I kto zdetronizował Norah Jones na jazzowej liście sprzedaży sieci sklepów Virgin? 21-letnia debiutantka ze Szwecji! Wygląda jak śliczna lolitka, ale nie epatuje seksem, nie wykorzystuje tanich kontrastów pomiędzy swoją niedojrzałością a mistrzowskim poziomem towarzyszących jej muzyków.
Wykonuje lekki, bezpretensjonalny jazz na granicy muzyki rozrywkowej, ale materiał pisze sama, a śpiewa z równą łatwością po angielsku i po francusku. Nie można jej z nikim pomylić, choć jeszcze niedawno była kelnerką w Paryżu i nikt o niej nie słyszał. Jej głos oplatają arabeski fletu, a w tytułowej piosence pojawia się... trio smyczkowe. Czasami muzyce Fredriki blisko jest do popu, jak w balladzie „Destiny”, ale i tutaj pojawia się nagle gitarowe solo godne wirtuozów przeszłości. Bo Fredrika Stahl zna przeszłość, co najwyżej nie zamierza jej traktować jako obciążenia. Debiutancki album młodej Szwedki wskazuje na ciekawy kierunek. Początkujące wokalistki nie muszą wić się w pokłonach przed diwami jazzowego panteonu. Można robić swoje od początku.
Sony/BMG