1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. REKLAMA

„Shantaram” Gregory’ego Davida Robertsa. Poleca Sonia Bohosiewicz

Zobacz galerię 4 Zdjęcia
„Shantaram” to nie jest kolejna oświecona książka o pozytywnym myśleniu.

„Shantaram” znaczy „boży pokój”. To imię nadali bohaterowi książki jego hinduscy przyjaciele, zamykając w nim całą historię opowiedzianą w tej książce: historię odnalezienia prawdy o sobie w Indiach. Ale droga do „bożego pokoju” wiodła przez tak dramatyczne wydarzenia, że chwilami aż trudno uwierzyć, iż miały one miejsce naprawdę.Ciemne interesy, handel narkotykami i bronią, fałszerstwa, przemyt, gangsterskie porachunki – a zarazem romantyczna miłość, głębokie przyjaźnie, poszukiwanie mentora, poznawanie filozofii Wschodu. O tym właśnie jest Shantaram.

Jest to prawdziwa historia życia urodzonego w 1952 roku Australijczyka. „W australijskim charakterze zakorzenione jest szczere ciepło i gotowość do działania – i to w australijski sposób, gdzie odwaga i uczciwość nadal coś znaczą. Australijczycy są odważni i nie wahają się, by spróbować wszystkiego” – opowiada Roberts.

źródło opisu: www.lubimyczytac.pl

Moment, kiedy czarny maleńki maczek zasiany w książkach stojących na półkach biblioteczki stał się dla mnie nagle czytelny, był przełomowy i fascynujący. To wrażenie mogę porównać do chwili, kiedy człowiek po raz pierwszy wsiada do samochodu jako kierowca i jedzie, dokąd chce, z kim chce i kiedy chce, bo nagle dostał niewyobrażalną wolność. Doskonale pamiętam to odkrycie. Ta umiejętność przeniosła mnie w zupełnie inne, równoległe dalekie światy. Odkryły się przede mną niesamowite przygody, nowi przyjaciele. Kiedy tylko zapoznałam się z cudowną, postrzeloną, rudowłosą Anią, natychmiast została moją przyjaciółką i, oczywiście, z całych sił chciałam się nią stać. Ania z Zielonego Wzgórza i jej relacja z surową opiekunką Marylą dały mi poczucie, że nie jestem sama w niełatwym świecie nastolatki, której nagle zaczynają rosnąć ręce i nogi, i już, już myślisz, że jesteś dorosła, a tu masz – jeszcze nie teraz, bo rodzice dalej uważają cię za dziecko. Rodzice, których wtedy uważa się za najstraszniejszych ludzi na świecie. Pamiętam też moje zaskoczenie, kiedy dowiedziałam się, że w oryginale Ania była „z okienka na poddaszu”, a nasz tłumacz przemianował ją na „z Zielonego Wzgórza”. Dla mnie tamta historia będzie zawsze na zielonych wzgórzach.

Dlaczego na licytację przekazuję akurat „Shantarama” Gregory’ego Davida Robertsa? Gdy dziesięć lat temu wyszedł w Polsce, mało kto się nim zainteresował. „Wystrzelił” dopiero teraz. Zastanawiam się, czy rzeczywiście nadszedł jakiś moment zwrotny? W tym naszym zagrożeniu, w korporacjach, w niewolnictwie kredytów? Dziesięć lat temu byliśmy tym zachłyśnięci, ale teraz? Już nie, dziś potrzebujemy zmiany i szukamy ucieczki. „Shantaram”, który nagle dostał skrzydeł, jest na to dowodem. Chwała wydawcy za cieniusieńki papier, bo dzięki temu można te 800 stron zabrać ze sobą wszędzie i przemierzać z bohaterem Indie, uczestniczyć w jego przemianie – z byłego więźnia, heroinisty, człowieka mającego na swoim koncie zabójstwa i napady na banki staje się powoli i z uzasadnionym trudem, ale jednak, kimś całkiem nowym, innym, czystym. Fascynujące jest to, że można tak ogromne zło przekształcić w tak wielkie dobro. A równie niezwykłe jest, że autor, który w książce opisał swoje życie, cały dochód ze sprzedaży przeznacza dla rodzin poszkodowanych przez siebie samego. To nie jest kolejna oświecona książka o pozytywnym myśleniu kolejnego jedynie prawdziwego guru. Nie, bohater „Shantarama” to człowiek, który był absolutnie „zjedzony” przez zły, brudny, chętny łatwego pieniądza świat, a my oglądamy jego przechodzenie na jasną stronę. Chętnie przekazuję tę książkę dalej. Tym chętniej, że wierzę w to, co powiedziała Marie Kondo w swojej „Magii sprzątania”, w którą pewnego dnia wpadłam po uszy. Poszłam jej tropem i zrobiłam porządek w swoich szufladach i myślach. Pożegnałam się nie tylko z wieloma rzeczami, ubraniami, sprzętami, które oddałam innym, ale też z wieloma książkami. Kondo powiedziała: „Nie daj umierać historiom na swoich półkach”, a ja jej posłuchałam i zostawiłam sobie trochę czarnego maleńkiego maczku zasianego w książkach na półkach, a reszcie daję żyć dalej.

Wysłuchała Hanna Halek

Książka nowa. Na stronie tytułowej dedykacja pisana własnoręcznie przez Sonię Bohosiewicz.

Dedykacja: „795 stron głębokiej i kolorowej podróży!!! Na szczęście jest „Cień góry”… Sonia Bohosiewicz”

</a> Fot: Marlena Bielińska/ Teatr 6.piętro Fot: Marlena Bielińska/ Teatr 6.piętro

Sonia Bohosiewicz: rocznik 1975. Ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Krakowie. Popularność przyniosły jej wielokrotnie nagradzana rola Hanki B. w filmie „Rezerwat”, Nataszy Blokus w „Wojnie polsko-ruskiej”, a także role w serialach telewizyjnych: „39 i pół”, „Usta usta”, „Aida”.

 

Zebrane środki trafią do Oddziału Bajka – Wędrującej Szpitalnej Biblioteki. Akcja, zainicjowana przez miesięcznik Zwierciadło, wspiera Fundację „Serdecznik” w zakupie książek dla dziecięcych oddziałów. Każdy może wylicytować książkę na aukcji charytatywni.allegro.pl i wspomóc dzieci. 

 

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze