1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Seks

Jesteśmy razem, niczego nie musimy

fot.123rf
fot.123rf
Kiedy myślę, że mój partner „powinien” albo „musi” coś zrobić, szerzę przemoc. Niestety wejście w związek, zwłaszcza gdy jest to oficjalnie uznany związek małżeński, wiąże się często z uaktywnieniem mnóstwa przekonań dotyczących tego, że ktoś coś musi… Im więcej ich w mojej głowie, tym  słabszy staje się związek na poziomie serca i tym mniej mamy z niego radości – uważa Eva Rambala, trenerka Porozumienia bez Przemocy.

Czym jest Porozumienie bez Przemocy? – Zacznę od tego, jak definiujemy „przemoc”, ponieważ słowo to występuje w nazwie. W moim rozumieniu rozprzestrzeniam przemoc na ziemi wtedy, gdy robię coś i moją motywacją nie jest miłość. Gdy moim działaniem kieruje strach, złość czy poczucie, że muszę coś zrobić, używam przemocy wobec siebie samej. I im bardziej używam przemocy wobec siebie samej, tym bardziej używam jej wobec innych.

„Przemoc” to mocne słowo. Jak w ten sposób rozumiana przemoc przejawia się w związkach? – Bardzo prosto. Kiedy myślę, że mój partner „powinien” albo „musi” coś zrobić, szerzę przemoc. Jeśli partner powie mi, że muszę codziennie ugotować obiad, bo to jest zadanie każdej rozsądnej i szanującej się żony, mam dwa wyjścia: zbuntować się albo podporządkować. Jeżeli się zbuntuję i nie będziemy mieć ciepłego posiłku na obiad, zaburzę nasz związek. Jeżeli podporządkuję się, zastosuję przemoc wobec siebie. I nie ma już możliwości, żeby gotowanie sprawiało mi radość albo żebym traktowała je jako dar.

Natomiast gdy jesteśmy połączeni na poziomie serca, nie ma nic bardziej przyjemnego niż dawanie czegoś z radością. Niestety wejście w związek, zwłaszcza gdy jest to oficjalnie uznany związek małżeński, wiąże się z wielością sformułowań dotyczących tego, że ktoś coś musi: musisz to, musisz tamto... Im więcej tych sformułowań w mojej głowie, tym słabszy staje się związek na poziomie serca i tym mniej mamy z niego radości.

Wydawać się może, że w konfliktowych sytuacjach jedynym wyjściem jest tzw. kompromis. Ale kompromis to pewnie również jakiś przejaw przemocy? – Dokładnie. Bardzo polecam przekroczenie poziomu kompromisu. Kompromis oznacza: to będzie trochę kiepskie dla ciebie, trochę kiepskie dla mnie, ale ostatecznie będziemy mieć z tego odrobinę przyjemności. Najlepiej przekształcać wszelkie „musisz” na możliwości. Chodzi o to, by być w kontakcie z naszymi głębszymi potrzebami. I nie iść na kompromis, ale znaleźć takie rozwiązanie, które będzie zadowalające dla nas obojga. A to wymaga elastyczności w wyborze sposobów na zaspokojenie potrzeb.

Jak to wygląda w praktyce? – Podam jeden z moich ulubionych przykładów. Wyobraźmy sobie, że jesteśmy bogaci i jedziemy z mężem na wakacje na drugi koniec świata. Spędzimy je na jakimś jachcie albo wyspie. Przed wyjazdem mamy poważną kłótnię dotyczącą tego, czy zabieramy telefony komórkowe, czy nie. Jakie potrzeby pragnie zaspokoić osoba, która nie chce wziąć komórki? Pragnie wolności i swobody. Nikt jej nie będzie niepokoił, ponieważ jest nieosiągalna. A mąż tak bardzo upiera się, żeby zabrać telefon, ponieważ też potrzebuje wolności. Ale dla niego wolność oznacza, że ma dostęp do każdego, z kim chce mieć kontakt. Jeśli partnerzy zrozumieją się nawzajem, pojmą, że oboje chcą tej samej rzeczy: cieszyć się wakacjami, mieć poczucie bezpieczeństwa i wolności. Pytanie brzmi: jak zapewnić odpoczynek i swobodę nam obojgu? Wierzę, że nawet pięcioletnie dziecko może wymyślić, jak to zrobić: np. mieć komórkę i włączać ją dwa razy dziennie. Kiedy rozumiemy siebie nawzajem na głębszym poziomie, strategie na zaspokojenie naszych potrzeb pojawiają się w prosty sposób. No więc nigdy nie chodzi o komórkę. Zawsze dotyczy to tego, co jest poza rzeczami, o które się kłócimy. Kiedy walczymy, zaspokaja to naszą potrzebę kontaktu. Poza miłością i troską to niezwykle ważna dla nas potrzeba.

Kłótnie to sygnał, że potrzebujemy bliższego kontaktu? Że straciliśmy ten kontakt? – Tak, jeśli walczę z kimś, to znaczy, że ta sprawa i ta osoba rzeczywiście są dla mnie ważne, choć czasem trudno się z tym zgodzić. Jest to jeden ze sposobów na zbliżenie, zwrócenie uwagi.

Czy chodzi o to, żeby w ogóle się nie kłócić, nie krzyczeć na siebie, nie trzaskać drzwiami, trzymać emocje na wodzy? – Nie, jeśli stłumię swoją złość czy inne silne uczucia (łącznie z radością), zapłacę za to i związek również na tym ucierpi. Jeśli zdarza się coś, co budzi we mnie silne emocje, dobrze jest się tym zająć, np. porozmawiać o tym. Jeżeli jestem osobą, która nigdy nie wyrażała złości, krzyczenie lub trzaskanie drzwiami może być dużym postępem i polecam zrobienie tego przynajmniej raz w życiu. Gdy natomiast robię to dwa razy dziennie, warto doświadczyć, jak to jest, gdy się od tego powstrzymam. Ale na dłuższą metę polecam negocjowanie na spokojnie.

 
W tym, o czym mówisz, jest coś pięknego i prostego. Ale mam wrażenie, że tak trudno stosować to w życiu. Dlaczego nie umiemy mówić o uczuciach i potrzebach? Czego się boimy? Odrzucenia? – Jeśli zastosujesz Porozumienie bez Przemocy, nigdy nie będziesz odrzucona. Ludzie mogą wyrazić chęć innego wyboru, ale ty nie usłyszysz tego jako odrzucenia. Np. jeśli poczujesz, że chcesz spędzić z kimś urodziny, podzielisz się tym, a ten ktoś powie: „Nie chcę spędzić z tobą urodzin”, nie interpretujesz tego jako odrzucenia. W ten sposób ten ktoś mówi ci, że chce zrobić coś innego, co sprawi mu większą przyjemność. Tobie zaś daje to możliwość spędzenia tego wyjątkowego dnia z ludźmi, którzy chcą być z tobą całkowicie. Stosowanie Porozumienia bez Przemocy wcale nie jest takie trudne. Wymaga po prostu praktyki – jest w całkowitej opozycji do tego, w jaki sposób się wychowaliśmy. Z moich doświadczeń wynika, że nie jesteśmy przyzwyczajeni do tego, żeby dzielić się tym, co jest w nas żywe. Kiedykolwiek uda mi się otworzyć serce albo gdy doświadczam, jak ktoś inny otwiera swoje serce, to bardzo mocno stymuluje innych, by też się otworzyli. Otworzyć serce nie oznacza tylko mówić o swoich problemach. To coś o wiele głębszego: ujawniać swoje uczucia i odkrywać stojące za nimi potrzeby.

A jak Porozumienie bez Przemocy może wpłynąć na nasze życie seksualne? Czy w seksie też chodzi o głębszą komunikację, też mamy problem z wyrażaniem swoich potrzeb? – To może być jeszcze trudniejsze niż w codziennym życiu. Opanowanie i rozwijanie różnych technik seksualnych to jeden poziom radości. I jeśli ktoś chce spędzić z kimś jedną noc, techniki te mogą przynieść spełnienie. Ale co zrobić, aby stały związek był ciągle świeży i pełen życia? Gdy się zakochujemy, przez pierwsze dwa lata wszystko jest w porządku, bo płomień miłości jest wystarczająco duży. Ale co zrobić z pozostałymi 50 latami, które pozostają do przeżycia razem? Jeśli naprawdę chcemy pogłębić nasze życie seksualne, połączenie na poziomie serca jest niezwykle ważne. Sądzę, że nie ma nic bardziej ekscytującego niż całkowita szczerość w stosunku do partnera. To przeciwstawia się naszemu wyobrażeniu, jak powinniśmy żyć w małżeństwie. Mamy tak wiele zapisów w głowach, jak powinna zachowywać się matka, żona czy kobieta w ogóle. Wykroczenie poza to automatyczne zaprogramowanie i bycie w pełni uczciwą z partnerem, słuchanie go – jest niezwykle przerażające, a jednocześnie przynosi niezwykłą nagrodę. Po głębokiej i uczciwej rozmowie nasze serce automatycznie się otwiera. Jeśli serca nas obojga się otwierają i zaczynamy seksualne współżycie z takim otwarciem i z taką bliskością, daje nam to o wiele wyższy poziom radości.

Co to znaczy być w pełni uczciwą i dlaczego jest to przerażające? – Wielu z nas sądzi, że bycie uczciwym oznacza „diagnozowanie” lub krytykowanie, np. „Z żalem przyznaję, że jesteś nieodpowiedzialny, leniwy”. Nie wiemy, jak wyrażać się w inny sposób, np. „Kiedy to robisz, jestem rozczarowany, ponieważ tak bardzo chciałbym uzyskać wsparcie”. Nie mamy zwyczaju dzielić się swoją podatnością na zranienie, wrażliwością. Nie jesteśmy wyszkoleni w tym, aby być świadomymi, co się dzieje w naszym wnętrzu. Chodzi o uczciwość z serca, a nie z głowy. Uczciwość to nie jest powiedzenie komuś prosto w oczy, co mi się w nim nie podoba. Dotyczy moich potrzeb i uczuć, i tego, co jest dla mnie ważne. Eva Rambala certyfikowana trenerka Porozumienia bez Przemocy (NVC) odpowiedzialna za rozwój i szkolenie trenerów w Europie Centralnej i Wschodniej z ramienia międzynarodowego Center for Nonviolent Communication. Mieszka w Budapeszcie. Uczyła się od twórcy tej metody Marshalla Rosenberga. W podejściu proponowanym przez Rosenberga znalazła odpowiedzi na większość ważnych dla siebie pytań: co czyni życie wartościowym oraz jak znaleźć harmonię w sobie i w relacjach z innymi.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze