piątek

dzień wypełniony po brzegi słońcem. Majestat gór. Owce na zboczu skubią pracowicie trawę, śpiewają dzwoneczki.

Kretą drogą na przełęcz św Bernarda. Pół godziny od naszego domu. Granica szwajcarsko włoska niewidoczna, można się jej tylko domyślić. Wysokość ponad 2400 m, płaty śniegu. Już po włoskiej stronie zielony staw i mocne górskie widoki. Tą drogą szedł Hannibal i wojska Napoleona, są jeszcze kamienne ślady tej dawnej drogi.
Antoś nieznośny, nagle zgłodniał, ale nie chciał batona, że za słodki. Kupiliśmy mu kanapkę, ale kelner ją przyniósł na talerzu w kwiatki, taki talerz jest dla niego trefny. Musi być jednolity w kolorze, beż żadnego wzoru. Jedzenie przyniesione na takim talerzu z wzorkiem, też jest skażone. Będzie umierał z głodu, a nie zje. Nie wiadomo skąd mu się to wzięło, nie potrafi tego racjonalnie wytłumaczyć. W każdym razie udało mu się zepsuć nam przyjemność wycieczki.

Pięknie, smacznie, Krysia robi pyszne posiłki, ciekawe lektury, a czuję się zupełnie wypatroszony duchowo. Lęk że już niczego wartościowego nie napiszę.

Z Polski odgłosy dożynania demokracji.

Dzienniki Łapickiego. Te jego nacyzmy, próżności, wszystko jednak w normie, bo to przecież artysta pracujący w narcystycznym zawodzie, którego nie znosi. Kocha i nie znosi. Ma wszystko, talent, urodę, sukcesy, zdrowie, dobre małżeństwo. A jednak źle mu na świecie. Niewygodnie mu w sobie. I nosi wielki bolesny garb. Był głosem kronik filmowych w czasach stalinowskich. Te kroniki są przypominane często w telewizji, a on potwornie cierpi. Wstyd, zgryzota, złość.

Przychodzi na kolację sąsiadka, mieszka w samym centrum wioski, kulturalna miła pani. Mieszkała tu od dziecka z rodzicami. (lata 50) Wspomina jak nie było drogi, do najbliższego sklepu szło się kilka kilometrów, w zimie na nartach. Toaleta była na zewnątrz, drewniana budka, nie było bieżącej wody. Dzisiaj ta podwieszona pod zbocze góry wioseczka, z piętnaście kamienno-drewnianych domów ma kanalizację, a nawet gustowne latarnie.

Chmury zgromadziły się na szczytach gór, a potem zeszły nisko i otuliły wszystko mgłą.

PODYSKUTUJ: