Tytanowy piątek

W samo południe stałem się ścianą, w którą wwiercają śruby. Trzy.  Z tytanu. I czułem nie wiele więcej niż ściana. Przykryto mi całą twarz zieloną łąką fartucha. Jaka ulga.  Nic ode mnie nie zależy.// Przed wizytą u chirurga szczękowego, musiałem na tą przyjemność pobrać pieniądze z banku. (Byłoby to jeszcze przyjemniejsze gdyby było to za darmo) Pobliski oddział banku, okrutny tłok, widzę, że nie zdążę. Siedzący obok mnie kulturalnie wyglądający pan – musiał czuć moją irytacje – nagle mówi: puszcze pana przede mną, pod jednym warunkiem. Jeśli nadal pan będzie pisał tak świetne felietony do” Przeglądu” czytam to pismo od lat./// I zdążyłem… /

PODYSKUTUJ: