sobota

wiem, że powinienem jutro iść na miasto, by podejrzeć i opisać ten marsz, który jeszcze się nie odbył, a już jest groteską. Ale jakoś nie mogę, jakbym bał się ubrudzić. Wymęczony wydręczony marsz pisowskiego państwa z narodowcami. Nic dziwnego, to bliscy krewni. Co prawda narodowy krewniak trudny i może być kłopotliwy, ale jakoś to będzie.

Porządki w ogrodzie, największy problem z dzikim winem, któremu pozwoliliśmy na zbyt wiele i oplotło ono fasadę domu, wrosło tu i tam w dach i nie mogę go wyrwać.

Sami w domu, bo dzieci u cioci. Robię obiad, to wielka radość, jak robi się go rzadko. Ewa oczywiście mi przeszkadza, że to źle, tamto źle, doprowadza mnie to do pasji, zawsze tak jest, jakby bała się, że ją wygryzę z kuchni. A narzeka, że jej nie pomagam.

Duda, podobno prezydent: – Od czasów marszałka Józefa Piłsudskiego tak wielkiego przywódcy nie było, aż do czasu prezydenta Lecha Kaczyńskiego –
A nieprawda, Lech był większym przywódca od Piłsudskiego, wystarczy popatrzeć na pomniki na placu Zwycięstwa, jego jest większy.

U miłych sąsiadów. Marcin właśnie wrócił z krótkiego wypadu do Włoch, przywiózł wino i sery. Udało nam się, ani słowa o polityce. Dzieci szalały, był jeszcze brat siostry Małgosi z trójeczką, no i sąsiedzi mają trójkę, naszej dwójki na szczęście nie było, ale i tak Meksyk! Dziewczynki stają się kobietami i to boli. I te „nowe dzieci” wychowane permisywnie, stają się pełnymi partnerami wobec dorosłych, a nadal są dziećmi. I jest bieda.

PODYSKUTUJ: