wtorek

Najazd znajomych ze świata na Warszawę. Tak się cieszę, że znowu jesteśmy wszyscy razem. Tak dawno się nie widzieliśmy.  Macie teraz tyle czasu, przyjechaliście tu bawić się, spotykać się , gadać, plotkować i przytulać się. Tylko skąd ja mam mieć czas dla was?

To była tylko chwila słabości, dzwoni w właśnie W . ze Sztokholmu. Jestem. Potem z Marysia z Paryża, ach zobaczymy się w Paryżu, wtedy pogadamy. Krzysio z Kanady był w naszej nowej redakcji w sprawie swojego podróżniczego bloga, dzwoni i opowiada.  Olek w Los Angeles, może on na koniec tygodnia.

A do tego mam wobec wszystkich tych ludzi jakiś dług wdzięczności. Czasami jest tak długi że niknie mi na horyzoncie. Niewdzięczność jako chleb powszedni.

Antoś na dywanie w otoczeniu wszystkich swoich podręczników, szczęśliwy i zapracowany.  Franio kredą rysuje na naszym tarasie ulice ulice i garaże

Ja na chwilę do ogrodu, rzadko tu bywam, jakby był daleko. Franio gramoli mi się na kolana i pyta: czy świat się kiedyś skończy?

Już późno, ale Antoś nie może zasnąć. To mu się za często zdarza. Problemy ze snem, zwykle zdradzają niepokój duszy. Mnie bezsenność kiedyś omal nie wykończyła i była zwiastunem przyszłych kłopotów.  W domu nieporządek. Nawet bez depresji czuję bezsens wszystkiego,a to zabiera motywację do pracy. Praca składania słów – zajęcie zdaje się zupełnie niepoważne i odpowiednio słabo wynagradzane.

Czuję się zupełnie nie – twórczo. Jakby wszystkie moje literackie prace napisał ktoś za mnie.

PODYSKUTUJ: