świetnych współczesnych seriali jest o psychopatach. „Dexter”, „Breaking Bad”, „House of Cards”.

Tak się składa, że znam Michaela Dobbsa, czyli faceta, który napisał „House of Cards”, jest znanym brytyjskim politykiem. Robiłem z nim kiedyś wywiad. W oryginalnej, brytyjskiej wersji serialu na podstawie jego książki główny bohater ma na imię Francis Urquhart. To niesamowicie inteligentny i skuteczny polityk, który nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć cel. Spytałem go, czy poznał Francisa naprawdę. Odpowiedział, że ten bohater łączy w sobie cechy wielu ludzi, których poznał podczas swojej politycznej kariery. Ale zdecydowanie Francis i Frank Underwood – jego amerykański odpowiednik, są psychopatami. Czy dobrymi, czy złymi? Na pewno byli zdolni do robienia dobrych, jak i złych rzeczy.

Mnie samego bardzo ciekawiło, co James Bond, gdyby żył naprawdę, napisałby w kwestionariuszu badającym cechy psychopaty. I jaki byłby jego wynik: wysoki czy niski? Pomyślałem, że mógłbym podesłać takie kwestionariusze do scenarzystów filmów o Bondzie i aktorów grających tę postać, i poprosić, by wypełnili je w jego imieniu. I tak też zrobiłem. Obecnie prowadzę takie badania nad trzema bohaterami: Jamesem Bondem, Doktorem Who i Sherlockiem Holmesem, którego ostatnio zagrał Benedict Cumberbatch. Po wstępnej analizie kwestionariuszy okazuje się, że wszyscy trzej zyskują bardzo wysokie wyniki. Co oczywiście nie dziwi (śmiech). Rozmawiałem też kiedyś z Michaelem C. Hallem, grającym Dextera – podręcznikowego psychopatę, czy gdyby mógł ukraść jedną z jego cech, to co by to było. Michael myślał chwilę, a potem odpowiedział: „Umiejętność zachowania zimnej krwi”.

Twierdzi pan, że od psychopatów możemy się wiele nauczyć. Że pewne ich zachowania czy cechy mogą nam pomóc w życiu. Jakie?

Kiedy w Anglii i Stanach ukazała się „Mądrość psychopatów”, czytelnicy pisali do mnie, że książka bardzo im się podoba, ale jest za mało praktyczna, że oczekiwali konkretnych rad. Stąd powstała: „The good psychopats guide to success”. Podaję w niej wskazówki, jak zaprzyjaźnić się ze swoim wewnętrznym psychopatą i poprawić jakość swojego życia. Pytasz, jakie cechy moglibyśmy w sobie wykształcić? Jest ich całe mnóstwo, ale opowiem ci o jednej.

Wyobraź sobie, że jesteś na wakacjach w egzotycznym kurorcie. Leżysz nad basenem i chcesz sobie trochę popływać. Możesz zachować się na dwa sposoby. Są ludzie, którzy od razu wskakują do wody, i ci, którzy wchodzą powolutku, ochlapując się co chwila i wydając z siebie różne dźwięki. Kilka lat temu przeprowadzono badanie, który z typów odczuwa najwięcej bólu i dyskomfortu. Okazało się, że ludzie, którzy wchodzą powoli, męczą się bardziej niż „skoczkowie”. To – wydawałoby się błahe doświadczenie – ma wielkie przełożenie na codzienne życie. Wyobraź sobie, że musisz zadzwonić do kogoś i go zwolnić. Co robi większość ludzi? Przekłada telefon ze złą wiadomością w nieskończoność. W ten sposób jednak dodajemy sobie cierpienia. Lepiej od razu chwycić za słuchawkę. Tak postępują psychopaci. Potrafią oddzielić emocje od zachowania. Dlatego jeśli musisz zrobić coś, co będzie kosztowało cię dużo wysiłku i emocji, zrób to jak najszybciej i miej z głowy. Wskocz od razu do wody.

Sądzi pan, że psychopaci są wyższym szczeblem ewolucji? Bardziej przystosowanym do dzisiejszych czasów?

To bardzo kusząca teoria, ale się z nią nie zgadzam. Ktoś, kto wszystkie cechy składające się na osobowość psychopatyczną ma podkręcone do granic, nie będzie odnosił życiowych sukcesów. Ewolucja polega na adaptacji, a taka strategia zachowania nie jest adaptatywna. Ludzie, którzy odnoszą prawdziwy sukces, potrafią podkręcać niektóre cechy, a inne tonować. To tak jak z pedałem gazu i hamulcami – dobry kierowca korzysta z nich naprzemiennie. Jeśli masz przed sobą szeroką, prostą drogę – dodaj gazu, ale jeżeli przebijasz się przez korki – depnij na hamulce. Na tym w skrócie polega życiowa mądrość. Źle robią ci, którzy na autostradzie trzymają nogę na hamulcu, i ci, którzy w godzinach szczytu poruszają się z prędkością 100 km/h.

Kevin Dutton doktor psychologii społecznej, badacz w Department of Experimental Psychology na Uniwersytecie w Oxfordzie. Autor „Mądrości psychopatów” (Muza 2014). Temat swojej pracy badawczej zna od podszewki – jego ojciec i najlepszy przyjaciel z dzieciństwa byli psychopatami

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze