1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Zwierciadło

Frustracja

123rf.com
123rf.com
W jakich sytuacjach i miejscach frustrujemy się najbardziej? Czy i czym stres Polaka różni się od frustracji Europejczyka?

W nowym cyklu chcemy razem z ekspertami – socjologiem i psychologiem – opisać mapę polskiego stresu – pokazać takie obszary, które są dla Polaków źródłem niepokoju, poczucia opresji, strachu. Chcemy podyskutować o tym, czy Polacy są frustratami z natury, czy też mają powody do niezadowolenia. A także zastanowić się, czy i co robimy sami – bez wyręczania się państwem – by polepszyć jakość życia i relacji. Z socjologiem prof. Ireneuszem Krzemińskim wytyczyliśmy na tej mapie punkty stresu, o których w kolejnych odcinkach będziemy dyskutować na łamach „Zwierciadła”.

Polak pracuje i porównuje

Ze wszystkich badań socjologicznych wynika, że najbardziej dojmujące dla Polaków są problemy związane z pracą – zdobyciem dobrej pracy, a jeszcze bardziej utrzymaniem jej. – Lęk przed bezrobociem to najsilniejszy lęk Polaków. To konsekwencja transformacji. Z poczuciem niepewności o przyszłość wiąże się rozdźwięk między naszymi apetytami a tym, co uzyskujemy dzięki pracy – mówi prof. Ireneusz Krzemiński. – Polacy są bardzo pracowici – efekty widać gołym okiem, nawet w regionach najbardziej zapóźnionych cywilizacyjnie. To już inny kraj niż jeszcze 10 lat temu. Ale mamy ogromne ambicje i bezustannie przyrównujemy nasze zarobki do zarobków Europejczyków. Do tego wielka fala emigracji zarobkowej ostatnich lat pokazała przepaść między jakością życia w Polsce i Europie – to wszystko rodzi stres. W tych porównaniach chodzi nie tylko o materialną stronę codziennego życia, ale także o jego łatwość, przyjazność (dotyczy to także przestrzeni wokół nas – źle zaplanowanej, zaśmieconej potworkami architektonicznymi i agresywną reklamą). I tu pojawia się kolejny czynnik polskich frustracji…

…Niesprawność Państwa i jego instytucji

Choć zmienia się na lepsze jakość pracy urzędników, generalnie jest fatalnie. Opresje Polaków w urzędach – i tych państwowych, i samorządowych, dotykają nie tylko przedsiębiorców, ale też zwykłych obywateli, którzy na przykład chcą sobie postawić dom czy go rozbudować. – Administracja nie ma poczucia odpowiedzialności za to, co robi, i jest nieżyczliwa ludziom – mówi prof. Krzemiński. – Wszystkie publiczne instytucje podlegają polityzacji – i na przykład nowy burmistrz wyrzuca do kosza to, co wymyślił jego poprzednik, choćby było jak najsensowniejsze. To ogromna strata czasu i społecznego potencjału. Gdy przyjrzymy się ludziom, którzy wrócili do Polski z emigracji zarobkowej, na ogół są rozczarowani. Mówią: „wolałbym brać w Irlandii zasiłek dla bezrobotnych, niż tu bić się o najprostsze rzeczy z rzeszą urzędników...”. W Europie czy USA też jest gigantyczna biurokracja, ale między nimi a Polską jest zasadnicza różnica: tam każdy urzędnik ma za zadanie rozwiązać problem obywatela.

Źródłem stresu są także inne instytucje publiczne – niewydolny wymiar sprawiedliwości, a także działająca agresywnie policja, która w okresie transformacji nie potrafiła wypracować swego etosu. To wreszcie szkoła. Polacy bardzo szybko w czasie transformacji zmienili strategię myślenia o swoich dzieciach: są przekonani, że trzeba inwestować w ich wykształcenie, bo od tego będzie zależeć jakość ich życia. – Uważam to za niezwykłe dokonanie. Ale szkoła za tą nową strategią nie nadąża – jest przecież wytworem naszych własnych wad – mówi prof. Krzemiński. – Problem polega na tym, że szkoła przestała czuć się odpowiedzialna nie tylko za przekazywanie wiedzy, ale też za wychowanie. Nie uczy współpracy, samodzielności, dokonywania mądrych wyborów, dyskutowania, społecznej aktywności i pro-demokratycznych postaw. Efekt? Tylko w 1/5 szkół działa samorząd uczniowski z prawdziwego zdarzenia. Z badań diagnozujących działania szkół, w których brałem udział, wynika też, że rodzice zrzucają na szkołę odpowiedzialność za wychowanie dzieci – kiedyś bardzo aktywnie pracowały komitety rodzicielskie, teraz ogromnie trudno namówić rodziców do działania.

Inny, czyli zagrożenie

Źródłem ogromnego stresu Polaków są inni Polacy. Nie lubimy się i nie szanujemy nawzajem, odmawiamy innym prawa do odmiennych poglądów, choć gdyby nam ktoś spróbował odebrać prawo głosu, bylibyśmy oburzeni.

– Badania socjologiczne stwierdzają brak zaufania nie tylko do instytucji publicznych, ale też do współobywateli – mówi prof. Krzemiński. – Polskie społeczeństwo rozpada się na takie kręgi przyjacielsko-rodzinne, które się nawzajem obwąchują, oceniają, dociekają, skąd ten drugi ma pieniądze, dom i dlaczego on ma, skoro ja nie mam. Ja to nazywam złym indywidualizmem – polegającym na prymacie interesów indywidualnych albo własnej grupy. Zapomnieliśmy, że wielkie polskie zwycięstwo w 1989 roku i korzystna obecna sytuacja Polski były możliwe dzięki Solidarności, a hasła tego ruchu społecznego splatały ze sobą interesy indywidualne i interesy wspólnoty. Przestaliśmy myśleć o wspólnocie, w której każdy ma prawo do własnego zdania i swoistego myślenia, ale każdy zanurzony jest we wspólnym losie. Czy chcemy tego, czy nie, ten wspólny los będzie wpływał na nasze powodzenie i szczęście. Zamiast tego jednak zaczęliśmy postrzegać świat głównie w kategoriach konkurencji. Chociaż w pamięci mamy zapisany ruch solidarnościowy jako niezwykle pozytywne doświadczenie, trudno nam do niego wrócić i według niego działać…

A jednak mimo tylu punktów stresu rośnie procent Polaków zadowolonych z życia. Coraz więcej jest takich, którzy potrafią działać wspólnie i uczą innych działań wspólnotowych. Jak wyrosła ze stresu niezgoda na otoczenie może zmieniać świat? Jak przezwyciężając frustrację, uczyć się innego myślenia i relacji – to także chcemy pokazać.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze