„Jeśli lubisz robić to sama z prysznicem, pokaż partnerowi jak, a wzbogaci to wasz seks” – mówi Katarzyna Miller, psychoterapeutka. Kiedy seks z samym sobą jest dobry, a kiedy bywa toksyczny dla ciebie, dla niego lub dla związku, wyjaśnia psychoterapeutka Katarzyna Miller.
Na spotkaniu grupy terapeutycznej 40-latka opowiadała o uzależnieniu od masturbacji: zaczynała od niej dzień, potem robiła to w pracy i wieczorem, nawet po seksie z partnerem…
Nimfomanka. Bo o kimś takim mówisz. Ale jeśli chcesz przez to powiedzieć, że masturbacja jest niezdrowa, bo się ludzie od niej uzależniają, to o wszystkim można by tak powiedzieć. Od wszystkiego ludzie się uzależniają, od jedzenia, od zakupów też. Ale to nie znaczy, że lepiej nie jeść czy nie kupować. Jak wiele normalnych i naturalnych rzeczy masturbacja czy onanizm może się przerodzić w coś, co jest przesadne. A więc dające złe skutki. Ale znam kobiety, które w dzieciństwie odkryły, że to coś, co mają między nogami, jest wspaniałe, że nie służy tylko do robienia siusiu i mycia, i nie uzależniły się. Te kobiety opowiadają o odkryciach seksualnych, które zawdzięczają właśnie masturbacji i które potem wykorzystały w seksie z mężczyznami. Na przykład wiedziały, czy nogi rozłożyć, czy właśnie jest im lepiej, jak je podniosą i skrzyżują. A mięśnie: kiedy napiąć, a kiedy rozluźnić. Ja nie odkryłam masturbacji w dzieciństwie i takich doświadczeń oraz takiej wiedzy o swojej kobiecości nie miałam. Powiem ci, że żałuję. Odkryłam, jak autoerotyka może być przyjemna, przez przypadek, jako młoda kobieta, dzięki irygatorowi, którym musiałam sobie podać lekarstwo. Pamiętam, że wtedy pomyślałam: „Czemu ja tego nie robiłam wcześniej?!”.
(…)