Na pierwszy rzut oka masz prawie wszystko. Mieszkasz w dobrej dzielnicy, prowadzisz własną firmę i zdobyłaś wysoką pozycję towarzyską w „warszawce”. Jesteś atrakcyjna, zadbana i nawet siedząc w kawiarni odpowiadasz na maile z Iphone’a. Teoretycznie powinnaś cieszyć się chociaż tym, ale nie potrafisz. Najbardziej boisz się samotnych, weekendowych poranków.
Kontrolując każdy dzień masz wrażenie, że panujesz nad swoim życiem i nie spotka cię nic złego. No, może poza kolejnym przypadkowym seksem, który nie ukrywajmy bywa i rozczarowujący. Bo po nim czujesz się jeszcze gorzej, a i w trakcie jest różnie. Zwykle już w piątek rano czujesz lekkie zdenerwowanie – jak wypełnić całe dwa dni tak, aby nie dopuścić do lekkiej depresji? Codziennie, myjąc zęby, zadajesz więc sobie to samo pytanie: czy tak musi wyglądać życie samotnej singielki?
- Jeśli singielce trafi się typ faceta z żartu seksuologicznego o pesymiście i optymiście? - „Wszystkie kobiety są łatwe, myśli pesymista. A optymista ma nadzieję, że to prawda” – to będzie wyglądało na to, że jest kobietą „łatwą”. – mówi terapeuta i seksuolog Wiesław Sokoluk. – Tak naprawdę wszystko zależy od skali naszych oczekiwań.
Zdaniem psychologów w takim krótkim, emocjonalnym plasterku na brak bliskości jak przypadkowy seks teoretycznie nie ma nic złego. Każdy z nas potrzebuje ciepła, zrozumienia i szuka przysłowiowej „drugiej połówki jabłka”. Pytanie jednak: czy musi się to odbywać za wszelką cenę? Samotność jest w istocie fizycznym brakiem obecności drugiej osoby. Czy musi być aż tak bolesna? Przecież będąc aktywnymi mieszkańcami dużych miast, jesteśmy zwykle otoczeni ludźmi i ich sprawami. Bliskości możemy doświadczyć po latach przyjaźni z kimś, kogo dobrze znamy, a nie dzięki przypadkowej relacji.
Seks, przy takim podejściu, powinien być dla nas tylko przyjemnym wyładowaniem emocji, odprężeniem przy kimś, kogo wybieramy na kochanka. Nieprzypadkowo i nie żądając niczego więcej.
Najciekawsze jest jednak to, że singielki, które teoretycznie wszystko to świetnie wiedzą, nadal rozpaczliwie szukają bliskości w przypadkowych romansach.
A gdy kochanek wreszcie zaproponuje im „coś więcej”, uciekają od niego z krzykiem. Dlaczego tak się dzieje?
- Sami nie wiemy, jak silnie oddziałuje na nas pewien narzucony sobie styl życia. I skąd się u singielek bierze ta nieufność czy wręcz nienawiść wobec mężczyzn?- komentuje Wiesław Sokoluk. – Może to jest tak zwany syndrom „kwaśnych winogron”? Skoro nie mogę ich dostać, zakładam od razu, że są niedobre i po nie nie sięgam? To może być też pewien przejaw kokieterii, singielka sama siebie trochę oszukuje, chroni się w ten sposób, że nie pokazuje nikomu jaka jest naprawdę. I co czuje? Ma mały poziom tolerancji ryzyka, nie lubi zmian. Tymczasem zmiana oznacza, że dostaniemy coś innego, niekoniecznie gorszego. Dlatego warto ryzykować.