1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Jestem ręką, która przekazuje

Kciuk i palec wskazujący na jednym poziomie (utrzymują pędzel w pionie), poniżej na drugim palec środkowy (od strony dłoni) i serdeczny (na zewnątrz) kierują jego ruchem. Kurs podstawowy w pracowni sztuk plastycznych Stanisława Tworzydło to 20 godzin nauki trzymania pędzla.

Pierwsze ćwiczenie: spirala (nieruchomy nadgarstek, usztywniony pędzel i precyzyjny ruch dwóch palców, linia ma być idealnym śladem ruchu dłoni). Drugie ćwiczenie: listki (rysowanie sztywnej osi i ruchem fali linii odśrodkowych). Potem linie: cztery rodzaje, o różnej grubości, natężeniu, energii (nauka rozpoczynania i kończenia linii oraz zamykania w nich energii odpowiednim naciskiem pędzla). I kaligrafia: imię i nazwisko (abyś mógł swoje dzieło dopełnić dopracowanym podpisem) oraz znaki wielkopieczęciowe (z 40 tysięcy wybierasz sześć większych oraz dziesięć mniejszych i każdy powtarzasz trzy razy). Potem abstrakcja z liniami – wypełniasz kartkę wszystkimi rodzajami linii, w sposób, w jaki cię myśl poprowadzi. I rysunek linearny – w sztuce chińskiej podstawa wszystkich kompozycji, linią uczysz się wyrażać naturę rzeczy (ręka to miękkie ciało i twarde paznokcie, a naczynie z gałązką bambusa to miękkie liście w twardym naczyniu). To ostatnie ćwiczenie z liniami. Potem rozpoczyna się nauka śladów pędzla: rysunki bambusa (pociągnięcia) i kwiatów (dotknięcia pędzla). I to jest podstawa podstawy. 15 godzin kursu. Potem malujesz kilka obrazów, które są podsumowaniem tej nauki.

Pan Stanisław: – Kurs jest obowiązkowy dla wszystkich. Bo jeżeli chcesz namalować pejzaż, musisz nauczyć się malować kwiaty, łodygi, łączenia... A do tego potrzebna jest pewna dłoń i umiejętne trzymanie pędzla. Po kursie podstawowym wybierasz: malarstwo albo ceramikę, rzeźbę, mozaikę, witraż, estampaż…

Droga mozaiki

Ewa (w Pracowni 10 lat) trafiła tu po wypadku samochodowym, w którym zginął jej wnuk, a córka miała potem trepanację czaszki. Pracownię polecił lekarz, który robił jej akupunkturę – sam kiedyś dzięki ceramice odzyskał siłę do życia. – Weszłam i poczułam spokój i ciepło. Gdy pan Stanisław po rozmowie powiedział: „Proszę się zastanowić”, odpowiedziałam: „Nie muszę” – opowiada. Początki były trudne. – Wszyscy radzili sobie lepiej niż ja, ale gdy tylko coś mi wychodziło, tak mnie to cieszyło... Zaczęłam od precyzyjnego malarstwa chińskiego. To przygotowało mnie do malarstwa impresyjnego. Zaczęłam malować ptaki i kwiaty. Kwiaty malowałam kilka lat i z zazdrością patrzyłam na to, co robią inni. Po trzech latach pan Stanisław powiedział: „a może chciałabyś malować na płytkach?” I zajęłam się płytkami. Po roku zaproponował, żebym popracowała przy witrażu. Potem przyszedł czas na mozaikę. Mam teraz piec ceramiczny w domu. Mogłabym tylko siedzieć i lepić. Układam teraz rybaka według fresku z XVI wieku p.n.e.

Wszystko wymaga czasu. Gdy coś się przyspiesza, pęka. I tak jak rysunek, wszystko wymaga uważności. Żeby narysować, trzeba znać każdy szczegół: gałązki, płatki, listki

Pan Stanisław ma cierpliwość do wszystkich. Ale też wymaga i wychowuje.

Ewa: – Dla niektórych staje się to całym życiem. Rzucają dotychczasowe zawody, zakładają własne pracownie. Dla mnie to forma medytacji, rozmowy ze sobą. Zaczęłam tu dokopywać się do siebie, poznawać nieznane dotąd obszary. Nauczyłam się cierpliwości, także wobec innych. Wychodzę stąd lekka, wypoczęta, pełna energii. Zapominam o czasie, o przemijaniu, o moim wieku. Im głębiej w to wchodzę, tym więcej mam planów, projektów. Często wieczorem mówię mężowi: „Ty idź poczytaj, a ja polepię sobie godzinkę”. Mijają trzy godziny, wchodzę do pokoju, a mąż czyta. Pytam: „Dlaczego mnie nie zawołałeś?” Odpowiada: „Nawet gdybym cię wołał, wiem, że byś nie słyszała. Jesteś teraz tak szczęśliwa…”. To prawda. Jest kilka wielkich dobrodziejstw, które mnie w życiu spotkały: wspaniali rodzice, mąż, dzieci i pan Stanisław.

Zrozumieć istotę

Kasia: – Zaczęłam od lepienia w palcach, potem z plastrów i na kole. Sześć lat zajmowałam się ceramiką, eksperymentowałam ze szkliwami. To było oderwanie od problemów, relaks, skupienie tylko na tym, jaki to ma mieć kształt, kolor i jak to osiągnąć. To było coś, co robiłam tylko dla siebie, dla przyjemności. Aż zorientowałam się, że nie mam już gdzie ustawiać moich dzieł ceramicznych. Wtedy pan Stanisław wypchnął mnie na kurs do Kalisza.

Tam próbowała łączenia techniki malowania na desce z tuszami chińskimi. Zorientowała się, że malowanie na desce jest tak precyzyjne jak malarstwo chińskie. – Precyzja, linie, rzecz sama w sobie bez światłocienia – wyjaśnia. – Ikona to malarstwo abstrakcyjne, chodzi o oddanie istoty rzeczy, nie o realizm fizyczny. Teraz zatoczyłam koło i maluję ikony tuszami na jedwabiu metodą chińską.

Pan Stanisław: – Nad ikonami pracujemy też grupowo. Dzielimy się pracą i odnajdujemy wspólny język. Stosujemy metodę chińską. Ikona, tak jak pejzaż i portret, powstaje w siedmiu etapach. Ja rysuję kształt na bibule, przenosimy rysunek z papieru na deskę (ołówkiem na bibułce, potem „zepsutym” tuszem kostkowym, który się nie rozmywa, na desce odbijamy 4-5 kopii) i wtedy nawet dziecko może kolorować.

Kasia: – Ikona to praca według kanonu. Stworzyliśmy grupę Agathos i wystawiamy nasze prace, żeby pokazać, jak się różnią. Każda ikona filtrowana jest przez ciebie, twoje doświadczenia, uczucia. Ikona to spotkanie z tą Osobą lub ze sobą, ja jestem tylko ręką, która przekazuje. Widzę teraz rzeczy, których wcześniej nie widziałam i widzę siebie jako cząstkę tego wszystkiego. Jako integralną część współtworzącą rzeczywistość. Nauczyłam się, że tak jak szkliwo, wszystko wymaga czasu. Gdy coś się przyspiesza, pęka. I tak jak rysunek, wszystko wymaga uważności. Żeby narysować, muszę znać każdy szczegół – gałązki, płatki, listki. Wszystko ma swoje miejsce i łączy się ze sobą.

Tajemnica czerwonej porcelany

Pan Stanisław: – Z każdego chciałbym wydobyć to, co w nim najpiękniejsze. Gdy ktoś mi mówi: „Nie potrafię”, odpowiadam: „Siądź, spróbuj raz, drugi, trzeci”... Gdy coś robi źle, pokazuję, tłumaczę. Uczę wypału, szkliwienia, różnych metod uzyskiwania kształtu – lepienie, odlewanie, z plastrów i na kole.

 

Jeśli ktoś nie wierzy, słyszy: „Sprawdź”. Jak z czerwoną porcelaną. Tak trudno uzyskać czerwone szkliwo na ceramice. A wszystkim się podoba. – Mnie też czerwień fascynowała – wspomina pan Stanisław. – W Chinach poznałem jej tajemnicę: w wielkich piecach są specjalne miejsca z atmosferą redukcyjną. Tam następuje wypał czerwonej porcelany. W odpowiedniej temperaturze, stężeniu powietrza i gdy pogoda sprzyja. Inny odcień powstaje, gdy świeci słońce, inny, gdy pada deszcz, a jeszcze inny, gdy wieje wiatr. Więc gdy ktoś nie wierzy, że czerwonego koloru nie uzyska się w zwykłym piecu, mówię: „Spróbuj”. Każdy musi uczyć się na swoich błędach.

– Uczę tego, co sam potrafię: ceramiki, malarstwa, mozaiki, estampażu ikony. Gdy ktoś mówi: „Ja chcę tylko ceramikę”, tłumaczę: „To niemożliwe”. I zastrzegam: „Nie uczę sztuki polskiej ani chińskiej, uczę sztuki własnej”. Jak estampażu na przykład. Jest to rzecz wypukła lub wklęsła zrobiona w materiale twardym, np. w glinie, którą można odbijać na papierze jako pozytyw. W Chinach estampaż nie należy do sztuk wyzwolonych, tam artysta tworzy projekt, a rzemieślnik szablon. A ja pomyślałem, że to cały proces artystyczny: projektowanie, lepienie, wypalanie, odbijanie, malowanie... W ten sposób powstaje coś, co jest i ceramiką, i rzeźbą, i obrazem.

Monika: – Zaczęłam od malarstwa na tkaninie dziesięć lat temu, potem zajęłam się ceramiką i malowaniem na ceramice, aż wszystko połączyłam w estampażu. Wymyśliłam własny styl – obrazy górskie, przyroda, kwiaty. Pracownia to moja baza, podstawa wszystkiego. Po dziesięciu latach widzę tyle rzeczy, których chciałabym jeszcze spróbować. Wspaniała jest ta wielość i wolność wyboru. I nie ma tu dwóch takich samych ścieżek. Czasem tylko na różnych etapach się spotykamy.

Historia dołu w Ponurzycy

Od 1991 r. zawsze na przełomie czerwca i lipca odbywają się plenery w Ponurzycy, 40 km od Warszawy. Inny jest program dla tych, co lepią trzy, pięć, osiem lat. Raz odlewanie, raz praca na kole, raz formy gipsowe. I wszystko w miejscowej glinie.

– Glina miała być moja, działkowa. Zacząłem kopać dół pod oknem. Na głębokości 2 m pojawiła się glina. Ale z piachem, nie na ceramikę. Dół został, powiedziałem: będzie garaż. Wyrosła trawa i wiesiołki. Nowa wersja: dół na grób rodzinny. Kolejna: cmentarz. W tym czasie córka skończyła studia. Umówiliśmy się: ja robię plenery ceramiczne, ona rzeźbiarskie. I w dole powstała gipsiarnia, żeby się gips z gliną nie mieszał – tłumaczy pan Stanisław.

Agata: – Pierwszego roku w tym dole modliłam się, żeby nie padało. Drugiego położyliśmy daszek. I każdego potem tata coś zmieniał, dorabiał. Jak Noe, który budował Arkę.

Teraz wszyscy wiedzą: dół był na pracownię rzeźbiarską dla córki Agaty. Razem pracują i uczą.

Agata: – Glinie trzeba poświęcić czas. Trzeba się nauczyć pokory. Nie zawsze zrobimy to, co chcemy. Możemy działać tylko tak, jak nam glina na to pozwoli. Możemy się jej sprzeciwiać, ale więcej nauczymy się, jeżeli uznamy jej właściwości. Ja się w glinie urodziłam i całe życie spędziłam w Pracowni. I dalej działałam z tatą, żeby się douczyć. Za każdym razem, gdy tu przychodzę, odkrywam nowe rzeczy. Uwielbiam obserwować proces powstawania relacji między człowiekiem a gliną. Ci, którzy wytrwają, odkrywają porządek, jakiego glina wymaga, ulegają mu i porządkują się sami. Z gliny sobie życie budują.  

Stanisław Tworzydło – artysta ceramik i malarz, urodził się 30 kwietnia 1933 roku w Połomiu Dużym, niedaleko Bochni. W 1953 roku, po ukończeniu Liceum Technik Plastycznych w Nowym Wiśniczu,
rozpoczął studia w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych we Wrocławiu. Po zaliczeniu drugiego roku wyjechał i ukończył studia w Central Academy of Arts and Design w Pekinie.

Więcej informacji na oficjalnej stronie Stanisława Tworzydło. Ośrodek Sztuki Dekoracyjnej i Użytkowej.

Zajęcia ceramiczno-plastyczne:

  • poprawiają koncentrację
  • uczą uważności i cierpliwości
  • zaszczepiają porządek i samodyscyplinę
  • pomagają poznać siebie i pracować nad swoimi ograniczeniami
  • służą budowaniu lepszych, łagodniejszych i głębszych relacji ze sobą i ze światem
  • oduczają przemocy i agresji w stosunku do siebie i innych
  • pomagają w wychodzeniu z depresji i lęków, dając nowe motywacje do życia
  • rozwijają wyobraźnię i twórcze myślenie

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze