Dwa domy

Dwa domy

     Rano jadę z Antosiem na chwilę do pałacu w Oborach odwiedzić babcię. Moja mama, mieszka teraz z nami, ale na czas kiedy Franciszek opuszczał brzuch swojej mamy i będzie zadomawiał się po tej stronie, pojechała do Domu Pracy Twórczej w Oborach, w pobliżu Konstancina.    Obory, dom dla pisarzy , to  dawny pałac który król Sobieski zbudował Marysieńce.  Te "domy " , to szczątkowa pozostałość z czasów PRLu, kiedy to o pisarzy dbano – nie było to jednak bezinteresowne -, lecz oni okazali się niewdzięcznikami.  I dobrze.    Pisarze nadal mają takie domy w całej Polsce,  ale Polska już inna , więc i atrakcja mniejsza. Można tu  tu pracować, albo nic nie robić, zawsze dobrze i niedrogo zjeść. A też zadręczać się nawzajem swoja twórczą obecnością. Nie zniósłbym tego. Dzisiaj w Oborach odbywają się często wesela, a wtedy nieliczni pisarze,  już przeważnie słabo słyszący, o nie zawsze znanych twarzach, chowają się po kątach… Takie czasy, taki pensjonat musi na siebie zarabiać. Odwiedzając tu mamę poprzednio spotkałem Julię Hartwig i Marię Janion.   Kiedy wjeżdżam teraz z Antosiem przez potężną bramę, jak zawsze grają mi w duszy surmy, to harmonia parku i pałacu, blask stawów. Dzisiaj już nie potrafimy tak budować I burza drzew. Taras, gdzie toczyło się życie towarzyskie.  Pamiętam na tym tarasie białą głowę mojego ojca, wiatr rozsypywał mu włosy.  Obok opasły, też siwy Wańkowicz, aleją spaceruje Marian Brandys……Ściska mi rękę i mówi- "bardzo pana lubię." Noszę te słowa w sobie do dzisiaj, chociaż już od dawna nie ma autora „Końca świata Szwoleżerów” .  A tam chudy jak świerszcz , łysy Antoni Słonimski na rowerze. Mówię do niego, młody i głupi :” to pan  na rowerze?!” – „A dlaczego nie..”.obruszył się . (Przypomina mi się jak Norwida odwiedził jakiś idiota. Zdumiony, że na sztalugach jest obraz , poeta zaś ma pędzel w ręku…wykrzyknął: „To pan sam malujesz”. Norwid mu na to: „tak , nie stać mnie na lokaja”.)”   Słonimski nie wiedział wtedy, że wkrótce zginie w pobliżu pałacu. Wiozła go z Obór do Wraszawy  pani K. , historyk literatury (czasami tak przechodzi się do historii literatury). Poeta ją zagadał swoimi dowcipami, na skrzyżowaniu doszło do zderzenia. Myślę teraz o tym hamując na tym właśnie skrzyżowaniu. (napisałem kiedyś o tym zdarzeniu wiersz.  )  Mama jest  sama w wielkiej oficynie. Mieszkała tu kiedyś służba, teraz są pokoje dla gości, obiady jada się w pałacu….Mama wygląda jak właścicielka całego majątku. Zarządza abym zaprzęgał moich 80 koni do wozu , jedziemy na targ do Skolimowa!    Mama w szale zakupów, jak ona to kocha…sweterki za kilka złotych…-Po co ci to ?! – złoszczę się, bo wiem, że będę je wiózł potem do Warszawy. Nie powinienem…W końcu moja mama znowu jest dzieckiem i ma do tego święte prawo ….Ale poezja w niej  żyje i jest dorosła. Daje mi trzy wiersze, abym je wysłał do pisma Twórczość.  Są dobre, no może trzy zdania bym skreślił,  muszę z nią o tym potem pogadać.   Żegnamy się.  Jedziemy z Antosiem szukać ulicy i domu w Konstancinie, który kilka dni temu kupił mój syn, ten dorosły. Nie do wiary, mój jeszcze niedawno mały synek, teraz prawnik, kupił dom w Konstancinie, z początku ubiegłego wieku.   Tak, to ten…piękny. Wymaga remontu, ale fasada w dobrym stanie…i ten ogród stuletni, który już zawsze będzie sam dbał o siebie. … Ale się porobiło!       Kiedy stawiam wykrzyknik, budzi się Antoś. Woła tatę… rozedrgany…nieprzytomny, przerażony. Znowu zły sen.  Zbyt nieprzytomny by zrozumieć, że to tylko sen.  Przeraża mnie skala jego przerażenia. Jakby zapowiedź wszystkich nieszczęść i zagrożeń jakie nieuchronnie niesie życie. A przed którymi nie będę mógł go uchronić.

PODYSKUTUJ: