1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. REKLAMA

Seniorzy w akcji!

- Zaczęłam drugie życie. Dzisiaj lepiej rozumiem własne córki – twierdzi Halina. - Te spotkania otwierają oczy nam, młodym kobietom czytającym feministyczne książki - mówi 27-letnia Asia. W Gdyni dziergają z sercem, w Warszawie czytają dzieciakom, w Lublinie działa Szkoła Superbabci. Nieważne z jakiego miasta pochodzisz. Jeśli jesteś przed 30-tką, albo masz więcej niż 55 lat, do końca marca możesz zgłosić pomysł, który przekręci twoje życie do góry nogami.

"W latach 60., będąc studentką, często przychodziłam tu z koleżankami. Filmy wyświetlano w dwóch salach: ,,Zbyszek"(od Zbigniewa Cybulskiego) i ,,Gerard" (od Gerarda Phillippe'a). Przed seansem, w pogodne dni, siadałyśmy na schodkach przy fontannie i skubiąc kupioną po drodze bułkę, gadałyśmy jak najęte. A jeśli akurat wypłacono stypendium, pogryzałyśmy w kinie rodzynki w czekoladzie. Dziś już ich nie kupuję, nie służą mi, ale wciąż kojarzą mi się z kinem".

Podobnych podpisów pod zdjęciami, które w zeszłym roku złożyły się na wystawę projektu "My, Kobiety Muranowa" było kilkanaście. - Jak pierwszy raz wzięłam aparat do ręki nie mogłam nawet utrzymać pionu. Ręka trzęsła mi się jak oszalała - mówiła mi wtedy 63-letnia Halina Kowalska. To ona z dwiema młodymi dziewczynami z kolektywu UFA - Asią Tomiak i Natalią Judzińską animowała całe przedsięwzięcie. Przez kilka miesięcy młode animatorki przed 30-tką odkrywały przed kobietami po 55 roku życia tajniki cyfrowych aparatów. Wspólnie słuchały wykładów o sztuce fotografii, historii dzielnicy, biografiach muranowskich kobiet. Z ich spotkań powstała precyzyjnie wykaligrafowana na płótnie, emocjonalna mapa. Na niej zaznaczyły filcowymi kwadracikami miejsca, które przypominały im młodość. Obok wspomnianego kina, na m mapie znalazła się Opera Kameralna - dawna siedziba legendarnego Teatru STS. Miejsce sentymentalne dla pani Zosi, bo to tam za czasów młodości śpiewał jej stryj. Pani Wiesia sfotografowała kamienicę, gdzie dziś mieści się Kino "Femina" - w czasie okupacji działał tam żydowski teatr, a ona chodziła na komplety tajnego nauczania. W projekcie wzięło udział kilkanaście kobiet, które różniły się od siebie wiekiem, wykształceniem, poglądami. Wszystkim    poza chęcią wspólnego działania i wypełnienia sobie czasu. Halina Kowalska wspomina, że kiedy pierwszy raz trafiła do dawnej siedziby UFY na Muranowie i zobaczyła dziewczyny w dreadach i glanach pomyślała tylko: One i my razem? Niemożliwe.

Zaplątać Gdynię we włóczkę

Mniej więcej rok później trzydziestoletnia Zuzanna wpadła do swojej mamy Urszuli Zalewskiej na niedzielny obiad. Przyniosła książkę, którą znalazła w supermarkecie. Urszula przeczytała o kobietach, które w Stanach Zjednoczonych wspólnie dziergają i przekazują rzeczy potrzebującym. Akcja "Warm Up America" jest tam popularna, w Polsce mało kto o niej słyszał. Zuzanna całe życie dumna była z ubrań, które mama robiła jej na drutach. Sama jest instruktorką tańca i uznała, że jej taneczna wiedza podobna jest do tej, którą jej mama posiada we władaniu włóczką. - Powinnaś zacząć prowadzić zajęcia z dziergania - powiedziała. Pani Urszula w miesiąc zorganizowała pierwsze włóczki, załatwiła miejsce do spotkań w gdyńskiej kawiarni "Anioł" i zebrała ludzi. Bez jednej złotówki. Na ich "Dzierganiu z sercem" spotyka się dwa razy w tygodniu kilkadziesiąt kobiet. Od nastolatek po emerytki. Wiele z nich wpadło do "Anioła" na herbatę. Zobaczyło dziergające kółko i tak już zostały. Kobieta z zaawansowaną z zaćmą twierdziła, że ona już się nie nadaje. Szybko ją spacyfikowały. Robi piękne skarpety. Niepełnosprawnej pani Krysi dowożą włóczkę i odbierają od niej "towar". Telefony z zapytaniami o powielenie pomysłu dzwonią z całej Polski. Chusty, koce i skarpety, które kobiety zszywają z mozolnie wydzierganych kawałków oddają między innymi dla dzieci z zespołem Downa i lokalnego Domu Opieki Społecznej. Ale nie bezimiennie. Spotykają się z ludźmi, którym przekazują swoje wyroby. - Tam można usłyszeć przekrój historii powojennej Gdyni - opowiada Urszula. Bo nie tylko o koce chodzi, ale też o emocje. Projekt, który dziś tak prężnie działa nie byłby by jednak możliwy bez żadnego wsparcia finansowego. Na pierwszych zajęciach pojawiła się Agnieszka Robakowska, 26 letnia studentka prawa - jak to mówi pani Ula - społecznica od urodzenia. Wystąpiły o wspólny grant. Udało się. Dziergają właśnie kolejną porcję skarpet dla gdańskiego oddziału hematologii.
 

Wszystko przez "ę"

Oba działania możliwe były do zrealizowania dzięki Towarzystwu Inicjatyw Twórczych "ę" i Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności. Konkurs "Seniorzy w Akcji" prowadzą już czwarty rok.  Z napływających zgłoszeń-pomysłów wybierają około 30 projektów. Najciekawsze otrzymują dofinansowanie. - Pasje, zainteresowania, chęci do działania są niezależne od wieku. Postawiliśmy na aktywizację osób 55+, które wspólnie z młodymi animatorami (do 30 roku życia) realizują swoje pierwsze społeczne akcje mające pobudzić do działania lokalną społeczność - wyjaśnia Beata Tokarz -Kamińska z "ę". Co ważne, nie potrzebna jest tu wiedza z pisania projektów, ani wcześniejsze doświadczenie w tym zakresie. Wystarczy tyko krótko opisać swój pomysł. Wybrane osoby zostają zaproszone na wspólne warsztaty, na których dowiedzą się jak napisać wniosek, jak uatrakcyjnić swój pomysł, skorzystają z doświadczenia innych. W Internecie krążą od niedawna filmy dzięki, którym "starość" zmienia swoje oblicze ( ). Bo celem projektu jest też zmiana wizerunku osób w wieku emerytalnym. Te z nich, które wzięły udział w projekcie przyznają, że ich życie stanęło na głowie odkąd trafiły do "ę".

Już nic nie muszę

Pani Halina chodzi dziś na angielski, zapisała się do chóru (planuje już następny, bo twierdzi, że jeden jej nie wystarcza), zaliczyła wykłady w ramach prowadzonego również przez "ę" Pogotowia Filozoficznego. Ostatnio zgłosiła się na majowe międzynarodowe warsztaty w Krzyżowej, w których wezmą udział osoby z Polski, Francji i  Niemiec. -Wychowano mnie w poczuciu obowiązku. Że powinnam się poświęcać rodzinie, że wszystko musi błyszczeć, być zrobione na czas. Całe życie byłam aktywna. Aż w pewnym momencie od męża i dzieci usłyszałam: "Z twojego słownika powinny zniknąć dwa słowa: muszę i powinnam". Wykreśliłam.

Z grupy nieznanych sobie kobiet, które wzięły udział w projekcie "My, kobiety Muranowa" stworzyła się niezła paczka. Sprawdzają co ciekawego dzieje się w mieście i wychodzą razem.  Podobnie o swojej grupie mówi Maria Biłas-Najmrodzka, która zorganizowała "Wędrujący Klub Czytający Dzieciom". Mają już za sobą ponad setkę czytań w Domach Dziecka, szpitalach i innych placówkach. - To wymaga szalonej aktywności od każdej z nas, bo pieczołowicie się przygotowujemy. Trzeba się nagłowić jak te dzieciaki zachęcić do słuchania. Ale jak się udaje, satysfakcja jest nie do opisania - mówi. Żadna z nich nie wyobraża sobie, żeby miały przestać. Jak skończy się tegoroczny grant, który otrzymały już po raz drugi, projekt będą ciągnąć na własną rękę. Pani Halina z Asią wymyślają już kolejny projekt. – Zaczęłam drugie życie i na pewno z niego nie zrezygnuje - mówi starsza animatorka. Urszula Zalewska z Agnieszką planują w czerwcu zadziergać całą Gdynię. - Rozstawimy się przy "Błyskawicy, bulwarze przy herbie i na Skwerze Kościuszki - zapowiada. Bo jakby ktoś nie wiedział, na świecie jest już Międzynarodowy Dzień Dziergania. One przeniosą go do Polski.

Uśmiech dwóch pokoleń

Podczas jednego ze spacerów po Muranowie, który prowadziła Sylwia Chutnik, jedna z emerytek przerwała jej w pół słowa: Przepraszam, ja już nie mogę wytrzymać. Co pani ma w tym uchu? - Pisarka spokojnie wyjęła czarny trójkąt i powiedziała: Proszę zobaczyć - to kolczyk. Zarówno młode jak i starsze animatorki przyznają, że słowo tolerancja zmieniło swoje znaczenie odkąd zaczęły współpracę międzypokoleniową. Pani Halina mówi, że dziś lepiej rozumie swoje córki. - Człowiekowi się wydaje, że własne dzieci są jakieś inne od nas, kiedy byłyśmy w ich wieku. Dziwne mają te zainteresowania, poglądy teraz. Dzięki współpracy z dziewczynami z UFY już inaczej na to wasze okolenie patrzę. Dużo mi to dało. Jako kobiecie i jako matce.

Asia Tomiak i Agnieszka Robakowska twierdzą, że w życiu nie nauczyłyby się takiej pokory i cierpliwości jak podczas pracy z seniorkami. Asia tak się zresztą odnalazła w projekcie, że dzisiaj nie wyobraża już sobie życia bez pracy ze starszymi osobami. - Wiesz co jest najfajniejsze w tych naszych włóczkowych spotkaniach? - pyta. -Nie tylko to, że jak przychodziłam to nie znałam najprostszego  ściegu, a teraz dziergam skarpety, ale te rozmowy. To życiowe doświadczenie pań, które bynajmniej nas w niczym nie pouczają – mówi Agnieszka. - My jesteśmy pokoleniem czytającym feministyczne książki, jesteśmy młode, wolne, niezależne. Często nie czujemy związku z własnymi matkami. Tu otwierają się oczy. To współpraca, z której czerpią dwie strony - twierdzi Asia Tomiak.

Jeśli więc patrzysz na swoją mamę, która ma dużo niewykorzystanej twoim zdaniem energii, sama jesteś przed trzydziestką, albo 55+ i masz ochotę trochę rozkręcić swoje życie nie czekaj.

Zajrzyj na stronę www.seniorzywakcji.pl Towarzystwo Inicjatyw Twórczych "ę" do końca marca czeka na zgłoszenia do czwartej już edycji projektu.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze