piątek

wielkie pudło, w nim kilkanaście teczek, niektóre w strasznym stanie. To materiały z których korzystałem pisząc Dom. Czego tam nie ma, są nawet oryginalne protokoły zebrań partyjnych, bazgroły z kilkunastu rozmów z ludźmi, wycinki prasowe….Przeglądam to szybko i w popłochu, tak, są tam perły, które przegapiłem, będę musiał przez to jeszcze raz przebrnąć.

W ogrodzie, czytam i poprawiam wiersze, błękitne niebo.

Dzwonię do Basi Baranowskiej, do Paryża, cudem zdobyłem jej numer. Była jedną z najpiękniejszych kobiet w Warszawie, teraz ma pewnie 85 lat, brzmi młodo. Widzieliśmy się w Paryżu cztery lata temu, na obiedzie u Lusi Gelmont, która już nie żyje, nie żyje też jej córka, Marysia Stauber. Zmarła w tym samym roku co matka, która dożyła stu lat.(mieszkaliśmy wtedy u Marysi) Potrzebne mi zdjęcia Basi do książki, fotografie z lat 50. Ma je jednak w Warszawie, będzie tu w październiku, więc nie za późno.
Na fali szukania zdję, łapię na fejsie Natalię Woroszylską, będę u niej w poniedziałek, grzebać w pudłach ze zdjęciami. Potem do Agnieszki Żuławskiej, mieszka blisko, tam też zdjęcia.

Dzowni Ania Piwkowska, redaguje w PiWie serię poetycką, poeci dokonują wyborów znanych poetów. Zaproponowała mi wybór wierszy ojca, 200 wierszy. Ucieszyłem się, przecież ojciec jest tak zapomniany. I to też okazja by być z nim blisko. Trzeba będzie napisać dłuższy wstęp. To najtrudniejsze. A może nie, może tak tylko mi się zdaje.

Po kilku godzinach telefon od Ani, redakcja nie godzi się na Jastruna . Mówi, że będzie jeszcze walczyć. A już zabrałem się do pracy. Jakaś klątwa wisi na ojcem, jest pomijany i lekceważony. Całe życie tego się bał. Dobrze, że nie widzi , co się teraz dzieje. Jakiś czas temu miałem jechać na uroczystość nadania jego imienia Bibliotece w małym miasteczku. W ostatniej chwili zostało to zablokowane. To jak się zdaje była sprawka PiSu. Każą więc ojca za mnie.

Na rowerze do Ferrio, kupuję spodnie dresowe, od lat szukałem odpowiednich. I loda, czego nie powinienem robić, ale potrzebuję pocieszenia.

Koleżka u Frania, cały dom wypełniony po brzegi radością dzieci.

PODYSKUTUJ: