niedziela

znowu sen niezwykle mocny i wyraźny, który pamiętam po przebudzeniu, a biel dnia go nie wybiela. Wycieczka autobusowa naszej klasy z liceum, ale wszyscy jesteśmy w obecnym stanie. Na postoju jakiś antykwariat. Kupuję atlas Warszawy z lat 50, za 45 złotych. Pamiętam takie szczegóły. Opisywanie snów o tyle nie ma sensu, że jest w nich szczególna atmosfera, której nie da się przekazać w słowach.

Słucham, debat politycznych, ale tylko w prywatnych telewizjach, bojkotuję telewizję publiczną, czyli reżimową.

Ewa odwozi Antosia na kilka dni do cioci, do pięknego domu w lesie. Ja cały dzień w domu. Komputer i czytanie dzienników nadesłanych na konkurs. Wielka burza i ulewa,  nasz ogród pił chciwie wodę. Mecz Belgia Węgry, świetna gra Belgów. Z powodu Orbana byłem przeciw Węgrom.   Z podobnego powodu trudno mi kibicować do końca polskiej drużynie. Zabawne, ale jakoś znaczące są te mechanizmy utożsamiania się.

PODYSKUTUJ: