1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Mężczyźni potrzebują duchowości jak wody na pustyni – mówi terapeuta Benedykt Peczko

Mężczyźni potrzebują duchowości – kontaktu ze światem, życiem, Bogiem, ludźmi, z czymś większym od siebie. Poczucie uczestnictwa w tej całości daje siłę, radość i spełnienie. (Fot. iStock)
Mężczyźni potrzebują duchowości – kontaktu ze światem, życiem, Bogiem, ludźmi, z czymś większym od siebie. Poczucie uczestnictwa w tej całości daje siłę, radość i spełnienie. (Fot. iStock)
Duchowość to nie duchy. To nasze związki ze światem, z naturą, z życiem, z Bogiem, z ludźmi, z czymś większym od nas, co przerasta naszą osobowość, indywidualne cele. Poczucie uczestnictwa w całości życia daje radość i spełnienie. Mężczyźni potrzebują tego jak wody na pustyni – mówi Benedykt Peczko.

„Co sprawia, że w kryzysowych czasach tak dobrze prosperujesz?” – zapytałam zaprzyjaźnionego czterdziestoletniego mężczyznę. Odpowiedział bez chwili namysłu: „Bóg!”. O takich mężczyznach jeszcze nie rozmawialiśmy.
Znam wielu mężczyzn, którzy się modlą, medytują, fundują sobie odosobnienie, kierują się wartościami. Jeden z nich, sprzedawca, poproszony na zebraniu zespołu, aby podzielił się tajemnicą swojego sukcesu, odparł: „Działam według wskazówek swojego lamy!”. Ten człowiek nie kopie dołków pod konkurencją, w kontaktach z kontrahentami jest otwarty, troskliwy, działa z intencją pożytku dla ludzi. Dlatego ci, którzy robią z nim interesy, czują się bezpiecznie, mają do niego zaufanie, chcą z nim pracować i polecają go innym. W ten sposób działa też wielu chrześcijańskich liderów i biznesmenów. Oni mówią: „módl się i pracuj, a reszta przyjdzie”. Uczestniczą w rekolekcjach, w dniach skupienia, należą do wspólnot wyznaniowych.

Gdzie oni są? Dlaczego tak mało o nich słychać? Widzimy raczej agresywnych, pozbawionych skrupułów, nastawionych jedynie na zysk zdobywców rynku, od których opędzamy się jak od natrętnych much.
Ten styl jest tak wszechobecny, że gdy w jakimś momencie życia w mężczyznach rodzą się wątpliwości, pytają mnie, czy aby na pewno wszystko z nimi w porządku, czy są normalni. Znany psychoterapeuta i trener rozwoju osobistego John Seymour na swoich zajęciach prezentował listę działań, które generują sukces. Przebadani ludzie sukcesu wskazywali na wiele takich działań, jednak niektóre się powtarzały. Na przykład utrzymywanie bliskich relacji z ludźmi, przynależenie do grupy wsparcia, do grona przyjaciół, klubu, organizacji, gdzie panują otwartość i zaufanie, praktykowanie jakiejś ścieżki duchowej, działalność charytatywna, społeczna, systematyczne pomaganie cierpiącym, chorym. Miałem klienta, który raz w tygodniu spędzał kilka godzin w hospicjum. Mówił, że to pozwala mu zachować równowagę: „Dopiero teraz wiem, że moje życie jest pełne. Zapomniałem o tym, że są obszary tak samo ważne jak rozwój zawodowy, kariera, zabezpieczanie siebie i rodziny”. Okazuje się, że robienie czegoś tylko po to, by to robić, i obserwowanie, jak inni z tego korzystają, przynosi spełnienie. Wtedy wiemy, że samo istnienie, bycie ma wartość. Odzyskujemy równowagę między działaniem a byciem.

Chodzi więc o to, by wykonując pracę, mieć poczucie, że służy ona jakiejś wyższej wartości, większej całości.
To zasadnicza sprawa. Czy pracuję tylko po to, by się utrzymać, czy także realizuję wartość, na przykład troszczę się o zdrowie innych, mam na względzie ich rozwój, bezpieczeństwo, ochronę. Dla mężczyzn taką wartością może być obrona kraju. W Internecie jest mnóstwo relacji z tak zwanych misji pokojowych. Żołnierze jadą, by służyć pokojowi, a na miejscu przekonują się, że nie chodzi o pokój, ale wręcz przeciwnie. Wtedy najczęściej ich system odpornościowy się załamuje. Gdy znika poczucie głębszego sensu, giną także zapał, motywacja, waleczność.

Jakiś czas temu byłem w Szwajcarii. Z samolotu widziałem czołgi, które wyjeżdżały z lasu. Nie wierzyłem własnym oczom. Co się dzieje? Szwajcaria to pokojowo nastawiony, neutralny kraj. Pytam szwajcarskich znajomych, o co chodzi, a oni mówią, że to szkolenie wojskowe, normalna sprawa. Na przykład kursy strzeleckie są organizowane na okrągło, biorą w nich udział wszyscy zdolni do służby wojskowej mężczyźni. W każdym domu w sejfie znajduje się karabin bojowy. W każdy weekend słyszałem strzelanie. Zwiedzając zabytki, widziałem ćwiczenia ze spadochronem, marsze na azymut itp. Szwajcarzy stawiają się na te szkolenia bez szemrania. Całe swoje życie do emerytury uczą się, jak bronić swojego kraju. Jaka w tym idea? To mały kraj. Gdyby najechało go mocarstwo, przypuszczam, że dosyć szybko by go zajęło. Ale wtedy za plecami okupant ma armię żołnierzy, wchodzi do jaskini lwa, wkłada głowę do ula. Dlaczego Szwajcarzy ponoszą taki wysiłek? W imię wartości. Tą wartością jest ich kultura, historia. Szwajcarię, czyli Confoederatio Helvetica, stworzyły trzy nacje – francuska, niemiecka i włoska. Postanowiły, że tworzą taki kraj, dbają o niego, chronią go.

W literaturze motywacyjnej wielokrotnie opisywany jest przypadek pewnego amerykańskiego agenta ubezpieczeniowego, który odniósł nieprawdopodobny sukces. Sprzedawał polisy na życie. Będąc w szpitalu, ciężko chory, trzy dni przed operacją ubezpieczył jeszcze pielęgniarkę i lekarza anestezjologa. Jak to możliwe? – pytano. Przypuszczano, że musiał znać jakieś pierwszorzędne techniki perswazyjne, mieć szczególnego rodzaju narzędzia wywierania wpływu, manipulacji. Był niski, łysawy, nosił okulary z grubymi szkłami, unikał kontaktu wzrokowego, zacinał się podczas mówienia. Badano, co powodowało, że był skuteczny, był czempionem sprzedaży bezpośredniej. Okazało się, że miał głębokie poczucie misji do spełnienia. Tą misją było ubezpieczenie wszystkich obywateli Stanów Zjednoczonych. Ale dlaczego? Żeby mogli być bezpieczni. On jako dziecko przeżył kryzys lat 20. Był świadkiem grozy. Ludzie wyskakiwali przez okna. Jego rodzice borykali się z poważnymi problemami. Wtedy postawił sobie taki cel: trzeba zrobić wszystko, aby uchronić ludzi przed ewentualnymi konsekwencjami kryzysów. Potem to realizował. Realizował wartość, która wykraczała poza osobiste cele, osobiste korzyści. Zarobił mnóstwo pieniędzy, których nigdy nie wydał.

Praca dla dobra publicznego, społecznego nas wzbogaca. Ale tę prawdę obrzydzano nam przez 40 lat poprzedniego systemu. Wyśmialiśmy prace społeczne dla ojczyzny. Wylaliśmy dziecko z kąpielą. Praca dla wspólnoty, społeczności lokalnej, kraju zanurza nas w większym systemie, buduje więź ze światem. To coś, co wykracza poza transakcję, wyobcowanie. Gdy takich działań podejmujemy się regularnie, możemy odkryć, że nie jesteśmy oddzieleni od tego, co poza nami. Że świat nie zamyka się w ciasnych granicach naszej osobowości. Być może odkryjemy też nasze połączenie ze Źródłem, z którego wszystko pochodzi.

Ważne są też nasze więzi z przodkami. Jesteśmy potomkami tych, którzy przeszli niebywale długą drogę i zgromadzili mnóstwo doświadczeń, z których my możemy korzystać. Ta łączność z większym systemem rodzinnym daje siłę, oparcie.

Czym jest duchowość? Mężczyznom kojarzy się raczej z duchami. Gdy czytamy książki popularnonaukowe, referujące ostatnie odkrycia z dziedziny kosmologii, fizyki kwantowej, biologii, wtedy coraz wyraźniej widzimy, jakim cudem jest świat, w którym żyjemy, i jakim cudem my jesteśmy w tym świecie. Odkrywanie cudu świata i naszego udziału w nim jest z całą pewnością doświadczeniem duchowym. Jednak duchowość definiowana jest na różne sposoby. Na przykład dla chrześcijanina to personalna relacja z Bogiem, z Kościołem jako wspólnotą wiernych. Psychologiczne rozumienie duchowości rozwinęli psychologowie egzystencjalni – Viktor Frankl, Irvin Yalom, także psychologowie transpersonalni. Duchowość w ich rozumieniu to obszar ludzkiego życia związany z poszukiwaniem i odkrywaniem ostatecznego, nadrzędnego celu i sensu. Z pytaniami: „Po co? Dlaczego?”. A takich pytań unika się w biznesie. Królują inne: „Jak zrealizować projekt? Jakimi środkami? Jakim kosztem?”. Pytania o sens, o znaczenie tego, co robię, czym się zajmuję, kim jestem, po co tu jestem, jakie jest moje miejsce w tym świecie, są pytaniami z poziomu duchowego. Poprzez takie pytania szukamy swojej najgłębszej tożsamości, rdzenia, wewnętrznej istoty. Tej tożsamości nie da się opisać, sfotografować, ująć w słowa. Jest poza rolami, które odgrywamy.

Realizując projekty biznesowe, nie dotykamy tych spraw. Ale gdy myślimy o projekcie, którym jest nasze życie, wtedy pytania o cel, sens i znaczenie domagają się uwagi. Bez odpowiedzi na nie jesteśmy jak dzieci we mgle, całkowicie zagubieni.

Wyobrażam sobie mężczyznę, który mierzy się z takimi pytaniami i chciałby się tym podzielić. To może być wielkie towarzyskie faux pas, narażenie na śmieszność, wykluczenie.
Bo musielibyśmy wejść na obszar nieuświadomiony, wyparty, prześmiany właśnie, zdyskredytowany przez ideologie, mody, style, przez lata materialistycznej propagandy. To wszystko powoduje, że sfera duchowości jest obca i groźna, co najmniej niepokojąca, a często przerażająca. Dlatego tak cenne są wspólnoty ludzi wyznających podobne wartości, gdzie możemy swobodnie rozmawiać, dzielić się swoimi przemyśleniami, odkryciami, współodczuwać, dyskutować o inspirujących lekturach.

Z doświadczenia psychoterapeuty wiem, że trudno zgłębiać duchowe tematy, gdy mamy niepozałatwiane problemy emocjonalne, nie uwolniliśmy się od balastu trudnej przeszłości, nadużyć, przemocy, gdy mamy nierozwiązane konflikty wewnętrzne. Problemy nieuporządkowanego życia wyłaniają się na pierwszy plan, zajmują uwagę i wiążą energię. Najważniejsze pytania są w ukryciu, nie mogą się przebić. Gdy zrzucamy z barków kolejne obciążenia, poszerza się przestrzeń naszej wolności, uwalnia się energia, którą naturalnie kierujemy w stronę spraw wcześniej zaniedbanych.

Pytania o sens i znaczenie są kluczowe. Cóż z tego, że mamy świetny jacht albo okręt o napędzie atomowym i wszystkie środki techniczne potrzebne, żeby płynąć, rozwijać prędkość, gdy nie wiemy, dokąd płynąć, po co i dlaczego.

Niełatwa sprawa z tą duchowością.
Na szczęście mężczyźni podejmują ten wysiłek: szukają, pytają, czytają, poszerzają swój indywidualny punkt widzenia, wzmacniają więzi z życiem, z większymi systemami. Biznesmen, który na trzy miesiące wycofuje się z życia zawodowego, żeby posłuchać siebie, skontaktować się z nowymi potrzebami, które doszły do głosu. Właściciel średniej firmy, który regularnie odbywa spotkania ze swoim mentorem duchowym. Pracownik korporacji, który zakłada ośrodki edukacyjne służące młodym ludziom. I tak dalej, i tak dalej. Wiele się zmienia.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze