czwartek

W „Czarnej owcy”, podpisuję umowy na „Splot słoneczny” i na „Antek i przyjaciele”. Paweł zmieniony przez chorobę. Z Kasią umawiam się, że „Antek”ukaże się się w nowym roku. Biorę 60 sztuk „Splotu słonecznego”. Zmieniam się w handlarza swoich książek. Szkoda, że tyle ważą. I jak pisać tak wiele oryginalnych dedykacji, wielka bieda. Poza tym dłoń odzwyczaiła się od ręcznego pisania.
W szkole im Bartoszewskiego, kawał drogi, dzieci kupują „Antosia” dla siebie i tomik „Naprzeciw siebie” dla rodziców. Trafnie nazywają książkę z wierszami, „nienormalną”. Poproszę tę normalną i tę nienormalną. Poszła cała ciężka walizka książek. Magda, aktora i Aneta nauczycielka polskiego, z nimi serdecznie. Obie mają dramat z córkami nastolatkami. Potwierdza się, że dziewczyny nowej generacji, są o wiele trudniejsze niż chłopcy. Rozsypał się model grzecznej dziewczynki.
U zegarmistrza, potem po recepty, w aptece nieznajoma farmaceutka pyta mnie, czy wydaję jakąś nową książkę? Pytanie na czasie. Sklepy i do szewca.
Wieczorem mam się z spotkać z R. , która w Luksemburgu organizuje mi spotkania autorskie.
A jutro do Wejherowa, na zaproszenie KODu. Panel – do czego potrzebna jest nam demokracja? I spotkanie autorskie. Nie spodziewałem się, że znowu będę się spotykał z ludźmi, jak w stanie wojennym…

PODYSKUTUJ: