czwartek

Dobrze przespana noc..rano nie ma grozy istanienia, wiec lepiej, chociaz potem przychodzi niepokoj…Spacer, slychac jak rozwijają sie liscie. Juz widze,  ze dam rade pojechac na spotkanie do Radio Cafe, i tak bym pojechal…. Ale w tym stanie widze nawet lepiej jak dramatycznie trudna mam zyciowa sytuacje, niemozliwie trudna…I lapie mnie tesknota za dziećmi…moze to dobrze, ze odzwyczajaja sie ode mnie, ale jak to boli…

Takie nic nie robienie, ktore jest udzialem niemal wszystkich pacjentow, wykancza mnie. A pisac teraz nie moge…Leze, a przeze mnie plyna rozne mysli, ktore z czasem gestnieja i ciemnnieja. I widze cala ta strasznosc, idiotyzm mojej sytuacji, i zadnych gwarancji ze cala ta elektryczna kuracja mi pomoze.

Spotkanie oddzialu, sa wszyscy pacjenci, lekarze, Pani ordynator, pielegniarz. Wybor oddzialowego przedstawiciela pacjentow. Jakies problemy? Niektorzy pacjenci pala w toaletach. Nie ma szczotki do mycia sedesu.

Ten strumien niepokoju znowu plynie, i potrzebny mi Lorafen. Powininem brac sie za pisanie o Iwickiej, by nadac sens swojej wegetacji, ale trudno mi…przy okazji moglbym sprawdzic  czy elektrowstrzasy poczynily jakies szkody w mojej pamieci i tak bardzo nedznej ze swojej natury.

Po 16 na pobliska stacje podmiejskiej kolejki…

Trudne dla mnie, ale udane spotkanie …dzwonila wczesniej kochana Krysia Zachwatowicz, ze nie da rady przyjechac… Bylo duzo ludzi, nawet Laura ze Sztokholmu, niektorzy czytali moje wiersze Krystyna Kofta, Wojciech Eichelberger. Z najblizszych mi Agnieszka Umeda…Jacek Bochenski w swietnej formie w  swojej 90. Byli Wujcowie, Lutka i Heniek…Wiekszosc z wiedza o moich problemach, przyszli by mnie wesprzec…Nie balem sie mowic o swej ambiwalencji wobec moich utoworow z tamtego czasu. Wielki wysilek i poswiecenie Mariusza Kubika, ktory to wszystko przygotowal i przywiozl torby moich ksiazek i utworow.

PODYSKUTUJ: