piątek

Szalone sny, budzę się jakby przygnieciony mokrym śniegiem i ciężko mi wstać. U nas w Międzylesiu ten śnieg nie topnieje tak szybko jak w mieście.

Wczoraj

W mieście lepko i morko od śniegu z deszczem. Idę skulony w sobie, gubię czapkę, co bardzo mnie martwi. A to przecież głupstwo. Uparcie jeżdżę teraz do miasta autobusem, odkrywam wady takiej formy podróżowania, obok mnie siedział śmierdziel. Żadne zwierze nie śmierdzi tak okropnie jak człowiek.

Mało miałem energii w czasie wczorajszych zajęć w ramach swojego kursu pisania . Byłem jak dętka z której uciekało na gwałt powietrze. Lęk, że zawiodę moich słuchaczy. A to tacy fajnie ludzie, na ogół młodzi, jest nawet szesnastoletnia dziewczyna. Połowa uwagi skupiona na tym, by powietrze nie uciekło ze mnie do końca.

Dzisiaj:
Kilka słów przez telefon z Wieśkiem Uchańskim, szefem Iskier. Od razu dał mi zastrzyk energii. W tym co mówi zawsze trafia w punkt, to jest też mój punkt.

Na miasto, przewietrzyłem swoje duszne wnętrza. U Pawła w ” Czarnej Owcy”. Umawiamy się na druk „Splotu słonecznego”, moich opowiadań, by zdążyć na targi majowe. Biorę trochę nowości, to imponujące ile książek oni wydają. W Promenadzie odbieram swój telefon po gwarancyjnej naprawie, jaka ulga, że go już mam.

Bedę walczył by dopisać jeszcze kilka opowiadań, jest ich ponad 60, ale cała sztuka, które odrzucić jako słabsze. Jestem tak blisko nich, że nie widzę wyraźnie.

Ewa z dziećmi w Ferio. Wyłapywali tam dzieci na casting. Jak byłem tam tydzień temu z Franiem, też chcieli go fotografować. Ale nie zgodziłem się. Ewa się zgodziła. Wieczorem gwałtowny telefon, dzieci są rewelacyjne, proszą by zawieść je jutro do wytworni filmowej na Chełmskiej. (Ulica mojego dzieciństwa, a wytwórnię widziałem od małego z balkonu.) Nie wiem czy to jest dobry pomysł, ale Ewie to się podoba. Będzie pewnie chmara dzieci i selekcja. Nawet nie wiem do czego. Antoś się złości, że zmarnuje czas, a on chce na wystawę kotów rasowych. Marnuję swój cenny czas – mówi.

Franio traktuje to już bardziej praktycznie. Kąpany zapytał – mama a dużo może być z tego hajsu? – Pytany skąd zna takie słowo, nie wiedział.

Wczoraj Antoś zamyślony, powiedział nagle – życie nie ma sensu. Jezu, byle nie wdał się we mnie.

PODYSKUTUJ: