piątek

na szczęście obudziłem się po słonecznej stronie dnia. Ale bardzo było mi trudno zwlec się z łóżka. Tenis o 11. Łukasz pogodny. Graliśmy trochę na punkty, ale tylko z moim serwem, bo on ma problem z ramieniem. Jak zwykle trochę mówimy o polityce, jak strasznie się porobiło. W identycznym tonie rozmawialiśmy w latach 80. Ten sam niesmak.

W Gazecie pożegnanie Zyty Oryszyn. Umiera kolejna osoba z mojego podziemnego Wezwania. Prozaiczka. Nie lubiła mnie. Jak trudno jest lubić kogoś, kto nas nie lubi. Czy to w ogóle możliwe? To chyba tylko przywilej masochistów. A jednak pozwalam sobie na żal, że odeszła.

Ósme urodziny Frania. Antoś kupił mu prezent i jest przez cały dzień dobry dla brata. Franio stał obok, gdy to pisałem, przeczytał i pęka teraz ze śmiechu. Jutro przyjęcie urodzinowe.

Do naszego pięknego centrum handlowego Ferrio na obiad, Ewa z Antosiem na logopedię do miasta, a ja z Franiem na lody, naciąga mnie przy okazji na coś w sklepie z zabawkami i spacerem do domu. Bardzo wiele wdzięku ma ten chłopczyk. Wieczorem idziemy do kina na premierę „Hotelu Transylwania 3” , Antoś kinoman bardzo podniecony.

Film zabawny, tyleż dla dzieci co dla dorosłych, fantastyczne pomysły, cokolwiek się teraz pomyśli, jest możliwe do zrealizowania na ekranie. Podglądałem czasami miny moich dzieci, to też była część spektaklu.

Załapałem się na część debaty licznych kandydatów na prezydenta Warszawy. Ale kabaret. Na tym tle nawet poważni kandydaci, jak Rafał Trzaskowski, wypadają niepoważnie, właśnie dlatego, że są poważni.

PODYSKUTUJ: