niedziela

wczoraj u sąsiadów. Za dużo jem. Miło. Byli Ich znajomi, reżyserzy. Tytko przez półgodziny udaje nam się nie mówić o polityce… a potem już poszło….

Późnym wieczorem na film Moonlight. Poruszający. Perfekcyjny.  Tylko na takich filmach zapominam o kamerze, i że aktorzy grają.

Tak było milo, ale nagle jakieś male nieporozumienie, różnica zdań w sumie błaha, ale krok po kroku dochodzi do wojny światowej. Ludzie zawsze noszą w sobie jakieś wzajemne pretensje,  gromadzone w zbiorniku kiszą się tam, jak zbiornik pęka i wylewa się to jak szambo. Zobaczym, czy na stres znowu zareaguję depresją?

Sam w domu. Rozkoszny spokój. Dłuższy spacer po gazetę, jak tak idę czuj się jak emeryt, a przecież powinienem pracować więcej niż pracuję.

Myśl, która przyszła mi do głowy:

Na człowieka nie wolno patrzeć nieprzychylnym okiem. Pod takim spojrzeniem nie ma on szansy. A jeżeli nie dajemy innym szansy, czemu inni mają mieć nad nami litość?

Też dlatego zawsze staram, się idealizować ludzi i jestem oskarżany o naiwność.

List od Violi z Izraela, pisze jak głębokie tam są podziały,  jak u nas, na prawcie i liberałów. I pisze, że to zaczyna dotyczyć całego globu.

odpisuję jej poł-wierszem

 

można mnożyć podziały

choćby na tych co zejdą na raka i na co innego

tylu ludzi wokół choruje i umiera

rzeźnia

nie pozostaje nam nic innego

jak cieszyć się każdą chwilą

i weselić się ile sił

i bawić się ironią jak piłką

by w finale odkopnąć ją

w niebyt

 

 

 

 

PODYSKUTUJ: